Recenzja książki: Trwaj przy mnie

Recenzuje: Olga Drewnowska

Wiara to delikatny przedmiot – jak wydmuszka, dla której jeden nieodpowiedni ruch ręką może być niszczący. Człowiek wierzący może nazywać siebie szczęśliwcem. Ma poczucie, że ktoś nad nim czuwa, nie jest zdany jedynie na własne siły. To wsparcie można mu jednak odebrać. Wiara ma swoje granice, a obecność boga jest tym trudniejsza do wyczucia, gdy przeżywa się osobistą tragedię.

W obliczu takiej właśnie tragedii stanął Tyler Caskey, pastor w małym miasteczku w Nowej Anglii, do niedawna mąż pięknej, choć nie pasującej do środowiska Lauren, ojciec dwóch dziewczynek. Lauren jednak umarła, jedna córka trafiła pod opiekę babci, a druga, Katherine, zaczyna zachowywać się bardzo niepokojąco. Gdzie w tym wszystkim jest człowiek boga, do niedawna uwielbiany przez swoich wiernych? 

Strout doskonale sprawdza się w tego typu fabułach – skupionych na małych społecznościach i fundamentalnych problemach. Pokazała to chociażby w zbiorze opowiadań To, co możliwe, które nawiązują do głośnej powieści Mam na imię Lucy. Jednak Trwaj przy mnie jest chyba jeszcze bardziej kameralną opowieścią, choć mowa w niej o osobistych rozterkach jednego mężczyzny, roztrząsanych przez całe miasteczko. Strout rozpatruje bowiem małomiasteczkową społeczność jako swojego rodzaju rodzinę, naczynia połączone, wpływające na siebie nawzajem. W rodzinie o problemach należy rozmawiać, a jeśli nie da się im ujścia, zostaną potraktowane jako idealne pole do spekulacji. Plotki stanowią dla parafian spoiwo, ich okno na świat – ten najbardziej interesujący, ich własny, choć jednak trochę obcy, dotyczący sąsiada czy ukochanego pastora. Strout, oczywiście, wskazuje na ich niszczącą siłę, choć nie ogranicza się do prostych konkluzji. Stara się raczej ukazać mechanizmy istnienia plotki w zestawieniu z ludzkim charakterem, indywidualnymi potrzebami i oczekiwaniami. I tak nauczycielka, która skrycie fascynuje się pastorem, rozpowiada o jego grubiaństwie i oschłości, gdy nie otrzymuje tego, czego się spodziewała. Inna wierna, pochwalona uprzejmie za pyszną szarlotkę, głośno wątpi w moralność mężczyzny. Dowiedziała się przecież, że Tyler nie lubi jabłek. Nieodpowiednie gesty, niedopowiedzenia, małe tajemnice – to wszystko pulsuje w powieści Strout i prowadzi nas wprost do przekucia tego nadmuchanego balonika. 

Chociaż w Trwaj przy mnie istotna jest cała społeczność, rola spoiwa spoczywa na pastorze. To on ma za zadanie wygłaszać inspirujące kazania, wspierać swoich wiernych. Gdy jednak pasterz staje u progu załamania nerwowego, wali się nie tylko jego życie, ale także życie wspólnoty. W każdym domu znajdują się bowiem problemy, o których najłatwiej zapomnieć, rozmawiając o problemach innych bądź zrzucając na nich winę. Winnym jest, oczywiście, Tyler. Strout doskonale pokazuje dysonans pomiędzy oczekiwaniami wiernych i samego pastora a rzeczywistością i prawdziwymi potrzebami społeczności. Autorka zdaje się mówić, iż prawdziwy człowiek, ze swoimi mankamentami, zawsze jest bardziej wartościowy od osoby, która próbuje doścignąć boga i niemożliwe do spełnienia moralne założenia.  Dzięki temu Trwaj przy mnie staje się opowieścią o bezpodstawnym dążeniu do perfekcji i nieakceptowaniu własnych słabości. 

Strout ciągnie jednak wiele srok za ogon – niektóre z lepszym, inne z gorszym skutkiem. Utrata wiary, choroba i śmierć, niedopasowanie do patriarchalnego społeczeństwa, kryzys małżeński, problemy wychowawcze, teorie freudowskie czy lęk przed nuklearną apokalipsą. Tak, to wszystko znaleźć można w Trwaj przy mnie, to wszystko zostaje lekko zaznaczone, na przykład przez wzgląd na lata, w jakich osadzona jest fabuła, czy też mocniej pogłębione. I chociaż miałabym ochotę zarzucić Strout swojego rodzaju niedbalstwo fabularne, to trzeba przyznać, że te tematy raczej dopełniają wykreowaną przez nią rzeczywistość, niż zubażają ją przez nieodpowiednie poprowadzenie. Choć autorka świetnie prowadzi narrację, sama struktura Trwaj przy mnie pozostawia trochę do życzenia. Księga druga, opowiadająca o początkach związku Tylera i Lauren, mimo że jest dość ważna dla samej fabuły, wygląda na wrzuconą do powieści na siłę, najmniej przemyślaną. To raczej niewielki mankament, który pokazuje jednak pewne niedostatki autorki. Można jej to jednak wybaczyć – to przecież dopiero druga powieść w twórczości Strout. 

Trwaj przy mnie to proza typowa dla amerykańskiej autorki – wyważona, spokojna, a przy tym bardzo refleksyjna i błyskotliwa. I chociaż temat małych miasteczek i ich mieszkańców wałkowany jest w prozie od dawna, Strout ma do dodania kilka ciekawych spostrzeżeń. Warto. 

[Autorka bloguje na Okiem Wielkiej Siostry.blogspot.com]

Kup książkę Trwaj przy mnie

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Trwaj przy mnie
Książka
Trwaj przy mnie
Elizabeth Strout
Inne książki autora
Mam na imię Lucy
Elizabeth Strout0
Okładka ksiązki - Mam na imię Lucy

Gdy Lucy trafiła do szpitala, wszyscy spodziewali się, że czeka ją jedynie prosty zabieg. Jednak po operacji jej stan gwałtownie się pogorszył –...

To, co możliwe
Elizabeth Strout0
Okładka ksiązki - To, co możliwe

Mistrzyni subtelnych narracji pulsujacych intensywna siła emocjonalna powraca z nowa proza. Kilka miesięcy po premierze amerykanskiej do rak polskich...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy