Droga od wanienki (bądź prysznica) do dziecięcego łóżeczka bywa skomplikowana. Chociaż najmłodsze dzieci po aktywnie spędzonym dniu i pożywnej kolacji powinny – zgodnie z logiką – wręcz zasypiać rodzicom na rękach, często wcale tak się nie dzieje. Wówczas opiekunowie, by utulić malucha do snu, uciekają się do przeróżnych sztuczek. Śpiewają najróżniejsze kołysanki. Objeżdżają samochodem najbliższą okolicę, by kołysanie samochodu pomogło maluchowi zasnąć. Poją dzieci ciepłym mlekiem. Kołyszą się z maluchem na bujanym fotelu. A nawet łączą wszystkie te sposoby w jeden, by osiągnąć upragniony cel.
Wydawnictwo Adamada proponuje rodzicom jeszcze jedno – jak obiecuje, bardziej skuteczne niż wymienione powyżej – rozwiązanie. A jest nim ładnie wydana, kolorowa książka Wszyscy ziewają.
Ziewanie jest zaraźliwe. Nikogo nie trzeba o tym przekonywać. Ileż to razy zdarzało się nam ziewać, choć w gruncie rzeczy wcale nie morzył nas sen – na spotkaniach czy zebraniach. Wystarczy, że w zasięgu naszego wzroku pojawia się ziewający jegomość – nasze usta również zaczynają się rozciągać. I chyba właśnie na zaraźliwości ziewania zasadza się pomysł i fenomen książki Anity Bijsterbosch.
Ukazane na kartach książki ziewające zwierzęta – oraz jeden malutki chłopczyk – naprawdę szykują się do snu. Bohaterowie opowieści rozciągają swoje paszcze, mordki i ryjki tak szeroko, jak pozwala na to książeczka. Doklejone do ilustracji „okienka” to trójwymiarowe zwierzęce pyszczki, które zachęcają by je otworzyć. W przepastnej paszczy mały czytelnik zobaczy całą zawartość zwierzęcej jamy gębowej – język, zęby, dziąsła… Nie w anatomii jednak rzecz. Otwierająca się – ziewająca mordka – powtarzana w kilkunastu wersjach na kolejnych stronach książki naprawdę usypia. I bynajmniej nie chodzi tu o fabułę książki – choć ta również ma przygotować malucha do snu. Ziewaniem zarażają się wszyscy. Czytelnik od bohaterów książki Anity Bijsterbosch – świnki, szopa, węża czy żółwia – również.
Książka Wszyscy ziewają to prosta opowieść, na stronach której znajdziemy kilka słów – nazwę kolejnego stwora i zapewnienie, że dany zwierzak – ponieważ jest śpiący – także ziewa. Rysunki przedstawiające bohaterów książki są bardzo proste, kolorowe, a mały odbiorca bez trudu rozpozna kolejne zwierzęta. Ograniczony do minimum tekst nie rozproszy uwagi małego słuchacza, który – zgodnie z założeniami – z każdą kolejną stroną książki zapadać ma w głębszy sen.
Wszyscy ziewają to z pewnością ciekawa pomoc i nowy pomysł dla młodych rodziców, których dzieci opierają się tradycyjnym metodom zasypiania. Warto książkę przetestować, bo jeśli nawet nie sprawdzi się jako „usypiacz”, to z pewnością przyniesie maluchowi dużo radości podczas jej wertowania.
Rety! Gdzie się podział dziesiąty dzidziuś? Tato konik morski zgubił gdzieś jedno ze swoich dziesięciorga maluchów. Szuka za rafą koralową, w muszli...