Julia jest świeżo po rozwodzie. Bardzo świeżo. Dokładnie pięć godzin i dwadzieścia siedem minut. Właśnie opija w klubie z przyjaciółkami imprezę rozwodową, kiedy w loterii wizytówkowej wygrywa tajemnicze zaproszenie do luksusowego spa o nietuzinkowej nazwie…
Lista rzeczy, które ma ze sobą zabrać do „Szkoły żon” ogranicza się do szczoteczki do zębów i jednej pary bielizny.
Julia, która porzuciła wiarę w miłość i w ogóle we wszystko, nie ma już nic więcej do stracenia, decyduje się jechać.
W niesamowitym luksusowym spa, ona i kilka innych, zwyczajnych kobiet, przeżywają przygodę życia. Zostają tam przez 3 tygodnie a po powrocie nic nie jest już takie samo…
Już nigdy żaden facet ich nie zostawi.
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 2013-04-17
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 256
Język oryginału: polski
Ilustracje:Olga Reszelska/Drew Hadley Photographs
Kiedyś chyba Paul Newman powiedział, że nie zdradza żony, bo nie sięga po hamburgera, kiedy w domu ma befsztyk... No cóż. Widocznie ona, Jadwiga Maliszewska, tym befsztykiem nie jest. Tylko kotletem. Odgrzewanym kotletem. A może nawet nie? Nawet nie odgrzewanym.
Zimnym kotletem powszednim.
- Czekaj, czekaj. Wszystko da się załatwić. Po kolei. Wstań. - Wyciągnął rękę w jej kierunku. - Idziemy na spacer. Musimy te wszystkie negatywne emocje wypuścić w kosmos.
- Ta. Coby spadły na nas ze zdwojoną siłą... - To tak nie działa. Rozpadną się na miliard kawałków. I już nie będzie tak strasznie.
RECENZJA „SZKOŁA ŻON”
Cykl: Szkoła Żon (tom 1)
AUTOR: MAGDALENA WITKIEWICZ WYDAWNICTWO: PRACOWNIA DOBRYCH MYŚLI
SZKOŁA ŻON – ODKRYJ SIEBIE NA NOWO I POZWÓL ŻYCIU ZASKOCZYĆ CIĘ PIĘKNEM!
„....nic nie dzieje się bez przyczyny. Jeżeli coś się dzieje, to tylko po to, by pociągnęło za sobą jakieś inne sznurki, które poruszą to, co musi i tak nas spotkać”.
„Szkoła Żon” to ciekawa, lekka, delikatnie erotyczna, ze szczyptą akcentu feministycznego, opleciona nutką humoru i refleksji historia, która wciąga od pierwszych stron. Pozycja, która urzeknie, zaskoczy, pokaże, że warto zawalczyć i uwierzyć w samą siebie. Nutka erotyzmu dodaje tej historii pikanterii, ale napisana jest z dużym smakiem, co działa na wyobraźnię czytelnika. Autorka pod przewrotną nazwą swojej książki „Szkoła Żon”, w niebanalny sposób pokazuje, że my kobiety musimy dostrzec w sobie piękno i wyjątkowość, że wszystko powinno zależeć od nas, to my jesteśmy najważniejsze, że powinniśmy podążać za swoimi pragnieniami, a nie oczekiwaniom innych. Muszę przyznać, że sama podczas czytania jej, przyjrzałam się swojemu życiu i wyciągnęłam odpowiednie wnioski, bo tak naprawdę zawsze my kobiety najmniej myślimy o sobie i minimalnie wyciągamy z życia coś dla siebie. Bo dzieci, nie ma czasu, nie wypada, co powiedzą ludzie, tak jest wygodniej, bo boimy się zawalczyć. A gdzie jesteśmy w tym wszystkim my i czego tak naprawdę chcemy od żyć. Na to najważniejsze pytanie musimy sobie odpowiedzieć sami. A ta pozycja skłoni nas do refleksji. Całość napisana jest rewelacyjnie, z dużym wyczuciem i smakiem. Autorka ma lekki, przyjemny i niepowtarzalny styl, dzięki czemu książkę czyta się szybko i z czystą przyjemnością. Bohaterzy naprawdę ciekawie wykreowani, różnorodni i bardzo autentycznie nakreśleni. Zobaczymy, z czym się zmagają, co ich boli, co myślą, czują. Każda postać wiele wnosi do fabuły książki.
Julia świeżo po rozwodzie, zaczyna wszystko od nowa. Będąc, z koleżankami w klubie wygrała w loterii wizytówkowej, szkolenie dla kobiet w luksusowym ośrodku SPA.
Jadwiga ma pięćdziesiąt trzy lata, męża, który notorycznie ją zdradza, a ona tkwi w zawieszeniu, czekając, aż ją mąż w końcu dostrzeże, coraz częściej sięgając do kieliszka, by zagłuszyć kłębiące się emocje. Bała się zawalczyć o swoje szczęście.
Michalina była gotowa zrobić wszystko, dla swojego misia.
Marta zmęczona swoją codziennością, zajada swoje problemy. W końcu pierwszy raz, ktoś jej powie, że owszem jest źle, ale się ułoży, że wszystko jest w jej rękach, to ona musi zawalczyć o siebie. I małymi kroczkami musi podążać do celu.
„Nigdy nie rezygnuj z celu, tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie” H. Jackson Brown Jr.
Dostajemy historię kilku kobiet, Julii, Jadwigi, Michaliny i Marty, które różnią się od siebie całkowicie, wiekiem, wykształceniem, są na różnych etapach w swoim życiu i po różnych przeżyciach. Wszystkie trafiają do ekskluzywnego spa o przewrotnej nazwie „Szkoła Żon” położonego w sercu mazur. Każda z nich przyjechała tam z innego powodu, z innym nastawieniem i innymi oczekiwaniami. Wchodząc, za bramę szkoły będą musiały zostawić skromność, skrupuły, opory i konwenanse, jednak nic na siłę, w tej szkole niczego nie muszą, ale mogą, mają być sobą i chłonąć przyjemność z tego co oferuje. Przede wszystkim są tam dla siebie. To one tu są najważniejsze. Przez trzy tygodnie na nowo odnajdą siebie, odkryją, kim są i dowiedzą się, czego tak naprawdę pragną.
-Czym okaże się Szkoła Żon?
-Czy każda z tych kobiet podąży za swoimi pragnieniami?
-Jak odmieni się ich życie?
-Czy Michalina w końcu zacznie spełniać swoje oczekiwania, nie innych?
-Czy Jadwidze Szkoła pomoże jej małżeństwu i pozwoli jej bardziej stać się sobą?
-Czy Marta małymi kroczkami zawalczy o siebie?
-Czy Szkoła Żon przyniesie tym, kobietom rozwiązanie ich problemom?
-Czy odnajdą, to czego szukały w Szkole Żon?
Polecam.
𝗦𝘇𝗸𝗼ł𝗮 ż𝘆𝗰𝗶𝗮
Lektura 𝑆𝑧𝑘𝑜ł𝑦 ż𝑜𝑛 sprawiła mi ogromną satysfakcję, pozwalając na chwilę oderwać się od rzeczywistości. To książka, która udowadnia, że sięganie po marzenia nie jest ani naiwne, ani niewłaściwe. Towarzyszący jej klimat, zapowiadany na obwolucie, wcale nie przeszkadza w odbiorze – wręcz przeciwnie, dodaje uroku, zwłaszcza że jest przedstawiony na przyzwoitym poziomie. Jeśli ktoś nie przepada za tzw. momentami, może je bez problemu pominąć, ponieważ jest to historia, która przede wszystkim przypomina, że nigdy nie jest za późno, by zatroszczyć się o siebie i swoje potrzeby.
Teraz, po latach, zupełnie inaczej spojrzałam na tę książkę. Dwanaście lat to kawał czasu. Zmieniłam się, nie tylko fizycznie, ale także mentalnie. Choć w środku wciąż drzemie we mnie młoda kobieta, to jednak umysł mam bardziej dojrzały, a za sobą spory bagaż doświadczeń. Wtedy potraktowałam tę książkę jako miły przerywnik między innymi, a teraz poświęciłam jej więcej uwagi i stwierdziłam, że warto było po latach ponownie przeczytać tę samą historię. Erotyka w wykonaniu Magdaleny Witkiewicz jest bliższa powieści obyczajowej z nutą subtelnej pikanterii, co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że istnieje literatura tego gatunku, którą można czytać z prawdziwą przyjemnością. Udowadnia, że sceny intymne można opisać pięknie i delikatnie, bez taniej dosadności, dzięki czemu, zamiast wywoływać niesmak, dodają historii wyjątkowego charakteru.
