Rodzice z dziećmi chcieli się przeprawić przez śluzę z rana i znaleźli ciało. Pływało tu sobie i było zupełnie nieżywe.
Nikotyna wprowadzała ją w swego rodzaju trans. Przestawała myśleć. Analizować. Zastanawiać się, co by było gdyby.
Solański doceniał teatr pod tym względem, że w trakcie przedstawienia - przy zgaszonych światłach, w szumie biegającym od strony sceny i na miękkich zazwyczaj ( w odróżnieniu od tych tutaj) fotelach można się było elegancko zdrzemnąć.
Mieliśmy w Avionie spotkanie autorskie. Z jakąś poetką, straszna nuda, ale autorka ma najwyraźniej dużą rodzinę, bo wszystkie miejsca były zajęte.
- Ta dzisiejsza młodzież jest przewrażliwiona - denerwowała się. - Nie patrz na takiego krzywo, bo zburzysz jego morale. Nie podnoś głosu, bo będzie miał traumę. Nie krytykuj, bo zawali się jego świat. Już bez przesady! - orzekła.
Ludzkie samce są - jak zauważyłem dzięki już dobrym kilku wiosnom spędzonym u boku Szymona Solańskiego - niezwykle przewrażliwione na punkcie swojego zdrowia. Ledwie się takiemu katarek przytrafi, a już każe wzywać ambulans. Jeśli nie koronera.
Miała oryginalną urodę. Nie była ładna. Brzydka niby też nie. Mogłaby zagrać Anię z Zielonego Wzgórza, gdyby planowano nową ekranizację.
Być może moje inne zmysły, takie jak wzrok czy słuch, nie funkcjonują pełną parą - gdy będziecie mieć dziesięć lat na karku, sami zobaczycie, że starość nie radość, młodość nie wieczność - ale nochal mam pierwsza klasa.
Postanowiłem dopilnować formalności. Człowieki człowiekami, ale psie oko konia tuczy. Czy jakoś tak.
Róża wszystkich sumiennie filmowała i co rusz wydawała ostrzeżenia, że jeśli ktoś spróbuje ją pozbawić oręża, to "Polska się o tym dowie". Na hasło "Polska" w dzisiejszych czasach większość reaguje nerwowo, bo nigdy nie wiadomo, z kim ma się do czynienia. Lepiej więc nie ryzykować.
Stara zasada śledcza głosi, że jeżeli świadek, od którego chcesz wyciągnąć kluczowe dane, proponuje ci, byś napił się politury, pijesz politurę.
Stary Seweryna pozwolił mu popływać swoją łajbą i jeszcze zaprosić znajomych. Mój ojciec nie chciał mi pożyczyć długopisu w obawie, że mu nie oddam.
Czułam się na tych wakacjach jak jakaś paryska modelka. Ciągle głodna i wkurzona. Tyle, że wyglądałam jak cztery paryskie modelki w jednym ciele.
Przypuszczam, że mojej ludzinie słoneczko zaszkodziło na dekle. Inaczej nie potrafię wytłumaczyć ich zachowania. Taplali się jak nienormalni w tym bajorze, nad które przywlókł nas przez całą Polskę Solański. Róża nawet nago. Mój pan zaś w gaciach zupełnie niekąpielowych, a wręcz - o zgrozo - bieliźnianych!
Jak na mój nos to nasz wypad znów nie przebiegł wedle założeń. Nie dziwiło mnie to ani, ani. Jeszcze się nie zdarzyło, żebyśmy gdzieś pojechali i nie znaleźli się w pobliżu trupa. Przynajmniej ja sobie takiej sytuacji nie przypominam.
Szymon osłupiał. Nie dość, że jego wielomiesięczne weselne przygotowania szlag trafił, to jeszcze to morderstwo... Znowu!
Róża musiała przyznać, że w tej chwili jej narzeczony nie wyglądał na bystrzachę. Gdyby miała to ubrać w słowa adekwatne do tymczasowego miejsca zamieszkania (czyli zamku), powiedziałaby, że jest skonfundowany. Ale że zamek był z papendekla, na kółkach i wielkości klozetu, Kwiatkowska wyraziła się nieco inaczej.
Logicznie rzecz ujmując, powinien być na nią zły. Starał się, tak długo wszystko przygotowywał, a ona obróciła jego wysiłki wniwecz. Tymczasem detektyw nie wyglądał na rozeźlonego. Może jednak ją kochał?
Rodzice z dziećmi chcieli się przeprawić przez śluzę z rana i znaleźli ciało. Pływało tu sobie i było zupełnie nieżywe.
Książka: Las i ciemność
Tagi: ciało, trup