Są zbrodnie, które będą was dręczyły latami.
Obezwładniający mróz, przerażająca zbrodnia i glina, który zamienił skrzypce na pistolet.
Wojenna przeszłość nie daje o sobie zapomnieć. Rewol Rossel, niegdyś świetnie zapowiadający się skrzypek, przed którym otwierała się wielka kariera, obecnie jest milicyjnym śledczym w Leningradzie.
Pewnej przeraźliwie mroźnej nocy zostaje wezwany do koszmarnej zbrodni. Na przecinających las torach kolejowych znaleziono pięć starannie, wręcz pedantycznie ułożonych zwłok. Dochodzenie okazuje się najtrudniejszym ze wszystkich, które Rossel dotychczas prowadził. I najbardziej niebezpiecznym. Prowadzi go najpierw do muzycznych kręgów miasta, a w końcu aż na sam Kreml, szczyt czerwonej władzy.
W którym z tych światów ukrywa się zabójca...?
Pięć zmasakrowanych ciał porzuconych na torach kolejowych to początek niesamowicie wciągającej powieści dziejącej się w stalinowskiej Rosji, w scenerii mroźnego Leningradu. Misternie skonstruowana intryga, wyraziste postacie. Absolutnie genialne! - Vincent V. Severski.
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 2021-06-04
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 352
Tytuł oryginału: City of Ghosts
Tłumaczenie: Radosław Kot
Dziękuje Wydawnictwu Rebis za egzemplarz książki „Miasto duchów”.
Szczerze mówiąc nie spodziewałam się, że ta książka będzie aż tak wpływać na psychikę, manipulować uczuciami w sposób tak bezwzględny.
Rewol Rossel – kiedyś wybitny skrzypek, obecnie porucznik milicji, który musi rozwiązać sprawę pięciu brutalnie zamordowanych osób. Śledczy od początku ma utrudnione zadanie bowiem rozwiązania sprawy nie ułatwiają mu komunistyczne władze. Wraz z rozwojem sytuacji Rewol zauważa, że każda z ofiar jest w w jakiś sposób powiązana z jego osobą i muzyczną przeszłością.
Akcja książki toczy się powoli jednak nie brak opisu mocnych obrazów, które mogą wywołać strach i przygnębienie tak bardzo charakterystyczne dla czasów powojennej Rosji. Niemalże można odczuć ten siarczysty mróz, który wita nas na pierwszych stronach, ten strach i wszechobecną niepewność w spotkaniach z przedstawicielami władzy. Miłą odskocznią są opisy prób w konserwatorium muzycznym. Poszczególne fragmenty symfonii przedstawione są tak obrazowo, że niemal można usłyszeć te dźwięki. To zdecydowanie jest dla mnie największym plusem w tej książce i stanowi bardzo dobrą równowagę dla ponurych wydarzeń.
Klimat tej książki jest bardzo ciężki. Klaustrofobiczny, mglisty i duszny. Szczerze mówiąc nigdy nie lubiłam w historii okresu stalinizmu, czytania o podsłuchach, wywiadach czy brutalnych przesłuchaniach kończących się w większości zesłaniem do łagrów. „Miasto duchów” jest tym klimatem przesycone przez co nie było mi łatwo czytać tej książki. Niemniej jednak jest to kawał dobrze przemyślanej fabuły przy zachowaniu dobrego stylu pisania.
Obezwładniający mróz, przerażająca zbrodnia i glina, który zamienił skrzypce na pistolet.
Rewol Rossel, niegdyś świetnie zapowiadający się skrzypek, dzisiaj milicjant śledczy w Leningradzie. Pewnej nocy zostaje wezwany do koszmarnej zbrodni. Pięć starannie ułożonych ciał zostaje znalezionych na torach. Dochodzenie okazuje się być najtrudniejszym a zarazem najbardziej niebezpiecznym jakie do tej pory prowadził. Tropy powoli prowadzą go do muzycznej elity miasta a także do Kremla, szczytu czerwonej władzy.
Na początku chciałam wspomnieć, że książka napisana jest przez dwóch panów, zawodowego muzyka i copywrihtera, którzy piszą pod pseudonimem Ben Creed.
