Recenzja książki: Skald. Kowal słów. Tom 2

Recenzuje: Damian Kopeć

Wojenko, wojenko  

Oto przygód kowala słów, Skalda Ainara, ciąg dalszy. Dla tych, których już zauroczył, z pewnością ulubiony. Zostawił ich w momencie zwrotnym, przynajmniej z punktu widzenia jego oczu, osadzonych na chwiejnej szyi, która w każdej chwili może zostać przecięta jakimś nierdzewnym ostrzem lub zaciśnięta ordynarnym powrozem. Ainar bowiem ma niebywałą zdolność robienia sobie wrogów, a tylko uśmiech licznych i okrutnych bogów sprawia, że śmierć jakoś omija go szerokim łukiem.

Ainar musi ratować swoją głowę od stryczka. Tak, on, który zdobył wymarzoną żonę dla ambitnego kagana Tirusa Wielkiego. On, który ledwo uszedł z życiem siepaczom Koli Małego nie tylko wzrostem. Wdzięczny władca Tirus planuje uświetnić swój ślub małym wieszankiem. I tylko propozycja niewinnej jak najbogatsi bywalcy sejmowych i senatorskich ław Ingigerdy - prawie-żony sprawia, że Skald dostaje jeszcze jedną szansę. Z tych ostatnich. Ma ona polegać na wygłoszeniu nowocześnie, mimo przerażająco wstecznego dziesiątego wieku, rymowanej pieśni sławiącej Tirusa. Jest tylko mały, malutki, całkiem malutki - jak ten garbik w pewnym żydowskim dowcipie problem. (...) pochwały dla kagana nie chciały mu przejść przez gardło. Wszak Ainar to człowiek twardych, pozłacanych zasad, przynajmniej w danej chwili. Oczywiście wcześniej zdarzało mu się kłamać w pieśniach. Nie zdobyłby tylu złotych i srebrnych pierścieni, gdyby nie wiedział, czego oczekują konungowie - w utworach chcieli być tacy, jacy sami siebie widzieli, a nie tacy jacy byli naprawdę. Tłusty brzuch władcy często zamieniał się w żelazny pień, a bezmyślność na polu walki w odwagę i pogardę dla śmierci. Nawet głupców można było nazwać mędrcami bitewnego rzemiosła, gardzącymi podszeptami lękliwego rozumu. No tak, poeci wybitni, stawiani na piedestałach i nagradzani przez niezależne od niezależności gremia wiedzą, jak obrastać w tłuszcz i sławę niezależnie od okoliczności. Skald, podobnie zresztą jak wielu współczesnych geniuszy pióra, nigdy nie układał pieśni dla kogoś, kogo szczerze nienawidził, kogo przeklinał i kogo planował zarżnąć przy najbliższej okazji. Trudno bowiem wielbić słowami kogoś, kogo ma się w wielkim... poważaniu.

Ainar jest utalentowanym kowalem słów. Talent bowiem, jak dobitnie uczy historia, nie musi mieć wiele wspólnego z wielkością człowieka. Skald tworzy pieśń, która niby sławiąc kagana, kpi sobie z niego. Trzeba to tylko umieć zauważyć. Uratowany od stryczka, musi uciekać z niegdyś przyjaznego kraju, bowiem kagan nie zamierza ułatwiać mu ziemskiego bytowania i zaprasza - w charakterze jelenia - na polowanie. Ainar nie byłby Ainarem, gdyby nie tylko nie uszedł z życiem, ale jeszcze nie zdołał knuć intryg przeciwko Tirusowi Wielkiemu. Intrygi te są bardzo na czasie, bowiem wielkimi marszowymi krokami zbliża się wojna między pokojowo nastawionymi władcami: Kolą i Tirusem. Skald, jak możemy się domyślić, weźmie w niej udział. Ciekawe, po czyjej stronie?

W powieści śledzimy również dalsze losy żądnych zemsty niedawnych pomocników Skalda - Czarnego Berseka Alego i hamramida Haukrhedina. Ich pociąg do walki i naturalna potrzeba wdychania rozmaitych wyziewów na polu bitwy zostaną w pełni zaspokojone.

W drugim tomie Kowala słów walki będzie po uszy, po czubek głowy. Krew będzie się lała jak strugi wody w czasie letniej nawałnicy. Ludzie miłujący spokój będą sobie zadawać śmierć na tysiące różnych sposobów, a wielbiciele opisów rodem z rzeźni będą mogli zaspokoić naturalną u nich potrzebę potępienia wojny i zabijania. Barwne, dosadne opisy walk, umierania, patroszenia z pewnością im to ułatwią. Poznają przy okazji sporo taktyki wojennej, która działa zawsze w myśl zasady: najpierw szlachetny cel, a potem zawsze zastępowalny i brzmiący dumnie człowiek.

Atmosfera książki się nie zmieniła. Nadal towarzyszy nam ironiczny, przewrotny, wisielczy humor i dosadność. Nadal fakty z historii mieszane są z „faktami” magicznymi, z którejś rzeczywistości równoległej. Komuś, kto nie miał w rękach pierwszego tomu, książki oczywiście nie polecam. Autor bowiem kontynuuje, a nie wprowadza. I słusznie. Akcja jest dynamiczna, wydarzenia zmienne i nieraz zaskakujące - zwłaszcza jeśli chodzi o zakończenie tomu.

To nie jest proza dla zwykłych śmiertelników, dla spokojnych wielbicieli historii. Raczej coś dla nowych humanistów zafascynowanych wojną, walką, zabijaniem. Dla wielbicieli niosących oświecenie Wikingów, Tatarów i innych walczących z przeludnieniem Ziemi ludów. Także dla tych, lubiących mniej znaną i potraktowaną bez zbędnych naukowych rygorów historię Europy.

Kup książkę Skald. Kowal słów. Tom 2

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Skald. Kowal słów. Tom 2
Książka
Skald. Kowal słów. Tom 2
Łukasz Malinowski
Inne książki autora
Skald. Wężowy język. Tom 1
Łukasz Malinowski0
Okładka ksiązki - Skald. Wężowy język. Tom 1

Powiadają, że ciągnie za nim stado kruków żerujących na truchłach jego wrogów. Mówią, że jest biegły w strof składaniu, gdyż z łatwością przekuwa słowa...

Piastowskie wahadło
Łukasz Malinowski0
Okładka ksiązki - Piastowskie wahadło

W roku Pańskim 1227 nieopodal Gąsawy zostaje zamordowany książę Leszek Biały, osierocając rocznego syna Bolesława. Nowy dzierżyciel Krakowa staje przed...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Grzechy Południa
Agata Suchocka ;
Grzechy Południa
Stasiek, jeszcze chwilkę
Małgorzata Zielaskiewicz
Stasiek, jeszcze chwilkę
Biedna Mała C.
Elżbieta Juszczak
Biedna Mała C.
Sues Dei
Jakub Ćwiek ;
Sues Dei
Rodzinne bezdroża
Monika Chodorowska
Rodzinne bezdroża
Zagubiony w mroku
Urszula Gajdowska ;
Zagubiony w mroku
Jeszcze nie wszystko stracone
Paulina Wiśniewska ;
Jeszcze nie wszystko stracone
Zmiana klimatu
Karina Kozikowska-Ulmanen
Zmiana klimatu
Szepty jeziora
Grażyna Mączkowska
Szepty jeziora
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy