Życie. Sposób użycia to nowe wydanie czterech krótkich próz Mariana Pilota, które wiernym czytelnikom autora będą już znane z jego wcześniejszych książek: mini powieści Bitnik Gorgolewskich oraz zbiorów opowiadań Karzeł pierwszy, król tutejszy; Tam, gdzie much nie ma albo brzydactwa i Na odchodnym. To zestawienie utworów z różnych okresów twórczości Pilota – laureata Nike w 2011 roku za powieść Pióropusz – pozwoli wyłonić najbardziej cechy charakterystyczne dla jego pisarstwa.
Pierwszą z nich, którą wyłapałam już podczas lektury pierwszego opowiadania Końskie jatki, jest obsesyjność, przejawiająca się może nie tyle w kreacji bohatera, mającego zadatki na postać z problemami psychicznymi, co w języku – który jest także językiem tegoż bohatera-narratora. To takie palpitacyjne, na granicy ataku epilepsji i tików nerwowych, opisywanie świata i ludzi. Powtórzenia, szczegóły, opisy doświadczeń cielesnych – sama cielesność ludzka i zwierzęca jest tu wszechobecna – wszystko to, co kojarzy nam się z Gombrowiczowską prozą. I o ile Gombrowicz onanizuje się słowem – stąd wrażenie słowotoku, o tyle Pilot, mam wrażenie, obsesyjnie próbuje ubrać w słowa to, co niewysławialne.
W pozostałych trzech opowiadaniach, w których dominuje temat wiejskości, dzięki czemu autor jest porównywany do Myśliwskiego – ta świadomość językowa nadal jest widoczna. Tym razem widać zainteresowanie autora dialektami oraz językowym obrazem świata społeczności prowincjonalnej. I to jest cecha, która moim zdaniem odróżnia Pilota od Myśliwskiego. Nie twierdzę przy tym, że Myśliwski jest mniej świadomy językowo, jednak w jego prozie, o wiele bardziej przystępnej niż Pilota, treść przekazu dominuje nad formą. U Pilota, zdaje się, jest odwrotnie. I jeśli miałabym pogrupować pisarzy nurtu wiejskiego, jedną grupę wraz z Pilotem tworzyłby Maciej Płaza – przy jego Skoruniu poległam m.in. z powodu specyficznej warstwy językowej – a także być może Weronika Gogola, choć dla niej jeszcze za wcześnie na taką ocenę. Drugą grupę tworzyłby Myśliwski wraz z Jakubem Małeckim i, być może, z Wiolettą Grzegorzewską.
Mimo wielu niedopowiedzeń pozostawionych w tej recenzji, mogę śmiało stwierdzić jedno: twórczość Mariana Pilota nie jest dla każdego. Większość czytelników polegnie na licznych, podobnych do siebie, na swój sposób namiętnych opisach otaczającego świata, co w tej prozie wydaje się mieć znaczenie nadrzędne nad akcją czy dialogami (które u Pilota służą głównie podkreśleniu prowincjonalnej tożsamości bohatera).
Powieść Mariana Pilota to wciągający wir zdarzeń, obrazów, smaków i zapachów, oniriada pełną gębą - z elementami Kafkowskiego koszmaru i nawiązaniami do...
Laureat NIKE powraca ,,U schyłku chłodnego kwietniowego dnia szliśmy z matką polną dróżką z cmentarza, na którym matka jest pogrzebana" - tak rozpoczyna...