,,Serce zdrajcy" Bena Creeda jest kontynuacją losów Rewola Rossela z ,,Miasta duchów", jednak nic nie stoi na przeszkodzi, by czytać ją oddzielnie. Ja tak zrobiłam i teraz muszę przyznać, że były jednak momenty, w których żałowałam, że nie czytałam tomu pierwszego - przede wszystkim ze względu na głównego bohatera, która wydaje się postacią mocno skomplikowaną i równie mocno fascynującą. Fabuła tego tomu toczy się w powojennej Rosji, pośród zlęknionego społeczeństwa, które żyje w świadomości, że wystarczy jedno słowo, jeden gest niepopierający komunizm, a widmo zsyłki do łagru, w którym powoli się umiera, stanie się realnością. Historia prawdziwa w ogóle oddana jest tu bardzo dobrze: poznajemy jak wygląda życie w tak totalitarnym państwie, w samych łagrach, ale i często sięgamy do czasów II wojny światowej, walki o Leningrad, o Berlin. Wszystko to oddane jest równocześnie z wyczuciem i godną podziwu dokładnością. W intrygę kryminalną wplecione są jeszcze dwa inne ciekawe wątki - muzyki klasycznej i literatury. Sama intryga jest bardzo zagmatwana, budzi podziw dla autorów za tak sprawne usnucie tak skomplikowanej intrygi w jedną całość. Styl jest surowy, a ilość detali polityczno-historycznych wymaga od czytelnika skupienia. Na pewno jest to coś co spodoba się fanom wojennego i powojennego tła historycznego, jak i powieści szpiegowskich.
Są zbrodnie, które będą was dręczyły latami. Obezwładniający mróz, przerażająca zbrodnia i glina, który zamienił skrzypce na pistolet. Wojenna...