Postanowiłam przeczytać tę książkę, głównie dlatego, że cała akcja powieści rozgrywa sie w latach 50tych w byłym ZSRR. To naprawdę bardzo dobry kryminał, który zapewnił mi kilka godzin nie lada rozrywki jak również trochę wiedzy historycznej. Mimo, że akcja powieści rozgrywa sie powoli to nie brakuje w niej opisów wywołujących strach i ciarki na ciele. Autorzy świetnie oddali klimat tamtych czasów i z pewnością sięgnę po kolejne książki autorów. Polecam!
Lubię sięgać po różnego rodzaju kryminały, thrillery, powieści sensacyjne. Jednak, kiedy po raz pierwszy spojrzałam na zapowiedź książki „Miasto duchów” to nie byłam nią zaciekawiona. Dopiero drugie napotkanie zapowiedzi sprawiło, że zechciałam po nią sięgnąć. Nie byłam do końca przekonana czy mi się spodoba, lecz chciałam sprawdzić opisaną w niej historię na własnej skórze.
Początki z książką „Miasto duchów” były udane. Podobało mi się, że dosyć szybko napotkałam na trupy, których śmierć wiązała się z wieloma niewiadomymi i pytaniami. Zapowiadało się, że będzie ciekawe śledztwo. Nie wiedziałam w jaki sposób może być prowadzone śledztwo w latach pięćdziesiątych w Leningradzie. To spowodowało, że chciałam się tego dowiedzieć. Jednak z upływem kartek moje przywiązanie do historii malało, a później znowu się coś pojawiało, co powodowało, że moje zainteresowanie rosło.
„Miasto duchów” to książka, która raz mnie zachęcała do siebie, a raz mnie zniechęcała. Moje przywiązanie do niej było bardzo nierówne, co obniżyło moją ocenę. Ta nierówna akcja na pewno zniechęci niejednego czytelnika. Jednak myślę, że te ciekawsze wątki mogą wystarczać dla innych czytelników, aby uznać tę powieść za dobrą. Każdy musi, więc zdecydować, czy to lektura dla niego.
ZSRR. 1951 rok. Siarczysty mróz. Rewol Rossel wraz ze swoimi kolegami jedzie na miejsce zbrodni. Dlaczego akurat oni? Dlaczego akurat tam? Czy to przypadek czy pułapka? I tych pięć zmasakrowanych ciał…
Zacznę od przedstawienia głównego bohatera. On. Rewol Rossel. Kiedyś bardzo dobrze zapowiadający się skrzypek. Dziś milicjant. Kiedyś wróg ludu (wystarczył jeden absurdalny donos). Dziś ściga przestępców. Kiedyś miał marzenia. Dziś nie ma złudzeń. Kiedyś był po uszy zakochany. Dziś znajomości zawiera ostrożnie. Bardzo ostrożnie. Kiedyś był wrażliwym na piękno człowiekiem. Teraz chce przeżyć. Doskonale pamięta wszystko. Przesłuchanie. Tortury. Rzucenie do walki na najgorszy odcinek frontu. I ten głód. Ten potworny głód w oblężonym Leningradzie. A jednak… Kiedy znajduje się w sytuacji, gdy może uratować choć jedno życie nie waha się… Prosi o kolegów. O tych, których ma szansę jeszcze uratować. Muszą tylko rozwiązać pewną zagadkę. Niebezpieczną zagadkę. Kim są ludzie porzuceni na torach? Kto ich zamordował?
Zemsta. Zemsta to niezwykle niszcząca siła. To właśnie chęć odwetu sprawia, że zła nie wypleni nikt. Nigdy. A chęć odwetu pielęgnowana latami potrafi doprowadzić do rzeczy strasznych!
