Jeśli ktoś jeszcze tego nie czytał... Cóż, fabuła jest banalna, ot, troje przyjaciół (oraz foksterier z piekła rodem) wybiera się na wycieczkę łódka po Tamizie w ramach podratowania zdrowia oraz z potrzeby „odpoczynku i radykalnej odmiany”. To, co panowie wyprawiają podczas przygotowań do wyprawy i w jej trakcie kontrastuje z opisami urokliwych angielskich zakątków oraz całkiem dużego kawałka historii. Spotkałam się z opiniami, że wstawki te są nudne – no, cóż, nie dla osoby zakochanej w Wyspach Brytyjskich - a poza tym cała reszta wydaje się dzięki nim dużo zabawniejsza. Książka jest niesamowicie śmieszna mimo (a może właśnie dlatego) że jest psychologicznie prawdziwa i bezlitośnie obnaża wszystkie nasze dziwactwa, słabostki i wady, które widzimy tylko u innych, przenigdy u siebie. Bo czy nikt nigdy czytając opis jakiejś choroby nie stwierdził nagle, że ma wszystkie objawy? Czy nikt nie czynił samemu sobie obietnic, które nie wydawały się już aż tak kuszące gdy przyszło do ich realizacji? Sam Jerome napisał w przedmowie, że „największy urok tej książki polega nie tyle na zaletach jej stylu lub bogactwie zawartych w niej pożytecznych wiadomości, ile na tym, że mówi ona szczerą prawd?”. I tak jest rzeczywiście. Moim zdaniem jest to pozycja obowiązkowa dla każdego i to wielokrotnego użytku, tak w całości jak we fragmentach, w przypadku wszelkiego rodzaju chandr, dołów i „obniżonych nastrojów” – działa zawsze, a humor w niej zawarty nie starzeje się, mimo, że od jej powstania minęło już grubo ponad 100 lat. Serdecznie polecam!
SPRZEDAŻ OD 16.03.2007 Dalsze przygody bohaterów książki "Trzech panów w łódce nie licząc psa". Tym razem, wybierają się oni na rowerach do Schwarzwaldu...
W jakiś czas po pełnej wydarzeń wyprawie rzeką, opisanej w powieści Trzech panów w łódce (nie licząc psa), ci sami trzej dżentelmeni dostają nowego ataku...