𝑆𝑧𝑘𝑜ł𝑎 ż𝑜𝑛 to przewrotna historia, odbiegająca od utartych schematów i oferująca wciągającą opowieść. To jednak nie wszystko – pod lekką, pełną zmysłowości warstwą kryją się kolejne, coraz głębsze znaczenia. Każda z bohaterek wnosi do fabuły własną historię, a ich losy splatają się w fascynujący sposób. Michalina, Jadwiga, Julia, Aleksandra i Anna – każda z nich ma do opowiedzenia inną, ale równie ciekawą i intrygującą historię. Ich przeżycia mogą być opowieściami każdej z nas, ponieważ to, co je spotkało, może przydarzyć się także nam. Każda z bohaterek jest unikalna i przedstawiona w sposób, który podkreśla jej wyjątkowość. Znajdują się na różnych etapach życia, co wpływa na ich cele, spojrzenie na świat i sposób interpretowania pewnych sytuacji. Dzięki temu każda z nich wynosi ze 𝑆𝑧𝑘𝑜ł𝑦 ż𝑜𝑛 własną, indywidualną lekcję.
𝐶𝑜 𝑚𝑎 𝑏𝑦ć, 𝑡𝑜 𝑏ę𝑑𝑧𝑖𝑒, 𝑎 ż𝑦𝑐𝑖𝑒 𝑛𝑖𝑒 𝑘𝑜ń𝑐𝑧𝑦 𝑠𝑖ę 𝑡𝑒𝑟𝑎𝑧. […] 𝑊𝑖𝑒𝑠𝑧, 𝑚𝑜𝑗𝑎 𝑚𝑎𝑚𝑎 𝑚ó𝑤𝑖ł𝑎 𝑚𝑖 𝑧𝑎𝑤𝑠𝑧𝑒, ż𝑒 𝑛𝑖𝑐 𝑛𝑖𝑒 𝑑𝑧𝑖𝑒𝑗𝑒 𝑠𝑖ę 𝑏𝑒𝑧 𝑝𝑟𝑧𝑦𝑐𝑧𝑦𝑛𝑦. 𝐽𝑒ż𝑒𝑙𝑖 𝑐𝑜ś 𝑠𝑖ę 𝑑𝑧𝑖𝑒𝑗𝑒, 𝑡𝑜 𝑡𝑦𝑙𝑘𝑜 𝑝𝑜 𝑡𝑜, 𝑏𝑦 𝑝𝑜𝑐𝑖ą𝑔𝑛ęł𝑜 𝑧𝑎 𝑠𝑜𝑏ą 𝑗𝑎𝑘𝑖𝑒ś 𝑖𝑛𝑛𝑒 𝑠𝑧𝑛𝑢𝑟𝑘𝑖, 𝑘𝑡ó𝑟𝑒 𝑝𝑜𝑟𝑢𝑠𝑧ą 𝑡𝑜, 𝑐𝑜 𝑚𝑢𝑠𝑖 𝑖 𝑡𝑎𝑘 𝑛𝑎𝑠 𝑠𝑝𝑜𝑡𝑘𝑎ć. 𝐼 𝑐𝑜ś 𝑤 𝑡𝑦𝑚 𝑐ℎ𝑦𝑏𝑎 𝑗𝑒𝑠𝑡.
Mężczyźni w tej historii zawiedli swoje kobiety, zmuszając je do wzięcia spraw w swoje ręce. Julia, Marta, Jadwiga i Michalina trafiły do tego miejsca z powodu swoich nieudanych relacji – dla nich samych, ale również w poszukiwaniu siebie. Pobyt w tym miejscu pozwala im dostrzec, ile tak naprawdę są warte. Kobiety mogą na siebie liczyć, choć dzieli je wiek i życiowe doświadczenia. Za każdą z nich stoi nieudany związek. Obwiniają się za wszystko i próbują w Szkole Żon dowiedzieć się, co jest z nimi nie tak. Mają się tu nauczyć dbania o siebie, asertywności i doceniania swojej wartości. A także tego, że to nie z nimi jest coś nie tak, a z mężczyznami, z którymi związały swoje życie. Ten totalny relaks, wszechobecna cisza, leśna głusza i te trzy tygodnie wycięte z życiorysu uświadamiają kobietom, że wcale nie muszą harować jak konie. Czytanie kolorowych poradników przypomina stosowanie przepisów polskiego prawa, gdzie jeden mówi, żeby otworzyć drzwi, a drugi, żeby je zamknąć. Brakuje tu logiki i spójności, bo każda z nas jest inna, a próba szufladkowania nas za pomocą poradników nie prowadzi do niczego dobrego. Umilanie sobie życia nadmiarem jedzenia i codziennym kieliszkiem wina, bezmyślnym gapieniem się w telewizor także nie. Czasem wystarczy po prostu spełniać dobre uczynki i otworzyć się na innych.
Każda kobieta ze 𝑆𝑧𝑘𝑜ł𝑎 ż𝑜𝑛 pragnie coś ukryć. Jadwiga – zamiłowanie do alkoholu, Michalina – pokrzywione relacje z matką, Anka – prawdziwy powód pobytu w tym miejscu, a Julia chciała ukryć Konrada w szafie i pozwolić mu wychodzić, kiedy tylko miałaby na to ochotę. Niezwykły jest ten zespół kobiet o tak ogromnej rozpiętości wiekowej i zróżnicowanym bagażu życiowym. Pomagają sobie, wspierają, dodają wzajemnie odwagi, doradzają i dzielą swoimi doświadczeniami. To nie zajęcia i warsztaty, które zapewniła im szkoła, były dla nich najważniejsze, lecz przyjaźń, która zrodziła się pomiędzy nimi, i wsparcie, jakiego sobie wzajemnie udzielały. Różniły je doświadczenia, punkt widzenia oraz niezwykła mieszanka charakterów i poglądów na życie, ale to wzajemne wsparcie było tym, czego najbardziej potrzebowały. Z biegiem czasu coś zaczynało się w nich zmieniać.
Z upływem lat odebrałam tę powieść zupełnie inaczej. Zapewne miały na to wpływ zarówno mój bagaż życiowych doświadczeń, jak i moja czytelnicza dojrzałość. 𝑆𝑧𝑘𝑜ł𝑎 ż𝑜𝑛 to mądrze napisana książka. Tzw. momenty mają swoje miejsce w tej książce, ale nie stanowią jej głównego sensu, ponieważ Magdalena Witkiewicz chciała przekazać coś zupełnie innego.
𝑆𝑧𝑘𝑜ł𝑎 ż𝑜𝑛 to wspaniała historia obyczajowa, która pod płaszczykiem lekkiej i zabawnej fabuły zabarwionej erotyzmem ukazuje dramaty oraz codzienne zmagania zwykłych kobiet, takich jak Ty i ja. Kobiet porzuconych, zdradzonych, niedocenianych, topiących smutki w alkoholu. To historia na wskroś prawdziwa, ale budząca nadzieję. To my, kobiety, jesteśmy filarami domu, strażniczkami domowego ogniska, współczesnymi siłaczkami, które potrafią znieść wiele, ale również potrafimy zawalczyć o siebie, gdy zajdzie taka potrzeba. Wtedy mąż, partner czy kochanek zauważy, że jesteśmy istotami żywymi, myślącymi, czującymi… i że trzeba o nas walczyć.
Żona od siatek z zakupami, szmat i garów, kochanka od całusów, czułości i drogich prezentów. Stłamszone, zmęczone, do granic możliwości, zaspokajające kulinarne zachcianki męża. Drogie panie, czy to nie my same wciskamy się dobrowolnie w nadmiar obowiązków, a potem narzekamy, że tak jest? Od początku istnienia związku powinnyśmy ustalić nasze granice, podział obowiązków i zasady współpracy pomiędzy partnerami. Zamiast wspólnie cieszyć się życiem i iść w tym samym kierunku, utknęłyśmy w codziennej rutynie, zatracając radość i sens bycia razem.
To, co Magdalena Witkiewicz przedstawia w 𝑆𝑧𝑘𝑜𝑙𝑒 Ż𝑜𝑛, jest jak muzyka – jak najpiękniejszy obraz. Subtelne, wysmakowane, delikatne jak muśnięcie pióra, bez wulgarności i nadmiaru zbędnych słów. Wszystko zgrane, idealne, dopieszczające zmysły… Ta książka nie ma na celu wzbudzania niskich instynktów, lecz przekazanie istotnych refleksji i przemyśleń, czegoś głębszego. Wartości, które w życiu są najważniejsze: miłość, przyjaźń, wsparcie, dobre słowo i zrozumienie problemów innych.
