"Siła rozumu" ma bardzo ciekawą genezę. Miało to być bowiem jedynie krótkie postscriptum do "Wściekłości i dumy", zatytułowane "Dwa lata później". Po jego napisaniu autorka zorientowała się, że powstała cała książka...
Punktem wyjścia jest tu historia niejakiego Mistrza Cecco, który w XIV wieku napisał szkic "Strefa Armilarna" nieprzychylny Inkwizycji. To oczywiście niewybaczalny błąd. Nieszczęśnik został aresztowany, poddany torturom, a w końcu spalony na stosie wraz ze swoimi książkami. Jego ostatnie chwile Fallaci opisuje w następujący sposób:
"Z wielkim męstwem, ze wzgardą opłakując niewiedzę i fałszywą pobożność, i obłudę, i niedostatek Rozumu, w jakim żyła jego epoka, Mistrz Cecco pozwolił się przywiązać do słupa. I szybko spłonął. Zwęglił się jak kartka papieru wraz ze swoimi księgami. Ale jego myśl przetrwała."
Na szczęście przetrwała wolna myśl. Jednak przetrwała także Inkwizycja, choć na przełomie XX i XXI wieku nie ma już stosów. Są jednak inne sposoby niszczenia ludzi myślących inaczej. Autorka opisuje szczegółowo owe wstrętne metody. Niestety zna je z własnego doświadczenia. Jednak nie ma zamiaru zrezygnować z głoszenia swoich poglądów. Jakie one są? Przede wszystkim najważniejsze jest piętnowanie fanatyzmu religijnego, przede wszystkim islamskiego. Na marginesie- momentami dostaje się też innym religiom. Judaizm jest krytykowany za sposób zabijania zwierząt, które długo konają z podciętym gardłem, aż nie zostanie w nich ani kropla krwi (dopiero wtedy są czyste- koszerne). W stronę Kościoła Katolickiego też są kierowane zarzuty. W jednym miejscu czytamy na przykład:
"I co macie na myśli, kiedy mówicie o wojnie? Jedynie wojnę prowadzoną poprzez wozy opancerzone, działa, helikoptery, bombowce, czy także wojnę prowadzoną poprzez wysadzających się kamikadze, którzy są w stanie zabić trzy tysiące pięćset osób za jednym razem? Pytam o to przede wszystkim księży i prałatów Kościoła Katolickiego, owego Kościoła, który w tej sprawie jako pierwszy stosuje dwie wagi i dwie miary. Który, pomijając stosy heretyków, brukał nas przez stulecia swoimi wojnami. Który wojujących Papieży, czyli przywykłych do mordowania jak Mahomet, miał pod dostatkiem.".
W innym miejscu czytamy, że Kościół Katolicki "z użalania się, czułostkowości i kultu nowych męczenników uczynił cały przemysł. (...) To organizacje katolickie sprzeciwiają się wydaleniom, nawet jeśli ten, kto ma zostać wydalony, został przychwycony z ładunkiem wybuchowym lub narkotykami w ręku."
Jednak słowa krytyki pod adresem innych religii stanowią margines. Praktycznie cała książka jest krytyką okrucieństw dokonywanych w imię islamu. Autorka sięga zarówno do czasów historycznych, opisując szczegółowo liczne zbrodnie dokonywane przez Turków, Tatarów i innych wojowników spod znaku Czerwonego Półksiężyca, jak i do współczesności. Wylicza bezlitośnie wszystkie wynaturzenia. A jest ich wiele. Po pierwsze, zabijanie osób innej wiary jako "niewierne psy". Po drugie, straszny los kobiet. Muszą chodzić zakryte od stóp do głów i nie mają praktycznie żadnych praw. Nie mają wpływu na wybór męża (który może się z nimi rozwieść wypowiadając trzykrotnie formułę rozwodową...). Żeby mężczyźni mieli pewność, że będą wierne, w dzieciństwie poddaje się je obrzezaniu (wycina się łechtaczkę i większość warg sromowych, a resztę zaszywa nicią- wszystko to bez jakiegokolwiek znieczulenia!). Seks jest więc dla nich bólem, a nie przyjemnością. Jednak są napominane przez przywódców religijnych, żeby rodziły co najmniej piątkę dzieci. Mężowie biją ich bez litości za nawet najdrobniejsze przewinienie. Podobno opublikowana została nawet instrukcja bicia. Razy mają być bolesne nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Najlepiej uderzać w dłonie i stopy, w twarz nie, bo wtedy robią się krwiaki, które można zauważyć. Najodpowiedniejszym narzędziem kary jest długi, cienki kijek, przydatny do bicia także z pewnej odległości...
Krytyce podlega także oczywiście "umieranie w imię Boga" w licznych samobójczych zamachach terrorystycznych. Przerażenie budzi także postawa ich matek, które taką śmierć synów uznają jako powód do radości i dumy.
Przede wszystkim jednak niepokój autorki budzi uprzywilejowana pozycja religii muzułmańskiej. Staje się ona powoli panująca w coraz większej liczbie krajów wskutek licznych zaskakujących ustępstw. Wzrasta ilość meczetów, podczas gdy w krajach islamskich oczywiście nie ustałaby świątynia katolicka. Ze szkół i szpitali znikają krzyże, żeby nie drażnić muzułmańskich uczniów czy pacjentów. Kobiety mające obowiązek nosić czador muszą robić sobie w nim fotografie (np. do paszportu) i jest to uznawane, chociaż cała twarz jest zakryta, natomiast panie innych wyznań muszą do zdjęć zdjąć kapelusz, żeby nie zasłaniał twarzy. To tylko kilka z bardzo wielu wymienionych przykładów.
Książka napisana rewelacyjnym, ciętym językiem i pełna pasji. Widać, że autorce omawiane sprawy naprawdę leżą na sercu. Nikogo nie pozostawi obojętnym. Wstrząsająca, gorzka i budząca przerażenie lektura.
Kalina Beluch