Autorzy piszący pod pseudonimem Ben Creed utkali mrożącą krew w żyłach intrygę. Ale to nie bestialstwo jest w tej intrydze najgorsze. Najgorsze przychodzi wtedy, gdy czytelnik uświadomi sobie, że tło całego kryminału zostało zaczerpnięte … z życia. Na niemalże każdej stronie dostrzegamy przebłyski z historii. Z historii, którą wielu wolałoby zapomnieć. Z historii, którą aż strach wspominać. Stalinowskie czystki, blokada Leningradu i kanibalizm, stalinowskie czystki. Tak, celowo dwa razy pojawiło się hasło o stalinowskich czystkach. Bo wrogowie ludu się zmieniali. Raz to byli wojskowi, raz policjanci, raz lekarze. Ale za każdym razem wielkie czystki były przeprowadzane w ten sam sposób. Wielka miotła, która zmiatała dziesiątki tysięcy istnień ludzkich. Bo nie każdy taką czystkę przetrwał…
Leningrad. Dzisiejszy Petersburg. Miasto o zawiłej historii. Miasto carów. Miasto dekabrystów. Miasto rewolucji. Miasto-bohater. A w tym wszystkim ludzie. Zwykli ludzie. Mieszkający w komunałkach. Zastraszeni. Nie ufający nikomu. Próbujący żyć nie rzucając się nikomu w oczy. Nie prowokując. Wystrzegając się niebezpiecznych rozmów, niebezpiecznych spotkań, niebezpiecznych znajomości. Bo wrogiem ludu może stać się każdy i w każdym momencie.
Nie ukrywam, że właśnie tło historyczne skłoniło mnie do lektury. I nie zawiodłam się.
"Miasto duchów" to debiut niecodziennego duetu tworzącego pod pseudonimem Ben Creed. Chris Rickaby i Barney Thompson to copywriter i muzyk, którzy są autorami tego mrocznego kryminału.
Rewol Rossel wraz z trzema innymi milicjantami z posterunku w Leningradzie zostaje wezwany do odnalezionych na torach kolejowych pięciu ciał. Już sam widok miejsca zbrodni budzi w funkcjonariuszach niepokój - ciała są okaleczone i starannie ułożone na torach, a jedna z ofiar ma na sobie mundur MGB czyli Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego. Rewol rozpoczyna śledztwo, które okazuje się trudniejsze niż początkowo sądził. W toku dochodzenia odkrywa, że znał ofiary, a by rozwikłać sprawę musi cofnąć się do przeszłości, gdy był obiecująco zapowiadającym się skrzypkiem.
Akcja powieści rozpoczyna się późną jesienią 1951 roku w stalinowskim Związku Radzieckim. Chociaż nie biegnie szybko, a w całej książce mamy opisany ponad miesiąc milicyjnego śledztwa to i tak czyta się ją z dużym zaciekawieniem. Autorzy stworzyli bardzo ciekawą i niepowtarzalną atmosferę surowości, niepewności, smutku i przygnębienia. Świetnie oddali klimat tamtych czasów, gdy wokół było pełno informatorów składających raporty, gdzie na porządku dziennym były donosy, gdzie jeden niewinny żart, jedno przejęzyczenie, jedno za dużo powiedziane słowo mogło oznaczać aresztowanie, tortury i śmierć. Na uwagę zasługują również opisy miejsc, które są tak realistyczne i przekonujce, że czytając niemal czujemy mroźny wiatr i przeszywający chłód.
Autorzy mieli ciekawy pomysł na fabułę. O ile tło politycznych spisków na najwyższych szczeblach państwowej władzy jest często wykorzystywany w powieściach, o tyle pomysł, by motywem przewodnim morderstwa i śledztwa uczynić muzykę klasyczną jest niecodzienny, ale bardzo udany. To on sprawia, że ta książka wyróżnia się na tle innych, a po przecztaniu długo zostaje w pamięci.
Pomysł na kreację głównego bohatera również jest niecodzienny i niespotykany w innych książkach. Powieściowych policjantów głównie kojarzymy z trudnym dzieciństwem, nieudanym życiem prywatnym i problemami z alkoholem. W "Mieście duchów" nasz bohater jest, a raczej był utalentowanym skrzypkiem, którego okoliczności zmusiły do zamiany skrzypiec na pistolet. Artystów, szczególnie tych zajmujących się muzyką klasyczną utożsamiamy z wrażliwością, elegancją, subtelnością, a czasem oderwaniem od rzeczywistości, ale Rewol twardo stąpa po ziemi, jest odważny i nieugięty w dążeniu do celu. Jego postać wyróżnia się na tle innych. W życiu kieruje się zasadą: "Mężczyzna winien mieć dwie twarze(...) jedną własną, drugą dla świata". Rewol Rossel nie jest typowym milicjantem tamtych czasów. Chociaż stara się być ostrożny i poprawny politycznie to potrafi wyrazić własne zdanie i przy nim trwać, nie daje się zastraszyć i zmanipulować. Taka postawa bardzo mi się podoba i nadała tej postaci niepowtarzalnego charakteru.
