Do książek napisanych na faktach zawsze podchodzę z dużym sentymentem. Jest wiele niespisanych historii, dlatego uważam za coś pięknego, że ktoś znalazł czas na wysłuchanie czyichś wspomnień, poświęcił czas na kwerendę, a potem ,,ubrał" to wszystko w piękną, chociaż często smutną opowieść.
Kiedyś usłyszałam od pewnej osoby, że na rynku książkowym pokazało się już tyle powieści odnoszących się do drugiej wojny światowej, że nie ma już ochoty sięgać po tego typu powieści. No cóż, każdy czyta to co lubi, nie mam więc zamiaru nikogo przekonywać do swoich racji. Szkoda tylko, że niektórzy zrobili z tego tematu czysty biznes. Bo czym innym jest spisanie wspomnień osób, które tę wojnę przeżyły, a czym innym jest napisanie opowieści czystko fikcyjnej tylko dlatego, że taka jest moda.
Myślę jednak, że te lektury są ważne zarówno do zatrzymania czasu wspomnień jak i ku przestrodze.
Takich historii jakie przydarzyły się rodzinie, która jest bohaterem tej powieści zapewne jest wiele, nie każdy jednak potrafi otwarcie o nich mówić, bo powrót do wspomnień często bywa bardzo bolesny.
Autorka na przykładzie dwóch sióstr pokazała jak różne mogą być ludzkie losy i jak różne może być piekło przetrwania.
Pięknie wykreowane osobowości bohaterów to naturalność w pełnym tego słowa znaczeniu. Myślę, że każdy kto pozna Gienię czy Franię oraz resztę ich rodziny na długo zapamięta te z pozoru zwyczajne dziewczyny.
Sylwia Kubik przeplata losy jednej z sióstr z losami drugiej, a robi to tak, że trudno jest się od lektury oderwać i trudno też zapanować nad wzruszeniem jakie cały czas towarzyszy czytaniu.
Mamy tutaj pokazane więzi rodzinne i to zarówno te mocne, pełne emocji, miłości i odpowiedzialności jak i te przepełnione egoizmem i znieczulicą.
Rodzina Gieni i Frani to jest wielodzietna i bardzo uboga w sensie materialnym, bogata jednak w empatię i miłość. Wszyscy wspierają się jak mogą, a dzieci szybko muszą dorosnąć, aby być wsparciem dla rodziców i opoką dla młodszego rodzeństwa. Trudne chwile jakich doświadczają mimo utraty sił, cierpliwości i wiary nie powodują, że się od siebie odsuwają. One ich bardziej łączą.
Takich rodziców można tylko pozazdrościć, rodziców, którzy na każdym kroku potrafią dzielić się miłością.
Ale jest również rodzina krewnych, którzy swoim egoizmem i niechęcią do drugiego człowieka potrafią nie tylko zrobić komuś z życia piekło, ale ranić nawet słowem.
Dwaj bracia tworzący dwie rodziny a jakże różni od siebie. Jeden uczuciowy i kochający, a drugi zgorzkniały i samolubny.
Podobno rodziny się nie wybiera, ale jak już się ją ma, to powinno się ją chociaż szanować.
Tragizm życia obozowego to wciąż temat na który jedni wolą milczeć a inni krzyczą o nim głośno. Autorka w bardzo obrazowy sposób przedstawia zarówno transport jak i marsza do obozu jak i później pobyt w nim. Przyznam szczerze, że tak wciągnęłam się w fabułę, że momentami czułam wręcz fizyczny ból i swędzenie całego ciała, kiedy czytałam o wszechobecnych w obozie insektach, lodowatej wodzie, którą ,,dezynfekowano" więźniów czy głodzie wyniszczającym organizmy, zwłaszcza dzieci.
Ktoś może powiedzieć, że obóz był piekłem, ale piekłem również było życie jednej z sióstr, która po ucieczce z łapanki najpierw trafiła do lasu, a następnie pod ,,opiekę: krewnych, dla których była wstydem i kulą u nogi.
Aż trudno mi było sobie wyobrazić ile to dziecko musiało przejść będąc w tak zwanym normalnym domu krewnych.
Czy tylko naziści powinni ponosić kary za bestialskie traktowanie ludzi? A co z tymi, którzy powinni wspierać, a okazywali się tak samo bezdusznymi osobami jak Niemcy?
To nie jest książka lekka, łatwa i przyjemna. Jej fabuła wywołuje bowiem ogrom emocji nad którymi nie zawsze można zapanować, ale z cała pewnością jest to książka warta przeczytania.
POLECAM z całego serca.
Nikt nie stanie ci na drodze do prawdziwej miłości Ewa zakochuje się w Kamilu, rozważa nawet, czy z nim nie zamieszkać. Mimo to Antek dalej wytrwale...
Poruszająca opowieść o miłości i wierze ponad podziałami! Mennonici stanowią zamkniętą społeczność, do której niechętnie wpuszczają obcych. Żyją wiarą...