Sytuacja jest paradoksalna. Mamy, jak nigdy wcześniej, wiele czasopism fotograficznych, ale nie zajmują się one fotografią jako fotografią, ale reklamą sprzętu fotograficznego. Czytelnikom, zamiast proponowania przeżyć emocjonalnych, jakie daje kontakt z fotografią artystyczną, interesującego analizowania poszczególnych dzieł artystów, spierania się o idee, podsuwa się niekończące się analizowanie i porównywanie coraz nowych aparatów fotograficznych, słowem: ustawiani są na bieżni stadionu konsumpcyjnego, aby ścigać elektrycznego zająca. Tego złapać się nie uda nigdy, nikomu – szkoda wysiłku.