Powieś porusza bardzo ciekawy temat - sprawiedliwości. Czy można w państwie, które opiera się na układach i propagandzie rzetelnie przeprowadzić dochodzenie? Czy odkrycie prawdy jest możliwe, gdy ze wszystkich stron jest się otoczonym szpiegami i informatorami. Czy ukarana zostanie odpowiednia osoba, gdy wybór sprawcy jest narzucany przez polityków? My w komunistycznym reżimie możliwa jest sprawiedliwość dowiemy się czytając tą książkę.
W "Mieście duchów" znajdziemy wszystko co powinien mieć dobry kryminał: przerażającą zbrodnię, intrygującego i nieustępliwego śledczego, niebanalny motyw, szalonego mordercę, ciekawe tło i mroczną atmosferę. To wszystko sprawia, że powieść jest ciekawa, wciągająca i czyta się ją z zapartym tchem.
Powieść bardzo mi się podobała. Na szczególne uznanie zasługuje motyw muzyki i realistyczne oddanie atmosfery stalinowskiego Związku Radzieckiego. Książka przypadnie do gustu nie tylko wielbicielom kryminałów, ale również książek historycznych i politycznych.
Ben Creed to pseudonim pary autorów, którzy w niewiarygodny wprost sposób pokazali Rosję okresu powojennego gdzie Stalin był Bogiem a Beria jego przybocznym. W tamtym czasie i miejscu za niewłaściwe słowo, niewłaściwy gest lub uczynek, ba niepoprawne spojrzenie ludzie trafiali na tortury i do łagrów. W takich warunkach musi pracować milicyjny śledczy Rewol Rossel, który niekonieczne pasuje do ówczesnych trendów ale aby przeżyć pozornie dostosowuje się do danych czasów. Nie chroni go nawet mundur milicjanta. Prowadzi on niezwykle trudne śledztwo, szuka zabójcy pięciu osób, które to w jakimś momencie życia się z nim zetknęły. Do kogo doprowadzi go śledztwo? Czy znajomość zamordowanych będzie działała na jego korzyść czy wręcz odwrotnie? Intrygujące zakończenie, którego można było się spodziewać. Z chęcią przeczytam drugą powieść z cyklu, ponieważ ,, Miasto duchów" to była dobra książka.
Jest rok 1951, a wspomnienia o okropnościach oblężenia Leningradu są wciąż żywe. Na odległej linii kolejowej zostają odnalezione w środku rosyjskiej zimy, zamrożone zwłoki 5 osób. Milicjant Revol Rossel, skrzypek, którego palce zostały okaleczone podczas wojennego przesłuchania rozpoczyna poszukiwania mordercy lub morderców, których sposób działania jest zdecydowanie makabryczny. Po drodze Rossel musi uporać się z ingerencją min. MGB - tajnej policji Związku Radzieckiego. Znalezienie ciał to tak naprawdę dopiero początek.
„Miasto duchów” to niezwykle mocny, hipnotyzujący i wciągający thriller pełen napięcia. W miarę rozwoju opowieści można niemal poczuć chłód mroźnej rosyjskiej zimy. Opisy postaci, poczucie czasu i miejsca oraz wykorzystanie faktycznych wydarzeń i ludzi łączą się, tworząc niesamowitą opowieść. Sam główny bohater jest niezwykle ciekawy. Jego przeszłość prześladuje go i nadaje mu aurę tajemniczości. Ale przede wszystkim to naprawdę niezły kawałek historycznej fikcji z tak klimatycznym tłem, gdzie przewijające się od samego początku poczucie autentyczności historycznej jest niezwykle wyczuwalne. Powszechna korupcja, silnie widoczna skrajna bieda, która jest w dużej mierze ignorowana przez wyższe szczeble władzy. Niesamowicie przekonujący obraz społeczeństwa rozdartego strachem i podejrzliwością, gdzie pojedyncze przejęzyczenie może doprowadzić do długiego pobytu w syberyjskim gułagu lub natychmiastowego wyroku śmierci i miasta, które wciąż nosi rany drugiej wojny światowej jest tu wręcz namacalne. To ponura, ale całkowicie wciągająca lektura. Zdecydowanie polecam.
