W słabości chorych zawsze dostrzegałem coraz bardziej objawiającą się siłę - siłę miłosierdzia. Chorzy niejako "prowokują" miłosierdzie. Przez swoją modlitwę i ofiarę nie tylko wypraszają miłosierdzie, ale stanowią "przestrzeń miłosierdzia", czy lepiej "otwierają przestrzeń" dla miłosierdzia. Swoją chorobą i cierpieniem wzywają do czynów miłosierdzia i stwarzają możliwość ich podejmowania.
- Liść ma w sobie coś wspaniałego - powiedział. - Mówi człowiekowi, żeby żył jak najlepiej i jak najdłużej, do czasu, gdy trzeba będzie odpuścić i pozwolić sobie na to, by odfrunąć z gracją.
Pracując jako rezydenci, wielokrotnie macie okazję obserować początek i koniec ludzkiego życia, spędzacie w szpitalu więcej czasu niż we własnym domu, częściej widujecie szpitalną recepcjonistkę niż własnego partnera lub partnerkę, a jednak wasze odejście dokonuje się niemal niezauważalnie. Przywykłem do tego. Tylu młodych lekarzy pojawia się w szpitalu i po jakimś czasie znika, że rozumiem już, dlaczego naszemu odejściu nie towarzyszą fanfary.
"- Chyba pan trochę przesadził - powiedział chudzielec z kucykiem.
- Ależ skąd - odparł Rearcher - Uderzyłem go tylko raz. Z dobroci serca. Mniej nie da rady. Na pewno ma dobrego dentystę."
W słabości chorych zawsze dostrzegałem coraz bardziej objawiającą się siłę - siłę miłosierdzia. Chorzy niejako "prowokują" miłosierdzie. Przez swoją modlitwę i ofiarę nie tylko wypraszają miłosierdzie, ale stanowią "przestrzeń miłosierdzia", czy lepiej "otwierają przestrzeń" dla miłosierdzia. Swoją chorobą i cierpieniem wzywają do czynów miłosierdzia i stwarzają możliwość ich podejmowania.
Książka: Wstańcie, chodźmy!