Jak chcesz przeżyć ognisty romans (...) działaj. Rób tak, by ci było dobrze. A jak czujesz, że mogłoby z tego być coś więcej, to dawkuj przyjemność powolutku, leniwie... żeby chłopak polizał i nabrał większej ochoty.
'Noc mruży swoje oko, bo przecież Księżyc jest okiem nocy, a teraz go ubywa. Może dlatego bardziej boimy się w mroku, bo zdajemy sobie wreszcie sprawę, że ktoś poza gwiazdami patrzy na nas z góry?
Ale chyba każdy związek ma w sobie na początku coś z teatru czy może raczej teatralnego przedstawienia. Patrzymy na siebie w blasku jupiterów, więc chcemy się zaprezentować w jak najlepszym świetle, dlatego cenzurujemy się, nieco krygujemy, gryziemy w język, dostosowujemy do roli. A z biegiem lat kurtyna wielkich wzlotów i upadków nieco opada, czujemy się w małżeństwie jak za kulisami dziejowych zawirowań i dlatego możemy odetchnąć, czuć się swobodnie, wyjść z roli i być po prostu sobą. Z jednej strony czasami może wtedy brakować aplauzu publiczności czy poczucia wyjątkowości, które może przysłaniać rutyna, z drugiej – ulatnia się gdzieś trema, w której miejsce stopniowo wkracza swojski spokój.
Niebo będzie tak samo niebieskie, słońce tak samo będzie raziło w oczy – mówiłam, kołysząc Arturka. – Trawa pozostanie zielona. Wiatr będzie nadal rozwiewał nam włosy i tak samo będziemy się denerwować, gdy zacznie padać deszcz, a my nie weźmiemy z domu parasola.
Nie mówić kobietom, że mają dużą pupę, nawet RELATYWNIE, bo mogą się wkurzyć.
Przy problemach zupełnie nieistotnych, jak na przykład oceny w szkole, mama zachowuje się bardzo nerwowo.
Zastanawiam się, czy człowiek spokojny ma krew zimniejszą niż jakiś nerwus.
Wiedziałem zawsze, że mama jest mądra, ale im jestem starszy, tym znajduję więcej na to dowodów.
Siostry, szczególnie te, które lubią cukierki, maja doskonały słuch.
Dorośli (nawet mama) czasem kłamią. (Na przykład, że głowa pęka, kiedy wcale nie pęka).
Tata zawsze mówi, że trzeba do kobiet mówić spokojnym głosem, uśmiechając się nieco, bo kobiety są NIE-OB-LI-CZAL-NE. Nie wiem dokładnie, co to znaczy, bo najpierw nie zdążyłem zapytać, a potem wypadło mi to z głowy.
Kiedyś chyba Paul Newman powiedział, że nie zdradza żony, bo nie sięga po hamburgera, kiedy w domu ma befsztyk... No cóż. Widocznie ona, Jadwiga Maliszewska, tym befsztykiem nie jest. Tylko kotletem. Odgrzewanym kotletem. A może nawet nie? Nawet nie odgrzewanym. Zimnym kotletem powszednim.
- Czekaj, czekaj. Wszystko da się załatwić. Po kolei. Wstań. - Wyciągnął rękę w jej kierunku. - Idziemy na spacer. Musimy te wszystkie negatywne emocje wypuścić w kosmos. - Ta. Coby spadły na nas ze zdwojoną siłą... - To tak nie działa. Rozpadną się na miliard kawałków. I już nie będzie tak strasznie.
Jak chcesz przeżyć ognisty romans (...) działaj. Rób tak, by ci było dobrze. A jak czujesz, że mogłoby z tego być coś więcej, to dawkuj przyjemność powolutku, leniwie... żeby chłopak polizał i nabrał większej ochoty.
Książka: Szkoła żon