,, Były zamarznięte na kość, ale dziwnie lekkie. Zwykle ciężko było ruszyć zwłoki, o czym cała ekipa już nie raz się przekonała, ale nie tym razem."
Thrillery są moją ulubioną i zawsze na pierwszym miejscu dziedziną literatury. Mają mnie szokować i wywoływać dreszcze, a do tego nieść nieprzewidzianą akcję z tajemniczym rozwiązaniem. Może i dość spore wymogi, ale ta pozycja zdecydowanie spełniła je wszystkie. Czytałam już ich całe mnóstwo, ale tutaj naprawdę miałam nie tylko ciarki, ale i zbrodnie podczas których zginęło pięć osób były nader obrzydliwe i okrutne. Nawet nie chciałam sobie wyobrażać tego, co posiadały w swoich ciałach, ani w jaki sposób to się tam znalazło. Tym bardziej przyszykowane w idealnej kolejności, jakby z ich ciała ktoś zrobił pięciolinię. To druga już pozycja w której była obecność dźwięków. Z tą jednak różnicą, że nie występowały one często. Ogólnie od samego początku mamy już przedstawienie zbrodni, która opisana jest dość rozkazującym stylem. Niemal czułam jak mam stawać na baczność i prostować plecy, choć było to strasznie abstrakcyjne. Nie ma tutaj jakiegoś luzu, który zmusza czytelnika do odpoczynku. Powiedziałabym nawet, że dostajemy rozkaz, aby wraz z Rosselem tą zagadkę rozwikłać. I nie jest ona prosta. Co dziwniejsze prowadzi do pięknych miejsc w których aż czuć ciepło. Dla mnie było przyrównywalne do bajki ,,Piękna i Bestia". Momentami dramatyczna, stawiająca nas przed faktem dokonanym, który nie jest w ogóle miły ani dobry. Później jednak ta piękna, która sprawiała, że gdzieś tam doszukiwałam się melodii, której wcale nie było.
,,Tylko muzyka wywoływała na jego twarzy uśmiech. A czasem też płakał. Obserwowałem go niekiedy podczas nieszporów i widziałem, że po twarzy płyną mu łzy, gdy przyłącza się do śpiewu."
Akcja niezwykle napięta. Bohaterzy są nieprzewidywalni i trzymają nas na dystans. W ogóle przed książką czułam taki respekt. Miałam ją tylko przeczytać, a tym czasem wydawało mi się jakby to był dla mnie rozkaz. Zdecydowanie nowy gatunek thrillera.
Niektóre tajemnice nie zostaną pogrzebane. Kolejna po Mieście duchów powieść z RewolemRosselem w roli głównej! Zima 1952 roku. Niewidzialny zabójca skrada...
Przeczytane:2021-08-08,
Obezwładniający mróz, przerażająca zbrodnia i glina, który zamienił skrzypce na pistolet.
Jak po takiej zapowiedzi nie sięgnąć po ten tytuł.
Rewol Rossel był kiedyś świetnie zapowiadającym się skrzypkiem, teraz stał się milicyjnym śledczym w Leningradzie.
Pewnej mroźnej nocy zostaje wezwany do masakrycznej zbrodni.
Na torach kolejowych zostaje znalezionych pięć starannie ułożonych ciał. Będzie to dla niego najtrudniejsza sprawa z jaką przyszło mu się zmierzyć. Tropy prowadzą do środowiska muzycznego. Czy na tym się skończy? Czy to tylko morderca pedant? Czy może tropy zaprowadzają naszego śledczego wyżej do sfery czerwonej władzy i samego Kremla?
Akcja kryminału osadzona jest w zimowej scenerii byłego ZSRR i nie ukrywam, że to mnie skusiło, aby po niego sięgnąć.
Prosta fabuła, bez zbytnio rozbudowanych wątków pobocznych była tu na plus. Autor skupił się na zbrodni, motywie i dojściu do prawdy.
Polecam dla fanów właśnie takich klimatów.