Powieść momentami może wydawać się zbyt słodka i opierać na życiowych schematach, ale jest interesująco skonstruowana i warta uwagi. 𝑆𝑧𝑘𝑜ł𝑎 ż𝑜𝑛 to przede wszystkim barwna i sprytnie poprowadzona opowieść o prostych pragnieniach oraz trudności w sięganiu po szczęście – niezależnie od płci. Powieść porusza trudne tematy, takie jak uzależnienie od partnera, zdrady, rozwód, macierzyństwo czy problemy z alkoholem. Magdalena Witkiewicz umiejętnie zachowała równowagę, tworząc historię, która skłania do refleksji. To książka, którą warto przeczytać i przemyśleć – zarówno dla siebie, jak i dla dobra partnera.
𝐽𝑒𝑠𝑡𝑒ś 𝑑𝑙𝑎 𝑘𝑜𝑔𝑜ś 𝑑𝑜𝑏𝑟𝑦, 𝑠𝑡𝑎𝑟𝑎𝑠𝑧 𝑠𝑖ę 𝑟𝑜𝑏𝑖𝑠𝑧 𝑑𝑙𝑎 𝑘𝑜𝑔𝑜ś 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑜, 𝑎 𝑝𝑜𝑡𝑒𝑚 𝑧𝑜𝑠𝑡𝑎𝑗𝑒𝑠𝑧 𝑧 𝑛𝑖𝑐𝑧𝑦𝑚.
"Kiedyś przeczytała, że nie ma brzydkich kobiet, są tylko zaniedbane. I coś w tym było."
Tego to się nie spodziewałam...
Nie to, żeby zdziwił mnie cytat, który przytoczyłam Wam na wstępie, mam na myśli to, że czuję się zaskoczona "Szkołą żon" w całej swej okazałości. Ukazuje nam ona zupełnie inne oblicze Magdaleny Witkiewicz, znanej jako specjalistka od szczęśliwych zakończeń. Choć książka okazała się całkowicie odmienna od pozostałych powieści autorki, muszę przyznać, że tego pozytywnego finału nie zabrakło i tu. Tylko charakter tej historii jest inny, bardziej frywolny, ale nie pozbawiony też moralizatorskiego wydźwięku.
"Szkoła żon" to powieść, w której przybliżona zostaje nam placówka, gdzie kształcą się kobiety. I choć nazwa może sugerować, że panie mają tam odebrać nauki mające na celu udoskonalenie swoich kobiecych umiejętności, celem przypodobania się mężczyznom - nic bardziej mylnego. Uczestniczki szkolenia mają przede wszystkim odnaleźć siebie i nauczyć się dbać o swoje potrzeby. My wszystkie mamy skończyć z poczuciem, że stanowimy dodatek do mężczyzn, same w sobie jesteśmy wyjątkowe i nie potrzebujemy do tego obecności płci przeciwnej. Wszelkie zabiegi pielęgnacyjne powinnyśmy podejmować wyłącznie dla siebie, a podczas zbliżeń pamiętać o zaspokajaniu swoich potrzeb.
Takiej terapii poddane zostają cztery bohaterki. Oczywiście, kobiet uczestniczących w szkoleniu jest więcej, jednak to właśnie ich poczynaniom przyglądamy się w szczególny sposób. Julia, Michalina, Marta i Jadwiga vel Jagoda - kobiety znajdujące się w zupełnie innym miejscu w życiu, których losy niespodziewanie zetknęły się w "Szkole żon". Każda z nich udała się w to miejsce z innych pobudek i z całkowicie odmiennym nastawieniem. Bohaterki miały różne oczekiwania i, co ciekawe, uległy one zmodyfikowaniu w miarę rozwoju akcji.
Już sama historia wyróżnia się na tle pozostałych książek autorki, a jeśli dodać do tego nagromadzenie scen erotycznych... Tak, nie znałam Magdaleny Witkiewicz od tej strony. Ale, nie musicie się obawiać, zbliżenia opisane zostały naprawdę ze smakiem i co więcej, mocno oddziałują na kobiecą wyobraźnię.
W końcowych partiach książki znalazłam informację, że powieść można czytać bez scen seksu i na niczym ona nie straci. Trochę trudno mi się z tym zgodzić, uważam że opisy zbliżeń mają ogromne znaczenie w procesie terapeutycznym jednostki. Czytając "Szkole żon" czułam się jakbym to ja sama znajdowała się w tej placówce i wspólnie z bohaterkami doświadczała tego wszystkiego. Wspólnie z nimi nabierałam pewności siebie i odczuwałam przyjemność płynącą z opisywanych scen. Myślę, że to ważna lektura, dzięki której nie będziemy mogły zapomnieć o tym, jak ważne jesteśmy.
"Szkoła żon" może wywoływać kontrowersje, ale też nauczyć świadomości własnego ciała oraz drzemiącego w nim piękna. Bo prawdą jest, że nie ma brzydkich kobiet, są tylko takie, które z różnych powodów przestały o siebie dbać. A przecież kluczem do szczęścia jest akceptacja siebie.
Serdecznie polecam na poprawę humoru, ale też i po to, by zajrzeć w głąb siebie.
Moja ocena 8/10.
Takiej odsłony autorki to jeszcze nie znałam!
Ta książka to pikantna lecz absolutnie nie wulgarna propozycja dla nas, kobiet.
I chociaż tytuł może być mylący, może wywoływać kontrowersje (zwłaszcza w środowisku feministycznym) to po przeczytaniu tej lektury wszystko staje się jasne i zaskakujące.
Er*tyk ale odpowiednio wyważony, który wcale nie stawia mężczyzn na piedestale jak może nam sugerować okładka tylko uczy nas, kobiety, jak być szczęśliwymi.
Jak zaakceptować siebie, jak pozwolić sobie na to, by mieć coś od życia.
Dostrzec zalety, wady i chcieć zmiany na lepsze.
To opowieść pozornie lekka i bardzo sensualna skrywa w sobie głębokie przesłanie typowo kierowane do płci pięknej.
Tak, pięknej - bo każda z nas taka jest i właśnie o tym jest ta historia.
Opowiada ona losy kilku różnych kobiet, które dostały się do elitarnej szkoły żon.
Każda z nich miała inne oczekiwania, każda miała swój cel.
Jednakże jaka jest prawda?
Co im uświadomił pobyt w tej placówce?
Tę propozycję można śmiało czytać z wypiekami na twarzy, kartki w zasadzie same się przewracają, tak szybko idzie jej czytanie!
Z pewnością pobudza zmysły ale także skłania do refleksji.
Czasami człowiek miał ochotę potrząsnął niektórymi bohaterkami, obudź się kobieto!
Nie widzisz, co się dzieje? Co Cię ciągnie na dno?
Ale przyznam z satysfakcją, że nasze kobietki się ogarnęły dzięki pobytowi w Szkole żon, przeżyły niezapomniane przygody (niektóre bardzo dogłębnie realizowały program) a nawet znalazły miłość.
I to nie tylko tą w relacji damsko męskiej ale przede wszystkim miłość do siebie samej.
Cieszę się, że mogłam poznać tę propozycję dzięki autorce i jej wydawnictwu, bowiem ta niedługa acz treściwa książka otwiera oczy na pewne aspekty.
Ja, jako kobieta czuję, że długo ją będę mieć w pamięci i niektóre rzeczy mogę z niej wyciągnąć dla siebie.
Kolejny raz powtarzam, lubię ponowne wydanie książki, która kiedyś była - dzięki temu poznaję takie historie jak ta, bowiem nie czytałam pierwotnej wersji.
W tamtym czasie pochłaniałam głównie horrory.
Teraz,w kwiecie wieku doceniam przesłanie.
Szkołę żon poleciła mi koleżanka, mówiła że świetna i powinni przeczytać wszyscy a zwłaszcza wszyscy faceci. Czy podzielam jej zdanie? Nie do końca...
Owszem, ciekawa i wciągająca, jednak po takiej rekomendacji spodziewałam się jakichś głębszych odczuć, zwłaszcza z mojej strony bo odczucia bohaterek były dość "głębokie". Miałam nadzieję że książka ukaże czarno na białym jak kobiety są wykorzystywane w relacjach damsko-męskich, że często pracują na dwa etaty - jeden zarobkowo, drugi w domu. Moje oczekiwanie nie zostały zaspokojone, choć podejrzewam że celem autorki nie było ukazanie takiego stanu rzeczy. Ot, miałam za duże wymagania co do tej książki.
Co dostałam? Erotyk. Oceniając na tle innych książek z tej kategorii, ta wypadła dobrze. Oceniając ogólnie czy mi się podobała powiedziałabym że raczej nie. Bohaterki były nijakie, poza dziecinną Michaliną i wszystkiego bojącą się Jadwigą, wszystkie zlewały się w jeden charakter. Szczególnie irytującą osobą była Ewelina, nie wiem w jakim celu autorka kazała czytającemu poznawać ją bliżej, zwłaszcza że raz była stanowcza i władcza a za chwilę delikatna i bez własnego zdania.
