Maszyny nie powinny zabijać ludzi
Miroslav Žamboch pisze coraz lepiej. Dowodem na to jest jego nowa powieść, Zakuty w stal. To pod wieloma względami ciekawa, a przy tym świetnie opowiedziana wizja przyszłości. Taka, którą czyta się z uwagą od początku aż do samego końca. Z zakończeniem, które nie rozczarowuje. Jak ktoś kiedyś zauważył, powieści Žambocha nie są wybitne. Są jednak rzetelnie napisane, dobrze wykonane i odpowiednio wciągające. Mają klimat.
Świat przyszłości, mimo upływu czterystu lat od globalnej wojny, nie wygląda dobrze. Skażone tereny, niewielkie skupiska ludzkie, żyjące więcej niż skromnie. Życie, powoli wracające do czegoś, co trudno nazwać normalnością. Zanikająca wiedza, nauka, technologia. Coraz mniej nowoczesnego sprzętu i ludzi, którzy sobie z nim radzą. O przeszłości przypominają zniszczenia i skażenia oraz boty - maszyny, które wymknęły się spod kontroli ludzi i stanęł z nimi do walki. Większość z nich to autonomiczne maszyny z zaszytą w oprogramowaniu mniej czy bardziej rozwiniętą sztuczną inteligencją. Ludzie boją się AI, zwłaszcza tej prawdziwej, która była tworzona przede wszystkim na potrzeby wojska. Ludzie walczyli z maszynami, ale nie wygrali. Dlaczego? Tego nie wiemy, przynajmniej w sposób jednoznaczny. Pomiędzy skupiskami ludzkimi, przez bezdroża i pustynie przemieszczają się „karawany“ handlarzy. Handel kwitnie w każdych warunkach, a możliwość zysku jest w ludziach równie silna jak ciekawość. Ludzie interesu wymagają ochrony ze strony konkurencji oraz zbuntowanych maszyn i tym trudnią się grupy byłych żołnierzy, różnorakich dziwaków i najemników. Do jednej z takich grup trafia Matyjasz Sanders. Nie ma innej rozsądnej alternatywy i zostaje mechanikiem w stutonowym czołgu. W zamian za uratowanie życia ma pomóc w prawidłowym funkcjonowaniu maszyny w czasie konwojowania karawany kupieckiej. Tym samym jego proste życie zmienia się, spokojny chłopak ze wsi, technik-amator, styka się ze światem innym niż ten, który miał okazję poznać do tej pory. Zaczyna się dla niego nowy okres. Okres, w którym nie zabraknie niebezpiecznych (i romantycznych) przygód.
Postapokaliptyczna atmosfera, twardziele i kombinatorzy, piękne i sprytne kobiety. Maszyny, które potrafią przerobić człowieka na zbiorowisko luźnych tkanek. Tajemnice, które niełatwo rozgryźć. Atmosfera niebezpieczeństwa. Zakuty w stal to kawałek świetnej rozrywkowej s-f. Liczy się tu przede wszystkim akcja, choć nie brakuje szczypty refleksji nad możliwymi drogami rozwoju ludzkości, techniki, technologii. Nie jest to jednak jakiś mętny, pseudofilozoficzny bełkot. Bohaterowie to nie mędrkowie, tylko ludzie czynu, mający o wiele skromniejsze cele niż ratowanie całego świata lub jedynie słuszna krytyka społeczeństwa.
Žamboch nie koncentruje się na pełnych detali opisach. Dialogi są naturalne, pełne niedopowiedzeń, pozbawione wulgaryzmów. Atmosfera stworzona została na tyle dobrze, że w wyobraźni przenosimy się w pustynny świat zrujnowanej Ziemi. Nie dostajemy jego szerokiego, bogatego opisu. Raczej tyle, ile niezbędne do zrozumienia wydarzeń. Wszystko widzimy oczami Sandersa - głównego bohatera. Różne fakty spływają powolnym strumieniem, nie ma prób tłumaczenia wszystkiego na raz, opisywania każdej nowej postaci jak w klasycznym CV. Trochę niewiarygodne są chwilami możliwości chłopaka, który potrafi cało wyjść z różnych opresji, ale w czasie lektury specjalnie to nie przeszkadza. Wątek romantyczny jest stonowany i nie drażni. Powieść jest przemyślana, a zakończenie - zaskakująco-interesujące. Siedemset stron lektury mija szybciej, niż by się można było spodziewać.
SPRZEDAŻ OD 16-11-2007! Z ostrza noża, na krawędź żelaza. Ostry gość. Wciąż na krawędzi. Jego droga usłana jest trupami prześladowców. Z jednej...
Bakly przybywa do Grafzatzy, jednego z największych i najbogatszych miast Imperium Crambijskiego. Zmęczony życiem i do cna wyczerpany, zbiera resztki sił...