Zdecydowanie nie oceniam biografii nikogo. Nie, bo taką mam zasadę bo i ja nie chcę, żeby ktoś oceniał moje życie na podstawie tego, co o mnie przeczytał.
Natomiast muszę przyznać, że sposób pisania jest taki, że po prostu słyszę Chandlera, widzę jego gesty. Nic nie poradzę na to, że Matthiew jest dla mnie nierozerwalnie złączony z Chandlerem - sam przyznaje na kartach swojej biografii, że nie grał Chandlera, tylko nim był. Dziwnie się czytało, wiedząc że Chandlera nie ma już wśród nas. Jakaś niedookreślona pustka została...
Książkę oczywiście polecam nie tylko fanom "Przyjaciół"