Pomysł na fabułę był dobry, szkoła - SPA dla kobiet samotnych, wycofanych, nieznających swojej wartości. Pobyt w tym przybytku miał wydobyć z każdej wewnętrzne piękno, nauczyć je zaspokajania własnych potrzeb, pomóc zrelaksować się, odprężyć i najważniejsze - co dzieje się w szkole żon, zostaje w szkole żon.
Pomysł dobry, wykonanie... No cóż... Średnie.
Wracając do koleżanki, nie rozumiem w jakim celu mieliby tę książkę przeczytać mężczyźni. Nie wniosła nic ciekawego do mojego życia, nie pokazała żadnych sytuacji przy których normalny mężczyzna mógłby stwierdzić "o faktycznie, może ja też robię to źle". Nie wspomnę o sytuacji zdrady w związku bo chyba każdy ma świadomość i wrodzoną umiejętność rozpoznawania dobra i zła.
Podsumowując, książka przeciętna, dobry erotyk, dla zabicia czasu, jeśli akurat ta pozycja kurzy się na półce to można po nią sięgnąć.
Tytuł tej powieści od razu skojarzył mi się z przeczytaną jakiś czas temu „Szkołą dla mężów” autorstwa Wendy Holden. Zastanawiałam się, czy znajdę w niej jakieś podobieństwa do angielskiej powieści, a może będzie wręcz przeciwnie… Po lekturze „Zamku z piasku” Pani Magdaleny Witkiewicz miałam pewne wyobrażenia, czego mogę się spodziewać. Ale tym razem autorce udało się naprawdę mnie zaskoczyć. „Szkoła Żon” to tak naprawdę ekskluzywny pensjonat na Mazurach, położony nad jeziorem, w otoczeniu lasu, w którym kobiety (nie tylko żony) mogą spędzić urlop, wakacje, wczasy oddając się przeróżnym przyjemnościom. Ideą tego 3-tygodniowego pobytu jest to, aby „uczennice” uwierzyły w siebie, poznały swoją wartość i zmieniły sposób patrzenia na świat i na mężczyzn. Kobiety mają wyjechać stąd zrelaksowane i piękniejsze zarówno na ciele, jak i na duszy. Poznajemy bliżej cztery bohaterki, które odwiedzają to miejsce z zupełnie różnych powodów. Jadnak cel pobytu pozostaje ciągle ten sam – wszystko czego tu doświadczają jest dla nich, dla ich dobrego samopoczucia, przełamania stereotypów i własnych zahamowań.
Czy pobyt w „Szkole żon” rzeczywiście odniesie skutek? Czy bohaterki ulegną wewnętrznej przemianie? Czy zyskają pewność siebie?
Powieść obfituje w wiele naprawdę śmiałych scen erotycznych, które początkowo jakoś mi nie pasowały do stylu autorki. Ale muszę przyznać, że zostały one opisane z wrażliwością, nie przekraczając granicy dobrego smaku. Zresztą w miarę poznawania kolejnych wydarzeń erotyzm przestaje razić i staje się integralną częścią całej historii. Powieść nabiera coraz więcej cech stylowych autorki.
„Szkoła żon” to niezwykle odważna, ale i przepełniona optymizmem książka, której zadaniem jest wzmocnić wiarę płci pięknej we własne możliwości. Bo to od nas tak naprawdę zależy jak będzie wyglądało nasze życie i co z nim uczynimy.
A co z podobieństwem do powieści Wendy Holden…?
Oczywiście możnaby się go doszukiwać i odnaleźć wspólne elementy – szkoła z dala od domu, zajęcia grupowe i indywidualne, aspekt psychologiczny. Ale „Szkoła żon” to raczej „Szkoła dla kobiet”, w której tematem przewodnim nie jest ratowanie małżeństw i terapia prowadząca w tym kierunku, a raczej zaakceptowanie siebie, dostrzeżenie własnej wartości, piękna ukrytego w każdej z nas, bez względu na to czy mamy lat -naście, -dzieścia, czy -siąt.
Polecam.
Po „ Szkołę żon „ sięgnęłam jako przerywnik między inną literaturą i tu książka spełniła swoją rolę. Jest to moje pierwsze spotkanie z prozą pani Witkiewicz czy udane ? Trudno stwierdzić . Naczytałam się dużo pochlebnych opinii na temat twórczości pani Magdaleny i chyba wybrałam niefortunnie trochę w ciemno tę pozycję, ponieważ liczyłam na literaturę obyczajową napisaną lekkim stylem a okazało się, że jest to kolejna opowiastka ze scenami erotycznymi. Nie obiecywałam sobie zbyt wiele ale lektura „Szkoły żon „ sprawiła mi satysfakcję gdyż na moment oderwałam się od rzeczywistości. Jest to książka, pokazująca, że sięganie po marzenia nie jest ani naiwne, ani złe, a towarzyszący mu klimat, obiecywany na obwolucie wcale nie przeszkadza w czytaniu, szczególnie gdy jest podany na przyzwoitym poziomie.
Gdyby usunąć z niej zupełnie opisy seksualnych doznań , byłaby to pozycja świetna, bo każdemu pokazuje, iż nigdy nie jest za późno by zadbać o siebie i swoje potrzeby.
Erotyk w wykonaniu autorki przypomina bardziej powieść obyczajową z nutką pikanterii, co utwierdza mnie w przekonaniu, że jest na świecie tego typu literatura, którą da się czytać bez odruchu obrzydzenia.
Powieść jest chwilami przesłodzona i za bardzo korzystająca z życiowych banałów, ale ciekawie skonstruowana i warta poznania. „Szkoła żon” to przede wszystkim barwna i sprytnie opowiedziana historia o prostych tęsknotach i nieumiejętności sięgania po szczęście - to trapi zarówno płeć piękną, jak i tę uważaną za brzydką.
Podsumowując jest to lekka i przyjemna lektura obyczajowo-erotyczna, która przynosi odprężenie, która wywołuje rumieńce, przeczytana przeze mnie w jeden wieczór.
Nie polecam osobom dla których seks to temat tabu.
"Wiesz, moja mama mówiła mi zawsze, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Jeżeli coś się dzieje, to tylko po to, by pociągnęło za sobą jakieś inne sznurki, które poruszą to, co musi i tak nas spotkać. I coś w tym chyba jest."
„Szkoła żon” to już trzecia powieść tej autorki jaką przeczytałam i muszę przyznać, że znowu jestem mile zaskoczona. Jako, że dałam sobie chwilę odpoczynku od zbrodni i śledztw, miło było przeczytać coś typowo kobiecego.
"Szkoła żon"
Wydawnictwo: Filia
Ilość stron: 256
Kategoria: literatura współczesna
Cztery kobiety, cztery historie.
Julia jest świeżo po rozwodzie, jej mąż wolał swoją sekretarkę. Julia jest zadbaną kobietą, szczupłą i piękną. Kiedy na pocieszenie, jej przyjaciółki zabierają ją do restauracji, poznaje tam pewnego Konrada i przy okazji wygrywa nagrodę w konkursie. Ma wyjechać na trzy tygodnie do zmysłowej „Szkoły żon” i uczyć się jak być żoną idealną, a przynajmniej tak się jej z początku wydaje.
Michalina to dziewiętnastoletnia dziewczyna, której życiowym celem jest zadowolenie swojego Misia i to w formie ustnej. Misio, jednak jest wiecznie niezadowolony, twierdzi, że Misia musi się jeszcze wiele nauczyć. Przypadkowo trafia jej w ręce ulotka o „Szkole żon”, a raczej jej najważniejszy (jej zdaniem) podpunkt o nauce sztuki oralnej. Prosi Misia, by ją zapisał, bo wierzy, że nauczy się jak go zadowolić.
Jadwiga kończy właśnie 53 lata, lecz duchem wciąż ma dwadzieścia parę. Mieszka z mężem Romanem, który wielokrotnie ją zdradzał. Przypadkiem dowiaduje się, że mąż zamówił jej na urodziny kolczyki, jest wniebowzięta. Jednak w dniu urodzin mąż „zapomina” dać jej prezent, a piękne kolczyki widzi na uszach swojej sąsiadki, młodszej od siebie o jakieś dwadzieścia lat. Świat Jadwigi po raz kolejny legł w gruzach, postanawia pojechać do „Szkoły żon”, bo wierzy, że jakimś cudem mąż zacznie ją w końcu zauważać.
Marta, to „nieco” zbyt otyła matka dwójki dzieci. Wolny czas przeznacza na podjadanie i wspominanie początku znajomości ze swoim mężem. Była wtedy taka piękna..
