Pierwsza część cyklu „Gildia błaznów” autorstwa Alana Gordona do perfekcyjnie napisany kryminał. Precyzyjnie zarysowane charaktery postaci, które autor niejako „zapożyczył” od innych znakomitych pisarzy (wyraźnie widoczne są inspiracje Szekspirem czy Baconem), doskonale opisana przestrzeń oraz fantastycznie scharakteryzowane realia epoki sprawiają, że „Trzynasta noc” to nie tylko mroczna powieść, ale przede wszystkim znakomita i pełna uroku książka.
Do błazna Feste dociera zagadkowy posłaniec z niewróżącą niczego dobrego wieścią. Feste dowiaduje się, że w tajemniczych okolicznościach zginął bądź został zamordowany jego dawny pan, książę Orsyno. Wbrew zaleceniom cechu błaznów, Teofil-Feste (Teofil to prawdziwe imię bohatera, Feste – jego przydomek) wyrusza do Orsyno celem przeprowadzenia śledztwa, ukrywając się jednak pod przebraniem kupca. Rozwiązać zagadkę ma mu pomóc wysłany przez Gildię młody błazen Bobo.
Sieć intryg, jakie tworzy w „Trzynastej nocy” Alan Gordon, jest imponująca. Wraz z głównym bohaterem czytelnik musi analizować każdą z występujących w powieści postaci oraz snuć domysły dotyczące przyczyn śmierci Orsyna. W książce bowiem każdy jest podejrzany, nie wiadomo, komu można ufać, a kto bez skrupułów może wbić błaznowi nóż w plecy. Fabuła powieści wbrew pozorom nie jest jednak skomplikowana. Złożone są charaktery postaci, ich role i cele, ku jakim zmierzają. Są w powieści momenty, kiedy wydaje się, że drobiazgowa analiza postaci została przez czytelnika wykonana pomyślnie. Jednak to właśnie w tych momentach autor najbardziej czytelnika zaskakuje, wprowadzając zmieniające zupełnie tory fabuły zwroty akcji. Dialogi i żywo prowadzona narracja są często zabawne, a żarty, jakie wychodzą z ust błaznów – nie tylko śmieszne, ale i bystre.
Świat budowany przez Alana Gordona w „Trzynastej nocy” to przestrzeń błaznów. I choć zwykle kojarzeni oni byli z dostarczaniem władcom i ludowi rozrywki, to tak naprawdę rola, jaką spełniali, była o wiele większa. Wieloletnie doskonalenie znajomości obcych języków, umiejętność przebierania się czy maskowania, praca nad sprawnością fizyczną, umiejętność szybkiego wymyślania ripost czy rymowanek sprawiała, że to właśnie cech błaznów za kulisami pociągał za sznurki polityki w średniowiecznej Europie. Ci kuglarze i bardowie niejednokrotnie przyczynili się do zażegnania wielu konfliktów między zwaśnionymi rodami, bądź doprowadzili do korzystnych sojuszy lub przymierzy.
Alan Gordon w swojej powieści kontynuuje niejako wątki znane czytelnikom z „Wieczoru Trzech Króli” Szekspira. Do tego celu wykorzystuje występujące tam drugoplanowe postaci, które jednak w jego powieści urastają do rangi głównych bohaterów. Jest to przede wszystkim błazen Feste oraz mściwy Malwolio.
Miejsce i czas akcji swojej powieści Gordon wybrał doskonale. Trzynasty wiek, mroźna zima, czas adwentu. A wszystko to dzieje się w niewielkim, portowym mieście Orsyno. Dzięki tak dobranej czasoprzestrzeni autor bez problemu mógł ukazać realia ówczesnych czasów. Teokratyczna Europa zdominowana jest przez wyprawy krzyżowe oraz sieć intryg równie egoistycznych ze strony świeckich jak i duchownych. Jednak średniowieczny adwent to także czas zabawy. Czas prób amatorskich chórów i aktorów do bożonarodzeniowych występów oraz przygotowań do uwielbianego przez lud, a w późniejszym czasie zakazanego przez papieża Innocentego III Święta Głupców.
Mimo że zakończenie powieści nie jest specjalnie zaskakujące, rozwój akcji i jej zwroty trzymają czytelnika cały czas w napięciu. Sprawnie prowadzona narracja i dowcipne dialogi z pewnością zasługują na pochwałę. Jednak tym, co najbardziej zachwyci czytelnika jest perfekcyjnie i z pomysłem ukazany tajemniczy świat błaznów oraz zawiłe reguły ich gry.
W XIII-wiecznej Europie polityczny chaos jest jedynym porządkiem, a gildia błaznów i jej agenci uwijają się za kulisami wydarzeń, próbując utrzymać równowagę...
Pokój w cesarstwie bizantyjskim, tak ciężko wypracowany przez gildię błaznów, wisi na włosku. W 1203 roku pod murami Konstantynopola pojawiają się okręty...