Życie jako gra
W Viaterra nie negujemy przeszłości. Czerpiemy z niej siłę.
ViaTerra - grupka osób poszukujących czegoś więcej w swoim życiu. Zebrani przez charyzmatycznego Franza Oswalda, mieszkają w pięknym starym dworze na wyspie, wśród drzew, w ciszy, odosobnieniu. Jedzą ekologicznie, pracują. Tutaj na odpoczynek i „odnowę duchową” trafiają celebryci, śmietanka towarzyska, biznesmeni, menedżerowie. Poszukujący namiastki duchowości, którą zapewnia im kilka dni spędzonych z ViaTerra, wśród pozornie atrakcyjnych, mocno niejasnych sloganów. Wraz z członkami grupy mogą wtedy „wędrować drogą ziemi” - takie jest bowiem hasło ruchu. To właśnie do ViaTerra trafia młoda absolwentka wyższej uczelni, Sofia, poszukująca stabilizacji po traumatycznych osobistych przeżyciach. Fascynuje ją Franz Oswald, fascynuje duchowość pozbawiona elementów transcendentnych. Słowa mówiące o życiu w czystości, blisko natury, w harmonii i ciszy. Hasła brzmią pięknie, obietnice są zachęcające. Po swoistym rekonesansie i propozycji Oswalda, by zajęła się biblioteką grupy, Sylwia decyduje się podpisać okresowy kontrakt. Pewne jego elementy są, być może, niepokojące, ale podobne zapisy - zdaniem niektórych członków ViaTerra - są czymś naturalnym w szanujących się firmach. Na przykład zrzeczenie się prawa do zaskarżenia grupy. Niepokoić może też wysoki mur otaczający posiadłość, strażnik przy bramie - wszystko to podobno tylko po to, by było bezpiecznie i by nikt nie niepokoił mieszkańców oraz gości.
Zrozumienie przychodzi po przeczytaniu tez. Jest to powiązane z intuicją. Kiedy przestaje się negować swoją przeszłość, znika cała masa zahamowań. Uwalniają się predyspozycje i znów można ufać swojej intuicji.
Członkowie grupy stale ciężko pracują, sami uprawiają warzywa, hodują zwierzęta. Rezygnują - taki zresztą jest wymóg ich przywódcy - z normalnych kontaktów ze światem. Z telewizji, internetu, własnego telefonu komórkowego, komputera. Z prywatności korespondencji, odwiedzin bliskich. Mają osiągać kolejne stopnie doskonałości, zrozumienia tez głoszonych przez Oswalda. Sofia coraz bardziej wiąże się z newage’ową grupą. Zaczyna powoli dostrzegać rysy na swoich wyobrażeniach ideału, ale wpada w pułapkę swoistego uzależnienia i coraz bardziej paraliżującej niemocy. Franz pokazuje coraz częściej mniej przyjemne strony swojej osobowości, ale w niewielkiej, zorganizowanej i schierarchizowanej grupie wszystko jest pod nasilającą się kontrolą. Wszystko zmierza w trudnym do przewidzenia kierunku, kiedy pojawiają się pierwsze poważniejsze kryzysy - takie jak na przykład bardzo krytycznie oceniający ViaTerrę artykuł dziennikarza, który był gościem Oswalda. Wina za wszelkie niepowodzenia spada na wszystkich, tylko nie na zapracowanego ponad miarę guru. Inni zbyt mało pracują, zbyt mało się starają, są zbyt głupi i tępi. Tylko Franz jest idealny. Tylko jemu wolno innych obrażać, poniżać i krytykować.
Trzeba mieć odwagę, by oderwać się od wszystkiego, co się wydaje nieodzowne po to, żeby znaleźć to, co naprawdę jest nieodzowne.