Któregoś dnia dzwoni do niej ciotka - założycielka „Szkoły żon” i namawia ją na udział w trzytygodniowym kursie. Marta nie jest zbyt zadowolona, bo kto zajmie się dziećmi? Ciotka jednak szybko załatwia opiekę i nie chce słyszeć żadnych wymówek. Marta nie ma wyjścia, musi jechać.
Kobiety już na pierwszym spotkaniu dowiadują się o podstawowej zasadzie szkoły, czyli „W szkole żon bielizny nie nosimy”. Wprawia je to w niemałe osłupienie. Jednak zasady to zasady. Każda z nich ma do dyspozycji swojego własnego masażystę. Jak się okazuje „Szkoła żon” ma za zadanie sprawić, aby poczuły się piękne i pewne siebie. Chodzą, więc na zajęcia, relaksują się i dobrze się bawią.
Można powiedzieć, że na chwilę znalazły się w bajce, jednak rzeczywistość szybko sprowadza je na ziemie. Ktoś usilnie próbuje zepsuć to co próbowały wypracować.
Jednakże, kobietki się nie poddają tak łatwo, wiadomo nie od dziś, że to silna płeć, więc krok po kroku udaje im się wyprowadzić wszystko na prostą.
____
Dobrze jest czasem przeczytać coś takiego typowo kobiecego. Często zapominamy o tym, że powinnyśmy stawiać siebie na pierwszym miejscu. Oczywiście, nie mam na myśli bycia egoistą, lecz raczej to, żeby nie zatracić siebie będąc w związku. Nikt nie może Ci rozkazywać, mówić co możesz ubrać a czego nie, gdzie możesz pójść a gdzie nie, lecz co najważniejsze - nikt nie może zabronić Ci być sobą i przejmować nad Tobą kontroli lub dać Ci poczucie, że nie jesteś nic warta.
„Szkoła żon” pokazuje nam, że nie warto uganiać się za kimś kto chce tylko brać a nie dawać. To obowiązkowa lektura dla osób, które są poniżane w związku lub po prostu niechciane. Nie twierdzę, że odmieni czyjeś myślenie, ale może pozwolić otworzyć oczy.
Podobały mi się bohaterki, były takie prawdziwe. Zawsze nam się wydaje, że jak ktoś jest starszy to już nie ma w nim nic ciekawego, a to wcale nie jest prawdą. Jadwiga, choć ma 53 lata to w duchu czuje się wciąż nastolatką, mimo że nie dba o siebie przesadnie, a z kolei Julia wydawać by się mogło, że skoro jest piękna to ma wszystko co chce i prowadzi kolorowe życie lub Michalina, która ma sztuczne rzęsy, paznokcie i przedłużane włosy wygląda na niezbyt mądrą, ale to wszystko są pozory. Z czego wywodzi się kolejna myśl - nie oceniaj książki po okładce.
Każdy ma jakieś problemy, jedni mniejsze drudzy większe, nieważne czy ktoś jest bogaty czy biedny, piękny czy brzydki.
Najbardziej chyba podobała mi się transformacja Michaliny, bo z początku nie byłam jej zwolenniczką. Nie mogłam zrozumieć jak można być tak zaślepionym i głupim. Tutaj ta zmiana była bardzo zauważalna, miałam nadzieje, że w końcu coś do niej dotrze i na szczęście tak się stało. Niestety, nie mam cierpliwości do takich ludzi, więc z początku niezbyt chętnie podchodziłam do jej historii.
Jeśli chodzi o fakt, że początkowo miała to być powieść czysto erotyczna, to cieszę się, że wyszło troszkę inaczej. Opisywane sceny miały sens i swój urok, dzięki historii bohaterek. Nie było to nudne, oklepane czy tandetne.
Doceniam autorkę za to, że pisze tak lekko. A przynajmniej czyta się to lekko i przyjemnie. Ukazuje problemy takie z jakimi borykają się ludzie na co dzień, łatwo jest dzięki temu utożsamiać się z danym bohaterem.
Ja jestem na tak, bardzo przyjemnie mi się czytało, temat uważam, za bardzo dobrze dobrany. Pokazuje jak bardzo silne są kobiety, jak ważne jest aby czuć się dobrze w swoim ciele i z samym sobą, że spełnione w związku będziemy wtedy kiedy pokochamy siebie i będziemy czuć pewność siebie w każdej sytuacji oraz żeby nigdy nie dać się stłamsić.
Powieść erotyczno - obyczajowa, która pozwala kobietom uwieżyć w siebie i pokazuje, że odrobina egoizmu nie szkodzi nikomu.
Po trzytygodniowym turnusie w luksusowym pensjonacie na Mazurach, każda z bohaterek:
- rozwiedziona Julia,
- zdradzana Jadwiga,
- patrząca jak w obrazek w swojego faceta Michalina,
- wychowująca dzieci Marta
odmieniają całkowicie swój życie, zmieniają sposób patrzenia na świat, na mężczyzn, dostrzegają własne potrzeby, dostrzegają swoją wartość i atrakcyjność. To nie tylko zmiana fryzury, czy stylu ubierania, ale zmiana postrzegania siebie i swojej wartości.
Zachęcam do czytania
Rynek czytelniczy z pewnością się już nasycił literaturą erotyczną. Ale trzeba pamiętać, że nie wszystkie powieści są pokroju Greya. Magdalena Witkiewicz to dla mnie gwarancja dobrej literatury, chociaż jest specjalistką od gatunku obyczajowego, to za namową wydawnictwa popełniła erotyk. Z jakim skutkiem?
Na kartach powieści przewijają się cztery główne bohaterki, które na swoich barkach targają większy, lub mniejszy bagaż doświadczeń. Dzieli je wszystko wiek, charakter, status społeczny, ale łączy je jedno - zapomnienie o sobie i własnych potrzebach oraz życie, lecz dla kogoś, a nie dla siebie.
Julia - przeżywa trudne chwile po rozwodzie z mężem, który porzucił ją dla młodszej sekretarki. Jadwiga - nauczycielka, która ucieka w świat literatury, gdyż tylko tam może odnaleźć prawdziwe uczucia i emocje, a jej związek dawno wymarł. Michalina to z kolei młoda osoba, która wkracza w dorosłe życie, które kręci wokół Misia. To dla niego rezygnuje z marzeń i planów zawodowych, tylko czy warto? Marta - matka dwójki dzieci, która stresy i problemy zajada czekoladkami, przez co jest coraz większa. Wszystkie bohaterki spotykają się na turnusie w sensualnej "Szkole żon".
"Szkoła żon" to ekskluzywny pensjonat, który został stworzony z myślą o kobietach. To w tym miejscu panie mają uwierzyć w siebie, poczuć swoją wartość i stać się pełnokrwistymi wampami. Uczestniczki turnusu mają zarówno zajęcia obowiązkowe, jak i dodatkowe, które prowadzone w niekonwencjonalny sposób. Obowiązują tutaj także nietypowe "mundurki" na każdy dzień tygodnia. Każda kursantka jest dokładnie sprawdzana i musi podpisać klauzule poufności, bowiem żadne informacje nie mogą wyjść za mury budynku.
Magdalena Witkiewicz stworzyła historię, skierowaną głównie do kobiet. Kobiet, które pragną zmysłowości, erotyki, ale najważniejszym punktem zwrotnym jest odzyskanie wiary w siebie, poczucia się znów atrakcyjną oraz odnalezienia celu w życiu. Pod płaszczem prostego schematu skrywa się wysublimowana powieść, którą można potraktować w kategorii poradnika, dzięki któremu każda kobieta popatrzy na siebie z nowej, lepszej perspektywy.
"Szkoła żon" to powieść, która pod warstwą erotyczną skrywa przesłanie, przez co nabiera wartości. Lekturę czyta się błyskawicznie za sprawą prostego warsztatu,barwnych dialogów oraz ciekawej kreacji bohaterów. Książka jest idealną propozycją wakacyjną. Polecam.
Magdalena Witkiewicz – autorka powieści obyczajowych, wierszyków i jednej książki dla dzieci. Na swoim blogu napisała, że jest analitykiem marketingowym z wykształcenia i pisarką z zamiłowania. Jej książki poprawiają nastrój, zawsze kończą się dobrze, dają czytelnikowi uśmiech. Nie wiem czy wszystkie, ale te, które przeczytałam – na pewno. Miałam przyjemność przeczytać Opowieść niewiernej, Balladę o ciotce Matyldzie, no i Szkołę żon, o której chcę dzisiaj opowiedzieć. Jest to drugi tom Serii z Tulipanem, czyli polskie autorki zmysłowo i erotycznie Wydawnictwa Filia, cyklu przeznaczonego dla dorosłych czytelników.
Julia właśnie rozwiodła się z mężem. Świętuje to wydarzenie z przyjaciółkami w jednym z warszawskich lokali. Niby od niechcenia bierze udział w loterii wizytówkowej i wygrywa pobyt w Szkole żon. Tego samego dnia, śledząc niewiernego męża, do lokalu trafia również Jadwiga. Zachęcona ulotkami reklamowymi oraz rozgoryczona zachowaniem wieloletniego partnera, postanawia zrobić coś dla siebie. Michalina jest kelnerką i dziewczyną Misia. Pragnie spełnić każdą jego zachciankę, dlatego pragnie jechać do szkoły żon. Marta natomiast jest szanowanym prawnikiem. Poświęciła się dla dzieci, zapominając o sobie. Sposobem na rozładowanie stresu jest jedzenie. Nietrudno się domyślić, że niesie to ze sobą znaczny przyrost wagi. Ewelina, właścicielka Szkoły żon, namawia Martę na odpoczynek w swoim hotelu. Cztery kobiety, cztery osobowości, cztery problemy… Czy jedno luksusowe SPA oraz założenia Szkoły żon zdołają im pomóc? O tym już każdy czytelnik musi się sam przekonać.
Szkoła żon jest powieścią erotyczną. Została w niej zaakcentowana zmysłowość, cielesność oraz potrzeba fizycznego spełnienia. Nie ma tu jednak wulgarnych, czysto pornograficznych scen, ale raczej subtelny erotyzm, postawienie na klimat, atmosferę, potrzeby bohaterów. Jedne opisy są więc bardzo zmysłowe, inne smakują malinami, a jeszcze inne działają na wyobraźnię. Czy są dobre? Nie wiem. Niektóre na pewno zatrzymują. Czasem miałam wrażenie, że jest ich za dużo, że są do siebie za bardzo podobne, że spokojnie mogłoby ich nie być, albo można by je skrócić. Tyle że wtedy nie byłaby to powieść erotyczna…
Szkoła żon jest powieścią o kobietach, o ich potrzebach, uczuciach, pragnieniach. Nikt nie jest szczęśliwy, jeśli żyje tylko dla innych. Partner, mąż, dzieci, praca, zarabianie… To wszystko jest oczywiście bardzo ważne, ale nie może być sensem i celem. Czasem trzeba pomyśleć o sobie, o własnej przyjemności, pokochać siebie. Dlatego uczennice Szkoły żon mają przede wszystkim zadbać o własne potrzeby emocjonalne, cielesne, duchowe. Nie ma brzydkich kobiet, są tylko kobiety zaniedbane i niewierzące we własną wartość. Ten aspekt powieści Witkiewicz bardzo ładnie podkreśliła. Nawet pięćdziesięciotrzyletnia Jadwiga poczuła się atrakcyjna, kiedy zaakceptowała siebie, zadbała o odpowiednią fryzurę, makijaż, nauczyła się akceptować kobiecość. A co najważniejsze, zrobiła to dla siebie, nie dla męża.
Szkoła żon jest powieścią o trudnych relacjach międzyludzkich, o tym, że zarówno kobiety jak i mężczyźni czasem wchodzą w dziwne, niedające szczęścia związki. Trudno się z nich uwolnić. Często zostawiają rany, odciskają piętno na życiu, niewolą. Witkiewicz opowiedziała nam historie ludzi zranionych, którzy podjęli walkę o szczęście. Nie była ona łatwa, ale na pewno opłacalna. Czasem, żeby zapomnieć i zacząć od nowa ,trzeba spalić za sobą mosty, tak, jak zrobili to Julia i Konrad, a czasem wręcz odwrotnie, należy odbudować relacje z rodziną, jak w przypadku Michaliny. Nie istnieje jedna recepta na życie. O szczęście trzeba walczyć cały czas.
Czuję niedosyt. Jak dla mnie Szkoła żon za szybko się skończyła. Chętnie poczytałabym jeszcze o losach bohaterów. Historia Julii została w pewien sposób domknięta, ale chciałabym się dowiedzieć, jak wygląda życie Michaliny, czy spełniła swoje marzenia, naprawiła relacje z rodziną, co dla niej jest ważne teraz? Bardzo ciekawy jest też wątek Marty oraz jej walki z nadwagą. I jeszcze Jadwiga… Szkoła żon niewątpliwie ją zmieniła. Może kolejna powieść o tych bohaterkach? Nie musi być erotyczna.
Szkoła żon jest lekką, niezobowiązującą lekturą przy której można miło spędzić czas. Idealna zarówno na ponury, chłodny dzień, jak na gorący, letni wieczór. Głównie dla pań, ale polecam też panom, aby poznali potrzeby i dylematy partnerek. Może dzięki lekturze lepiej je zrozumieją?
Szkoła uczy, bawi, wychowuje, a co może zaoferować swoim uczennicom szkoła żon? Wiedzę z zakresu gotowania, sprzątania i doglądania ogniska domowego? W dzisiejszym świecie i nazwa i to, co potencjalnie może zaoferować jakoś rozmija się z tym co chcą osiągnąć kobiety, a przynajmniej część z nich deklaruje, że chce. Czym więc może kusić takie miejsce współczesną kobietę, spełniająca się na wszystkich frontach codziennego życia i jakiej nie obcej jest wysiłek z kategorii długości maratońskiej i to z przeszkodami? Odkurzonymi przepisami, receptami domowych mikstur dającym radę wszystkim plamom i każdemu brudowi? Co kryje się za murami tej szczególnej placówki edukacyjnej? Stereotypy czy coś wręcz odwrotnego, czego żadna z pań chcąca skorzystać z tego co tajemniczo zapowiada reklama nie spodziewa się?
Żony, matki, kochanki i singielki z odzysku, po prostu kobiety jakich miliony, przypadkiem, świadomie i z ciekawości na kilka tygodni wybierają pobyt w Szkole Żon. Julia wygrała pobyt podczas wieczoru, gdy świętowała swój rozwód, Jadwiga chciała odpocząć, Michalina miała zdobyć niezbędną według pewnej osoby wiedzę, no a Marta - Marta dostała ten wyjazd niejako w prezencie od dobrej wróżki. Każda z nich miała własny powód by wybrać się na trzytygodniowe szkolenie, ulotka reklamowa mówiła wiele, ale nie do końca to, co zapowiadała nazwa ośrodka. Luksusowe wnętrza, dość niekonwencjonalne zasady pobytu dla uczestniczek i coś jeszcze obietnica niezwykłej właścicielki Szkoły Żon, Zmysłowej Szkoły Żon ... Mazurskie krajobrazy, standard pięciogwiazdkowego hotelu, obsługa gotowa na wszystko,w pełnym tego słowa znaczeniu i one, raczej nie do końca przypuszczające z czym i kim przyjdzie im się zmierzyć. Po pierwsze zasady, nie dla każdej od razu do przyjęcia, po drugie zajęcia - nie zawsze dotyczące perfekcyjnego prowadzenia domu, a po trzecie - uczucia jakich nie spodziewały się doznać. Jest jeszcze wiedza o sobie samej, od której się ucieka lub nie chce dostrzec w zwykłym życiu, bo rani, boli, uwiera i jakoś nie przystaje do portretu, namalowanego przez siebie i opinie innych.
Poważna kobieta w średnim wieku, była żona, matka i dziewczyna jak z kiczowatej fotografii, każda z nich miała swój motyw albo znalazła go właśnie w uroczym, mazurskim zakątku gdzie zmysłowość jest jednym ze składników powietrza. Odkrywanie siebie i potrzeb nie tylko ciała raz przede wszystkim umysłu jest jednym z podstawowych zadań stawianych przed nietypowymi uczennicami. Podobno wszystko zaczyna się w głowie, ale i w niej może się skończyć to, co zdążyło zakiełkować, chyba, że skorzysta się z rad, śmiałych i nietypowych, ale czy faktycznie są one takie? Może odkrywają to, co gdzieś głęboko jest schowane, daje przyjemność i pozwala wreszcie poznać życie od tej lepszej strony? Kilkanaście dni jest w stanie zmienić wszystko? To zależy od człowieka, w końcu gdyby nie potrzeba, mniej lub bardziej świadoma chęć przeżycia lub też przynajmniej spróbowania czegoś nowego, nie byłoby w Szkole Julii, Michaliny, Jadwigi, a nawet Marty. Każda z nich miała kiedyś marzenia, a Ewelina umie wydobyć je na światło dzienne metodami niecodziennymi, lecz czy zaspokojenie zmysłów jest czymś zakazanym? No, chyba, że szuka się skandalu, w takim wypadku Zmysłowa Szkoła Żon wydaje się świetnym tematem by zadowolić pragnienie pikanterii, chociaż występuje ona jedynie w formie relacji ...
