Dawno, dawno temu, za górami, za lasami, w dalekich zakątkach dżdżystej Anglii żyła pewna para. Niby żyli razem, a jednak osobno, niby w związku, a obok siebie, niby przysięgając sobie dozgonną miłość, a jednak będąc ze sobą jedynie dla zasady. Bo kiedy na ślubnym kobiercu wypowie się już sakramentalne „tak”, nie wolno tych słów odwołać. Nawet, jeśli były zupełnie mylne.
Jest rok 1953, kwiecień. Grace Elizabeth Fox (z domu Hartnell), matka kilkuletniego Randolpha, zostaje skazana na śmierć i stracona przez powieszenie. - Winna - mówili wszyscy - Jak nic winna. - Brutalna, bezwzględna i podła – przemykało przez myśl innym. - Zdecydowanie to kobieta, z którą nie chce się zadzierać – twierdziła kolejna grupa świadków procesu i późniejszej kary Grace. Jedynie nieliczni zastanawiali się nad tym, jak mogło do tego wszystkiego dojść – wzorowe, stateczne małżeństwo. Ernest Arthur Fox, szanowany lekarz, nie tylko praktykujący, ale też przekazujący wiedzę potomnym. Ona – wzorowa gospodyni domowa, kochająca matka, dawniej perfekcyjna i pełna poświęcenia pielęgniarka. Morderstwo poprzez otrucie? To wprost nieprawdopodobne! Początkowo, co prawda, śledczy podejrzewali, że Ernest zmarł z przyczyn naturalnych. Atak serca – orzeczono w pierwszej chwili. Dość szybko jednak zmieniono zdanie i postawiono wdowę w stan oskarżenia. Dumna i opanowana Grace nawet przez moment nie dała po sobie poznać, jakie uczucia nią targają. Spokojnie znosiła kolejne oskarżenia, a także późniejszy werdykt. Równie godnie udała się na szafot, by zakończyć swój żywot. W jednej chwili jeszcze żyła, a w następnej pozostało po niej jedynie wiszące ciało. Jej historia nie została zapomniana tylko dzięki sir Charles’owi Hamiltonowi Morley’owi, który spisał ją na kartach Słynnych procesów. W ten sposób dotrwała do dziś i do chwili, w której powracający do Anglii po latach sukcesów w USA Chris Lowndes zamieszkał w Kinsgate House, posiadłości dawniej należącej do państwa Foxów. Mężczyzna, niczego nieświadomy w momencie zakupu domostwa, niemal natychmiast po przybyciu na miejsce zaczyna śledztwo, mające na celu odkrycie, czy Grace rzeczywiście zamordowała małżonka. Czy mu się to uda? Czego się dowie? Dokąd doprowadzi go intuicja? Czy prawda, odkryta po latach, zmieni cokolwiek? By się tego dowiedzieć, należy sięgnąć po najnowszą powieść znanego brytyjskiego autora kryminałów – Petera Robinsona.
Lektura Trucicielki niewątpliwie zaskakuje. Niestety, nie zawsze pozytywnie. Po mistrzu kryminałów spodziewać się można wartkiej fabuły, nagłych zwrotów akcji i przewrotności bohaterów. Czytelnik otrzymuje tymczasem opis zdarzeń sprzed lat – czy to dokonywany przez sir Charlesa Hamilton’a Morley’a w Słynnych procesach, czy też pochodzący z bezpośredniej relacji Grace w jej pamiętnikach. Ta część powieści, o dziwo, jest bardzo interesująca i wciągająca. Wywołuje ogrom emocji oraz chęć dalszego poszukiwania informacji na temat Grace i jej losów. Nieco inaczej ma się rzecz w przypadku części, w której autor prezentuje czasy współczesne i losy Chrisa. Tu akcja toczy się dość ślamazarnie i oparta jest na przemyśleniach sześćdziesięcioletniego bohatera, który niedawno stracił ukochaną żonę. Autor w dość nużący i ciągnący się wręcz w nieskończoność sposób prezentuje rozwijającą się w mężczyźnie chęć poznania losów słynnej trucicielki. Trudno stwierdzić, skąd taki rozdźwięk między dwoma częściami powieści. Być może na odbiór książki decydujący wpływ ma postać bohatera, który niezupełnie pasuje do wizji mężczyzny, ogarniętego chęcią odkrywania tajemnic przeszłości. Jeśli więc warto sięgnąć po Trucicielkę, to przede wszystkim po to, aby poznać historię kobiety innej niż wszystkie.
Kolejny fascynujący tom przygód inspektora Alana Banksa, znanego z wydanej już w Polsce „Przyjaciółki diabła”, bez wątpienia przypadnie do...
„Trzeba autora o niezwykłej empatii, uchu do dialogów i przenikliwym wzroku, aby ze szczegółów zbudować taką opowieść. Dlatego Odrzucona miłość robi...