Lepszy świat trzeba sobie wywalczyć
Światy równoległe, między którymi istnieją przejścia. Zamieszkujące je istoty - inne, ale zarazem w pewien sposób podobne. To podstawowy pomysł Agnieszki Steur na cykl Wojna w Jangblizji. Do tego solidna domieszka idei ekologicznych, antywojennych, utopijnych. Całość ubrana w barwną, przykuwającą oko, choć niezbyt wyrafinowaną literacką szatę.
Drugi tom cyklu, zatytułowany W domu, kontynuacja W Tamtym Świecie rozgrywa się w obu rzeczywistościach. W Jangblizji ogarniętej wojną oraz w świecie ludzi, zwanym przez Jangblizjan Tamtym Światem. Ma dwa zasadnicze wątki i kilka mniej rozbudowanych, w tym dotyczący uwięzionej w wieży królowej Zary. Towarzyszymy zatem naprzemiennie księżniczce Nanie i jej przyjaciołom, zarówno ziemskim, jak i pochodzącym z jej świata, jak również bratu Nany, księciu Roanowi.
Księżniczce wraz z rodzeństwem, Ewą i Dawidem, udaje się przejść z Tamtego Świata do Jangblizji. Podążający ich śladem Obsydian ma mniej szczęścia. Przenosząc się z Tamtego Świata, niespodziewanie trafia w inne miejsce w Jangblizji, wprost w ręce żołnierzy Szmaragdowej Pani. Nana szybko orientuje się, że musi podjąć się trudnej dla niej roli przywódczyni powstańców przygotowujących się do walki ze znienawidzonym wojskiem pustoszącym ich kraj. Książę Roan również chce wrócić do swojego ogarniętego pożogą kraju, by stanąć do walki ze Szmaragdową Panią. Najpierw jednak pragnie odnaleźć swojego ojca, o ile jest to jeszcze możliwe. Chce upewnić się, czy król żyje.
Styl powieści jest nadal dosyć prosty. To często krótkie zdania, sprawiające raczej wrażenie informowania niż poetyckiego opisywania. Wydaje się, że na styl autorki silny wpływ ma jej doświadczenie dziennikarskie, takie bowiem odczucia wywołuje lektura. Oto jego próbka: Ból głowy minął, mdłości również ustąpiły. Znów czuła się tak, jak przed przejściem. Z radością przekonała się, że jest w stanie trzeźwo myśleć. Zaczęła analizować krótkowzroczność ich planu.
Trudno powiedzieć, jaka jest faktyczna grupa docelowa tej książki. Język bowiem chwilami jest bardzo prosty i zwięzły, jakby skierowany do dzieci, czasami zaś pojawiają się w nim dość trudne słowa i forma staje się bardziej złożona, jakby autorka myślała o starszych czytelnikach. To, co dla młodzieży będzie zrozumiałe, może być problematyczne dla młodszych odbiorców powieści. Spójrzmy na przykładowy fragment książki: Mat Elmit odgadł, że przyniesiony przez niego mężczyzna myślami jest już gdzieś daleko. Miał rację - Lumechal zastanawiał się, czy dobrze wydedukował, że po tym czasie wędrowcy powinni być właśnie w tej okolicy. Bardzo szybko naszły go jednak wątpliwości.
Zaletą powieści jest pewna prostota przekazu, jednoznaczność tekstu. Ci, którzy lubią słowa bardziej działające na wyobraźnię, większą swobodę w interpretacji, mogą się jednak poczuć nim „osaczeni”. Tekst nie pozwala na głębszy oddech i własną wizję całości. Pisarka zdaje się mocno narzucać swoje zdanie. W książce wiele się dzieje, choć wszystko jest opisywane dość schematycznie, mało przekonująco i chwilami niezbyt plastycznie. Wydaje się, że emocje postaci są opisywane, a nie przez nie przeżywane. Wszystko jest wprost nazywane i drobiazgowo tłumaczone. Przeszkadzać może też stale obecny w książce moralizatorski ton. Antywojenna retoryka nie jest spójna, wojna bowiem i stosowanie przemocy dla osiągnięcia większego dobra są usprawiedliwiane i uznawane jako słuszne. Cel zdaje się uświęcać środki. Zaciekawić mogą rozmyślania proekologiczne, chociaż też są one uproszczone. Dyskusję na poruszane tu tematy wolności, równości, odmienności, tolerancji i akceptacji należałoby traktować jako punkt wyjścia.
Wyraźnie obecna jest w powieści myśl utopijna: można stworzyć nowy, lepszy świat, w którym wszystko będzie dobre i piękne, a wszyscy będą w nim żyć zgodnie i szczęśliwie. Żeby to osiągnąć, trzeba jednak walczyć, na chwilę odkładając na bok wiele pięknych ideałów. Tylko czy stosowanie przemocy nie zostawia na idealiście niezmywalnej skazy? Historia uczy, że walka pod szczytnymi hasłami zbyt często staje się jakimś krokiem naprzód, okupionym zbyt wielkim ludzkim cierpieniem. Że rewolucyjne zmiany wymagają zbyt wielu ofiar. Utopia ma to do siebie, że nigdy nie zostanie zrealizowana i dlatego między innymi wydaje się taka piękna i nieskażona. Zawsze można twierdzić, że wystarczy jeszcze tylko jeden krok i już będzie wspaniale. A potem okazuje się, że tylko jeszcze jeden i jeszcze jeden, w nieskończoność. Różnie może być odbierany w książce stale obecny podniosły ton i pewna przesada w stanach emocjonalnych postaci. Przechodzenie od ślepych zachwytów do przygnębienia, chuśtawka uczuć.
Nie jest to książka dla bardziej wymagającego czytelnika. Brakuje w niej złożoności i pozostawienia czytelnikowi możliwości swobodnego dochodzenia do wniosków, bez podsuwania mu ich na tacy. Powieść jest swoistą krytyką współczesnego świata, bardzo jednak uproszczoną, hasłową (np. śmiecimy, wylewamy asfalt na ziemię, jeździmy śmierdzącymi samochodami, wiele rzeczy marnujemy). Zaletą jest to, że zwraca uwagę na różnorakie problemy trapiące ludzkość, ale nie ma w tej wyliczance tak naprawdę niczego odkrywczego. Najciekawsze są tu postaci, zwłaszcza niektórych Jangblizjan, takich jak Dragober. Potrafią zaintrygować, zmuszając do poszukiwania cech wspólnych i różnic. Przyciągają uwagę zwłaszcza wtedy, kiedy nie zachowują się jednoznacznie. Odpowiednia złożoność jest bowiem tym, co uwiarygadnia zarówno istoty, jak i wydarzenia.
Jak wygląda świat, gdy wojna się kończy? Co dzieje się z bohaterami, gdy odgłosy walki cichną? Czy wygrana z wrogiem jest gwarancją „żyli długo i...
Królowa Zara jest przerażona, gdy wybucha w Jangblizji wojna. Jej dzieci, Roan i Nana, powierzone Owcowatej Irys, chronią się w Tamtym Świecie –...