Seria z tulipanem to książki szokujące, tylko dla dorosłych, w jakich główną rolę odgrywa, no właśnie co? Tylko i wyłącznie erotyzm? Nie, nie ma go więcej niż na co dzień, współcześnie jest on obecnie wszędzie, mniej lub bardziej nagłaśniany, lecz zawsze gdzieś w pobliżu. Czasem przysłania inne rzeczy, a czasem spychany jest w najdalsze zakątki, jak więc czyta się książkę, gdzie ma stanowić ważny element? Może wszystko zależy od nastawienia jakie się ma do lektury? "Szkoła żon" tytuł trzeba przyznać, przynajmniej dla mnie, kojarzący się dość stereotypowo, lecz zapowiedź z pierwszej strony okładki budzi ciekawość - trochę sprzeczna, na pewno intrygująca i zapowiadająca ... zapowiadająca historię w jakiej wiele zdarzyć się może. Czy potwierdziły się słowa z obwoluty? Jak się okazało Magdalena Witkiewicz połączyła romantyzm, erotyzm i feminizm w jednej opowieści rozpisanej na kilka kobiecych, i nie tylko takich, głosów. Każdy z nich opowiada swoją historię, skupiając się na tym co ważne dla niego, chociaż nie zawsze zdając nawet sobie z tego sprawę. Zmysłowa atmosfera wcale w tym nie przeszkadza, ona jest dodatkiem, który daje czas na zaczerpnięcie oddechu po tym co zostało na zewnątrz i od czego wcale się nie ucieka, lecz po prostu na chwilę zostaje odstawione trochę na bok, by ważniejszym było "JA", a nie "oni" czy "my". Lektura "Szkoły żon" to właśnie moment oderwania, w jakim jestem ja i ona, czyli książka, pokazująca, że sięganie po marzenia nie jest ani naiwne, ani złe, a towarzyszący mu klimat, obiecywany na obwolucie wcale nie przeszkadza w czytaniu, szczególnie gdy jest podany w stylu Magdaleny Witkiewicz.
Na naszym rynku wydawniczym literatura erotyczna ciągle przeżywa swoje ,,5 minut’’, dlatego wykorzystując tę popularność ja również szukam z zainteresowaniem literackiej rozkoszy. Nasi rodzimi pisarze także wzięli się za tworzenie pikantnych historii, które mają pobudzić nasze zmysły. Naprzeciw realizacji ich planów wyszło wydawnictwo FILIA organizując ,,Serię z tulipanem’’ pod hasłem POLSKIE AUTORKI – ZMYSŁOWO I EROTYCZNIE. Jako pierwsza ,,wystartowała’’ Katarzyna Michalak z ,,Mistrzem’’, zaś w skład drugiej części cyklu wchodzi ,,Szkoła żon’’ Magdaleny Witkiewicz.
Do ekskluzywnego pensjonatu-Szkoła Żon, położonego w leśnej głuszy na Mazurach, trafiają cztery kobiety: Julia, świeżo upieczona rozwódka, pięćdziesięciotrzyletnia Jadwiga notorycznie zdradzana przez męża, Marta-mama dwójki dzieci szukająca spokoju i przyjemności w jedzeniu oraz Michalina, dziewiętnastoletnia barmanka, dla której liczy się tylko dogadzanie swojemu partnerowi. Przez trzy tygodnie dziewczyny mają nauczyć się, jak być piękną, pożądaną i uwielbianą przez mężczyzn.
Czy ten przepiękny budynek w środku lasu, to centrum zabaw i niecnych igraszek bogatych pań? A może chodzi tutaj o coś zupełnie innego?
Po lekturze ,,Szkoły żon’’ mam nieco mieszane uczucia. Z jednej strony jestem zachwycona ciekawym podejściem autorki do tematu, z drugiej, zbrakło mi tego, co lubię najbardziej, czyli sensacji, napiętej atmosfery oraz lawiny iskrzących relacji między głównymi bohaterami. Może gdybym nie znała wcześniej ,,Mistrza’’ Katarzyny Michalak, to obecna powieść zyskałaby w moich oczach znacznie więcej. Mimo moich drobnych uwag, najnowsza proza Magdaleny Witkiewicz zasługuje na uznanie. Początkowo śledzimy życiowe problemy Julii, Jadwigi, Marty i Michaliny. Dowiemy się skąd są i jaki mają bagaż doświadczeń. Muszę przyznać, że wszystkie dziewczyny zyskały moją niekłamaną sympatię. To bardzo naturalne, ciepłe i autentyczne osoby z ,,życia wzięte’’. Każda z nich zmaga się z jakimiś kłopotami, dlatego wizyta w luksusowym SPA ma być przyjemną odskocznią od szarej rzeczywistości.
,,To nie szkoła dla tych, których jedynym marzeniem jest służyć swojemu mężowi. To szkoła dla kobiet, które chcą złapać wiatr w żagle i poczuć się szczęśliwe. Szkoła, w której przeżywasz najwspanialszą bajkę swojego życia. Masz wszystko czego pragniesz. Relaks, strawę dla ciała i duszy’’.Wątki erotyczne są tutaj niezwykle zgrabnie połączone z obyczajowymi. Nie zawierają krzykliwej formy, wręcz przeciwnie. W sposób bardzo subtelny, delikatny i niewymuszony stanowią naturalne dopełnienie fizycznej miłości. Magdalena Witkiewicz postawiała przede wszystkim na treść i głębie przekazu. Tutaj seks nie gra najważniejszej roli. Jest on zaledwie tłem dla bieżących wydarzeń. Styl i język powieści jest niebywale lekki, swobody i wysmakowany, zaś dialogi spontaniczne, bez zbędnych, oklepanych słów i frazesów. Widać, że autorka jest wnikliwą obserwatorką ludzkich zachowań i potrafi odnaleźć się w każdym gatunku literackim.
Z czystym sumieniem polecam przeczytać ,,Szkołę żon’’ wszystkim osobom, które mają ochotę na ciekawą, zabawną, wzruszającą i refleksyjną powieść z erotycznymi elementami. To bardzo piękna, życiowa historia o kobietach i ich problemach, o miłości, szacunku do samego siebie i odrywaniu wewnętrznego piękna. Uczy, jak akceptować swoją kobiecość i jak odnaleźć główne źródło własnych pragnień. Już dziś zajrzyj do uroczego pensjonatu, w którym odnajdziesz, to, co masz w sobie najpiękniejsze. Zapraszam.
Nieobliczalna, zmysłowa, odurzająca niczym silny narkotyk! Magdalena Witkiewicz naszkicowała wyjątkową opowieść, która porusza najczulszą strunę, sięga najgłębszych zakamarków duszy i najskrytszych lęków, kompleksów, nie tylko po to, by rozbudzić kobiecość czy wyobraźnię, lecz przede wszystkim, by dodać wiary w siebie, udowodnić, jak cenna, wręcz fundamentalna jest miłość do samej siebie. Pod postacią zniewalającej i pełnej temperamentu lektury, otrzymujemy wyjątkowo hipnotyzujący rollercoaster, gwarantujący początek nowego życiowego etapu, przesyconego pełną akceptacją, głodem wrażeń, a przede wszystkim zdrowym egoizmem i docenieniem siebie samej! Bezsprzecznie, ta książka pozostanie w pamięci na bardzo długo!
Nakreślone postacie są jak najbardziej przemawiające, to ludzie z krwi i kości, pełni obaw, dylematów, niespełnionych marzeń, rozczarowań związkami, lecz również wiary w lepsze jutro. Cztery życiowo zagubione kobiety, choć różnią się stylem życia i priorytetami, tak samo pragną szczęścia i prawdziwej miłości. I choć dla każdej z nich oznacza to zupełnie co innego, każda ma prawo do spełnienia największych pragnień i każda powinna uwierzyć, że do szczęścia nie potrzebuje mężczyzny, zwłaszcza takiego, który jej nie docenia i nie szanuje. Przemiana, jaką pragnie im zafundować tajemnicza, zmysłowa Szkoła Żon, to przede wszystkim zmiana nastawienia, umiejętność dbania o swoje potrzeby, doceniania i rozpieszczania samej siebie. Tak łatwo się zatracić i poświęcić życie innym, tracąc przy tym resztki godności, szczęście, sens życia... Czy pobyt na tej intrygującej, wykraczającej poza wszelkie ramy uczelni, będzie w stanie obudzić zagubioną kobiecość i zmysłowość?
Głęboka, sensualna, dotykająca duszy, lecz zarazem przeszywająca na wskroś, silnie potrząsająca! ,,Szkoła Żon" to nie tylko refleksyjna, torpedująca silnymi emocjami uczta literacka, ale także odważna opowieść o rozbudzaniu własnej kobiecości czy uczeniu się życia według własnych zasad. Magdalena Witkiewicz jak zwykle nie zawodzi i funduje swoim czytelniczkom zmysłową powieść doskonałą, w której nie sposób się nie zatracić! Polecam?