W powieści dominują dwa wątki. Jednym jest historia Sofii, drugim - wspomnienia Oswalda. Poznajemy zarówno codzienność życia w sekcie - bo nią w istocie jest ViaTerra - jak i osobowość jej przywódcy, ukazaną poprzez jego opowieść o samym sobie. Krótkie migawki z przeszłości guru są powolnym odkrywaniem psychopatycznej osobowości. Ukazaniem człowieka cynicznego, realizującego swoje plany po trupach (dosłownie), pozbawionego empatii w stosunku do innych, egocentryka i egoisty. Osoby świetnie manipulującej innymi, charyzmatycznej i przyciągającej uwagę swoistym urokiem osobistym. Fascynującej kobiety również pod względem erotycznym. Wątek poświęcony Sofii ukazuje codzienność dziewczyny, która wpada w pułapkę zastawioną przez sektę. Bycie na rozdrożu, poszukiwanie sensu życia, próba zerwania z przeszłością, zauroczenie fascynującym człowiekiem, pozornie ciekawa, choć mętna ideologia - to czynniki sprzyjające kontaktom z sektą. Możemy śledzić trudną drogę dojrzewania, dochodzenia do prawdy, rozumienia manipulacji, której się jest poddawanym, a potem dążenia do uwolnienia się z sideł, w które samemu się weszło. Ta historia jest ukazana z wieloma szczegółami, ale zdaje się dotyczyć przede wszystkim małych, zamkniętych grup. Autorka Sekty z Wyspy Mgieł - Mariette Lindstein - sięgnęła do osobistych doświadczeń z Kościołem scjentologicznym, w którym zajmowała ważną pozycję. W swojej książce opisuje różne elementy funkcjonowania sekt, ale bezpośrednio nie odnosi się do ruchu scjentologicznego. Ten ruch ma wymiar ponadnarodowy i sztab zarządzający, ViaTerra to niewielka, zamknięta grupa z jednym silnym przywódcą. Pewne cechy są wspólne dla wszystkich tego typu grup, inne zależą od ich wielkości.
Inni ludzie to tylko pionki. Mogą mieć różne role, a nawet mogą sprawiać problemy. Ale to ty grasz główną rolę i zawsze masz wybór: użyć ich albo odłożyć na bok.
Można sobie zadać - jak najbardziej zresztą zasadne - pytanie: jak to możliwe, że bystre, wrażliwe osoby tak chętnie dołączają do sekt, ulegają złudzeniom, a potem nie mogą się z nich wydostać? Wydaje się to nieprawdopodobne, zwłaszcza w dzisiejszych czasach. A jednak... Mariette Lindstein stara się to - udanie zresztą - wyjaśnić. Pokazuje, jak sekty (a właściwie ich przywódcy i ich pomagierzy) manipulują ludźmi, zniewalają ich, uzależniają. Jakie mechanizmy działają, by człowiek nie odchodził, czuł wdzięczność, był posłuszny i pozwalał sobą pomiatać. Jak wszyscy kontrolują się nawzajem i „dyscyplinują“. Jak łatwo można grupę nastawić przeciwko jednej osobie. Członkowie rozmaitych grup tego rodzaju pozwalają odzierać się z godności, poniżać, wykorzystywać (również seksualnie). Widać w ich przypadku swoistą odmianę syndromu sztokholmskiego - uzależnienie od cynicznego przywódcy i zaskakującą wierność w stosunku do niego. Nawet, kiedy zaczynają dostrzegać rysy na wyidealizowanym obrazie, wszystko potrafią zracjonalizować i wytłumaczyć na korzyść guru. Nawet drut kolczasty pod napięciem na murze otaczającym siedzibę może być czymś niezbędnym dla lepszego rozwoju duchowego. Napastowanie seksualne może być nazywane próbą wyzwolenia z ograniczeń, osiągnięcia stanu wyższej świadomości.
Powieść jest warta uwagi, choć miejscami okazuje się trochę nużąca w lekturze, zbyt drobiazgowa w opisach. Koncentruje się na punkcie widzenia jednostki. Może to z jednej strony ograniczać ogólną perspektywę, z drugiej - pozwala lepiej wczuć się w położenie konkretnej osoby. Sekty zazdrośnie strzegą swoich mrocznych tajemnic. Ta tematyka z jednej strony wydaje się bardzo nośna, z drugiej - media wcale nie tak chętnie ją podejmują, niektóre sekty dysponują bowiem ogromnymi funduszami, wpływami, usługami świetnych prawników i potrafią bardzo skutecznie uprzykrzać życie krytycznym obserwatorom ich poczynań. Sekta z Wyspy Mgieł jest ciekawą próbą zrozumienia psychologii funkcjonującej w patologicznych, niewielkich zamkniętych grupach. Próbą ukazania tragedii dotykającej jednostki, konkretnych ludzi, którzy - w jakimś stopniu z własnego wyboru - stali się niewolnikami pozbawionych skrupułów przywódców.
Tyran wyłania się z cienia… Piętnaście lat minęło od ucieczki Sofii z sekty na Wyspie Mgieł. Od tamtej pory nie widziano przywódcy sekty...
Tajemny zakon, manipulacja, zniewolenie, bezsilność i siostrzana miłość Bliźniaczki Alex i Dani, odkąd w dzieciństwie zostały porzucone przez rodziców...