?Recenzja?
"Tkwiący we mnie feniks wyjrzał z popiołów, usiłował się podnieść, pokazać swoje wspaniałe pióra."
Grace to młoda kobieta, nie mogła zaznać matczynej miłości. Nie mogła liczyć na dom, w którym czekają na nią rodzice. Namiastkę tego próbowała stworzyć jej babcia, która ją wychowywała. Ale to wciąż nie było to samo... Była piękna, popularna i miała wszystko, o czym marzyła niejedna dziewczyn, aż do pewnego dnia, który zmienił wszystko...
Samotna, wytykana, wyśmiewana. Teraz te słowa towarzyszyły w jej życiu. Nie mogła przez cały czas być w ukryciu, dlatego zaczęła pracę w food tracku. Było to miejsce, które było jej ostoją, dopóki nie zaczął tam pracy sam West St. Claire.
Mężczyzna, który był jak diabeł. Skrywał w sobie wiele tajemnic, mroku i zła. Ale gdzieś za tą otoczką, był ten prawdziwy chłopak, którym był wcześniej. Potrzebował tylko osoby, która odkryje jego prawdziwą twarz. Czy okaże się to takie proste? Czy dwie zranione duszę odnajdą wspólną drogę?
"Igrając z ogniem" to historia, która uświadamia nas, że piękno w naszym życiu nie jest stale, wystarczy jedna tragiczna sytuacja, aby obrócić wszystko w pył. Po tym wszystkim musimy wstać i walczyć albo poddać się i zamilknąć na wieki.
Bohaterowie w tej książce nie są idealni. Nie mają wspaniałego życia. Oni są skrzywdzeni przez los, który ich spotkał. Jedni noszą swoje ranny na zewnątrz, inni zaś ukrywają je wewnątrz siebie. Tacy są Grace i West. Młodzi ludzie, którzy wiele przeszli, ale jeszcze więcej jest przed nimi. Zostali postawieni na swojej drodze nie przez przypadek. Obie ich historię, w jakiś sposób się łączą. Szkoda tylko, że kiedy prawda wyjdzie na jaw, ponownie wszystko stanie w ogniu. Czy uda im się odbudować, spalone mosty, które zostawili za sobą?
Pierwsze spotkanie z twórczością autorki i doznałam miłości od pierwszej strony. To, co tutaj dostałam, to zarazem najpiękniejsza, ale i bardzo bolesna historia, która muszę przyznać, mnie złamała. Czytałam ją z zapartym tchem. Przeżywałam wszystko tak, jakby to był mój los. Niejednokrotnie miałam łzy w oczach, bo to, z czym mierzyli się bohaterowie, było niczym góra, której nie sposób przeskoczyć.
Przez te 431 stron ani na moment nie opuściła mnie fala emocji. Wręcz przeciwnie z każdą stroną powiększała swą obojętność. Jednak ilość bólu, goryczy, łez i smutku, którą tutaj dostaniecie, sprawi, że nie będziecie już tacy sami... Będą tajemnice, niebezpieczne sytuacje, sceny, które rozerwą wasze serca na kawałki, ale będą też chwile beztroski, normalności i życia, które zmierza w nowym kierunku.
Z tej książki płynie też nauka, że uroda to tylko nic nieznaczący dodatek. W jednej chwili może być, a w następnej pryśnie jak bańka mydlana. I wtedy trzeba zmierzyć się z wszystkimi przeszkodami, które zostaną nam postawione na drodze. Ale od nas samych zależy, do jakich rozmiarów pozwolimy im urosnąć.
Dziękuję za możliwość poznania tej wyjątkowej, niepowtarzalnej i na pewno wiele wnoszącej do naszego życia książki.
Najbardziej niesławna bostońska femme fatale spotyka niebezpiecznie łagodnego Anglika, który przysiągł, że nigdy się nie ożeni. Emmabelle Penrose nie...
Pod idealną fasadą kryją się zranione dusze. Czy miłość wystarczy, by je ocalić? Bailey Followhill miała wszystko - urodę, talent i przyszłość w Juilliardzie...