O książkach Magdaleny Witkiewicz czytałam bardzo dużo dobrego, więc z przyjemnością sięgnęłam po ,,Szkołę żon". Muszę przyznać, że ten tytuł wydał mi się bardzo intrygujący, dlatego też to właśnie ta książka wpadła w moje ręce. Byłam bardzo ciekawa, czy autorka sprosta moim oczekiwaniom jakie miałam jeśli chodzi o tę powieść.
,,Szkoła żon" to historia opowiadająca o czterech głównych bohaterach, które znajdują się w różnych momentach życia. Michalina jest po uszy zakochana w swoim mężczyźnie i dla niego postanawia odwiedzić szkołę i nauczyć się różnych praktyk, które urozmaicą ich życie. Julia jest świeżo po rozwodzie. Chociaż początkowo ma obawy co do pobytu w szkole to szybko okazuje się, że może ona odmienić jej życie. Jadwiga to kobieta, która od lat czuję się niekochana i nieatrakcyjna. Ma nadzieję, że pobyt w szkole pomoże jej nabrać pewności siebie i ponownie rozpali ogień w jej małżeństwie. Marta to bohaterka, którą zatraciła się w życiu rodzinnym. W całym tym chaosie kobieta zapomina o sobie i wszyscy są dla niej ważniejsi. Czy szkoła pomoże naszym bohaterkom pokochać siebie na nowo? Tego dowiecie się czytając ,,Szkołę żon" Magdaleny Witkiewicz.
Jak już wspomniałam ,,Szkoła żon" to książka, którą bardzo zainteresowała mnie swoim tytułem. Byłam bardzo ciekawa co się za tym kryje. Zagłębiając się w tę historię z wypiekami na twarzy śledziłam losy naszych bohaterek i nie mogłam się od lektury oderwać! Autorka mocno mnie zaskoczyła. Dostałam powieść niebanalną, z ciekawą i inną fabułą. Ta historia opowiada o odkrywaniu siebie, nauce jak od nowa pokochać siebie i jak dać się ponieść swoim pragnieniom. ,,Szkoła żon" to książka pełna humoru i lekka w czytaniu.
Akcja powieści rozgrywa się na urokliwych Mazurach, gdzie znajduje się nasza szkoła, która jest ekskluzywnym spa. Taka sceneria sprawia, że czytanie tej książki jest niezwykle przyjemne. Piękne krajobrazy, życie w luksusach. Mazury kojarzą nam się z relaksem, którego tak bardzo potrzeba naszym bohaterkom. Ale patrząc na całość stają się one miejscem przemiany. Michalina, Julia, Marta i Jadwiga uczą się pewności siebie, akceptacji swojego ciała, ale przede wszystkim jak odnaleźć w sobie siłę, aby zawalczyć o własne szczęście. Każda z nich przechodzi wewnętrzną przemianę, ale i stawia czoła własnym demonom, co sprawia, że w powieści nie braknie nam nieoczekiwanych zwrotów akcji i emocjonalnych momentów.
Cos za co pokochałam tę historię to to, że jest ona tak mocno uniwersalna. Każda z bohaterek znajduje się w innym momencie życia, co sprawia, że każda z nas czytelniczek może się z którąś utożsamić i znaleźć w niej cząstkę własnego ,,ja". Ta historia uczy nas też tego, że nie ważne ile mamy lat i ile przeżyć za sobą, nigdy nie jest za późno na nowe pokochanie siebie!
Kolejnym elementem powieści na który chciałabym zwrócić uwagę to narracja. Magdalena Witkiewicz ma bardzo lekkie pióro, co sprawia, że powieść czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Autorka zawiera w tej książce momenty humorystyczne, wzruszające, ale i okraszone nutką erotyzmu. Jednak całościowo jest to wszystko idealnie zbalansowane, a sceny łóżkowe nie sprawiają, że czujemy zażenowanie! Wręcz przeciwnie, bardzo przyjemnie się je czytało!
Reasumując, ,,Szkoła żon" to książka, którą z całą pewnością mogę polecić wszystkim kobietom, które wpadły w wir pracy, obowiązków, czy też rodzicielstwa i zatraciły w tym siebie. Ta książka mimo iż jest świetną zabawą to zawiera przesłanie, aby kochać siebie mimo wieku i doświadczeń, bo dbanie o własne potrzeby jest niezwykle ważne, choć często o tym zapominamy. Humor, ciepło i emocje, które znajdziemy w tej lekturze sprawiają, że możemy oderwać się od szarej codzienności i razem z bohaterkami przeżyć świetną przygodę w ,,Szkole żon"! Bardzo gorąco polecam Wam tę książkę!
IG: libresunn
,,Szkoła żon" Magdaleny Witkiewicz to zdecydowanie lektura dla osób powyżej 18. roku życia. Autorka z lekkością i humorem kreśli portrety bohaterek, które zmagają się z różnorodnymi problemami i wyzwaniami. Książka porusza ważne tematy, takie jak kobieca siła, niezależność oraz poszukiwanie własnej tożsamości. Przypomina nam, że jako kobiety zasługujemy na więcej niż tylko bycie żoną, matką czy kurą domową. Historia skłoniła mnie do refleksji i postawiła pytanie: czy istnieje książka obyczajowa lub erotyk, w której jedna z bohaterek pragnie znaleźć szczęście w związku, ale nie wie, jak to osiągnąć, ponieważ nigdy nie potrafiła szczytować podczas stosunku, a udaje się to jej jedynie w sytuacji, gdy sama (no wiecie). Znacie może książkę, gdzie jest taka właśnie bohaterka, która uczy się tego samego, co nasze bohaterki, ale w ciut inny sposób? Każda z nas jest inna, ma różne upodobania i oczekiwania. Jedne preferują subtelność, inne - tzw. mocną rękę.
Czytając ,,Szkołę żon", musicie być gotowe na to, że niektóre z was mogą dać się porwać tej historii i uświadomić sobie, czego naprawdę oczekują od siebie i od innych. Dzięki tej szkole każda z bohaterek odkrywa na nowo dawno ukryte uczucie kobiecości. Szkoła/Spa znajduje się w niedostępnym dla zwykłego obywatela miejscu, gdzie każda z nich staje się najważniejsza i najpiękniejsza. Nie będę zdradzać, co się tam dzieje, ale zapewniam, że dzieje się wiele! Autorka łączy elementy romansu, erotyki i literatury obyczajowej, tworząc lekturę, która bawi i skłania do refleksji.
Nasze kobiety mają swoją unikalną historię i motywację, ale wszystkie łączy pragnienie szczęścia i spełnienia. W trakcie pobytu w spa kobiety wspierają się nawzajem, dzielą swoimi doświadczeniami i uczą się, jak być silnymi i niezależnymi.
W książce poznajemy cztery główne bohaterki, które spędzają czas w luksusowym spa, gdzie pod okiem doświadczonej mentorki, Ireny, uczą się, jak być szczęśliwymi i spełnionymi kobietami.
Julia to dojrzała kobieta, która po latach spędzonych u boku niewiernego męża pragnie odnaleźć siebie i na nowo ułożyć swoje życie.
Jadwiga, wdowa po śmierci męża, czuje się zagubiona i samotna. W szkole żon szuka wsparcia i siły, by zacząć wszystko od nowa.
Michalina, zwana Misią, to młoda, nieco naiwna dziewczyna, która marzy o miłości i akceptacji. W spa uczy się, jak budować zdrowe relacje i jak być pewną siebie.
Marta to ambitna i niezależna kobieta, która odnosi sukcesy zawodowe, ale w życiu prywatnym czuje się niespełniona. W szkole żon szuka odpowiedzi na pytanie, jak pogodzić karierę z życiem osobistym.
To była niezwykła przygoda, którą kontynuuję w kolejnym tytule ,,Pensjonat marzeń", o którym wkrótce napiszę.
Wbrew tytułowi to nie jest szkoła dla tych kobiet, które marzą o służeniu swojemu mężczyznie, ale dla tych, które pragną poczuć się szczęśliwe w swoim ciele. Szkoła prowadzi zajęcia, które stanowią inwestycje w siebie. Niestety całość psują mi tutaj zajecia z seksu, w tym oralnego, a takze opisy tytch seksmasaży... Taka delikatniejsza wersja polskiego Greya... Gdyby nie opisy tych wszystkich stosunków dałabym ocenę 4.
Czy w dwudziestym pierwszym wieku są jeszcze panny roztropne? zastanawia się ośmioletnia Zuzanna, zwana Bachorem, dziecię nieprzeciętnie inteligentne,...
Dwie powieści bestsellerowej autorki w jednym tomie! Wydanie specjalne Julia jest świeżo po rozwodzie. Bardzo świeżo. Dokładnie pięć godzin i dwadzieścia...