Była piękna, uzdolniona i nie stroniła od skandali. Nazywana ją najlepszą aktorką dramatyczną XIX wieku. Jej nazwisko stało się synonimem prawdziwej gry aktorskiej. Jej wizerunek, zwielokrotniony na plakatach genialnego czeskiego artysty Alfonsa Muchy towarzyszył paryżanom i Europejczykom przez cały okres popularności Art Deco. Sarah Bernhard, córka kurtyzany, artystka, wizjonerka teatru, wielka osobowość, aktorka.
Dziś nazwalibyśmy ją celebrytką, prawdziwą gwiazdą, której istnienie nie ograniczało się do jednego wymiaru. Sarah nie tylko występowała na deskach teatru, nie tylko uczestniczyła w produkcji spektakli. Była ich duchem, natchnieniem dla ludzi, którzy z nią współpracowali, była inspiracją dla świata, a jej wpływy wybiegało daleko poza światła sceny.
Oszałamiające kreacje, fascynujące scenografie, doskonała oprawa graficzna i lekki posmak skandalu, dodający osobie Bernhard tajemniczości i nutki dekadencji – to wszystko sprawiało, że spektakl, którego była częścią, rozgrywał się w teatrze i poza nim. Swoją rolę genialnej gwiazdy i wizjonerki grała całe życie. Z olbrzymim powodzeniem.
Zaczęło się raczej skromnie. Henrietta Rosine Bernard urodziła się w 1844 roku w Paryżu jako nieślubne dziecko kurtyzany. Wychowywana przez wynajęte osoby, desperacko pragnęła miłości i akceptacji. Wysłana przez matkę do klasztornej szkoły z internatem, odkryła w sobie pasję do teatru. Pasję, która towarzyszyła jej aż do śmierci i z której stworzyła narzędzia do uformowania swojej legendy.
W czasach Bernhard społeczna pozycja aktorki była jedynie nieco wyższa niż pozycja kurtyzany. Kobiety zarabiały na różne sposoby. Niejednokrotnie wiązało się z to z byciem utrzymanką zamożnego arystokraty, z większą lub mniejszą nadzieją na poślubienie majętnego protektora. Podobny los był także udziałem Bernhard. Henry de Ligne, miłość i narzeczony przyszłej aktorki, nie został jednak jej mężem. Pod naciskiem rodziny arystokraty zaręczyny z Sarą zostały zerwane, a jedyne dziecko aktorki, syn Maurice, przejął od matki zamiłowanie do teatru i był związany – głównie jako dyrektor – ze sceną aż do śmierci.
Związek z Henry’m de Ligne nie był jedynym skandalizującym romansem Sary. Pod koniec XIX wieku związała się z młodszym od niej o przeszło dziesięć lat greckim aktorem Aristidesem Damalą, którego utrzymywała, przymykając oczy na jego upodobanie do trwonienia pieniędzy i nałogi. Podrzucił jej też swoją nieślubną córkę. Ten burzliwy związek trwał z przerwami aż do śmierci Damali.
Nie bez znaczenia jest także układ uczuciowo-zawodowy z Alfonsem Muchą, geniuszem Art Deco. Ten czeski grafik, rozpoznawany głównie dzięki prezentacji kobiet w otoczeniu kwiatów i innych elementów natury, najbardziej znany twórca plakacista okresu secesji sprawił, że Bernhard była rozpoznawana także poza sceną. Dziś trudno rozstrzygnąć, czy większą karierę zrobiła jako aktorka, czy jako muza i inspiracja Muchy. W każdym razie i w jednym i w drugim wydaniu była ikoną.
Na kilka lat przed śmiercią amputowano jej nogę. Nie powstrzymało to Sary przed kontynuacją gry na scenie. Pozostała prawdziwą gwiazdą do ostatniego dnia.
Powieść Gortnera to doskonała próba pokazania Sary jako człowieka. Każdy jej błąd, każde cierpienie, wszystko, co złożyło się na osobowość aktorki, zostało uwypuklone i podkreślone. Genialna gwiazda była trudną w relacjach, upartą i bardzo emocjonalna osobą, która za wszelką cenę realizowała swoje cele i urzeczywistniała pragnienia. Wykorzystała swoją epokę, umiłowanie ludzi do piękna i rewolucję przemysłową, która jednym przyniosła fortunę, a innym pomysły.
Sarah Bernard. Niezrównana aktorka to także opowieść o uporze, jaki był jedyna bronią prostej żydowskiej dziewczynki, która rzuciła wyzwanie całemu światu i odniosła oszałamiający sukces.
Bardzo polecam.
Od świetności do upadku Matka ostatniego cara Rosji, Maria Fiodorowna, powszechnie szanowana i światła władczyni była świadkiem wydarzeń, które wstrząsnęły...
Jest rok 1553. Na angielskim tronie zasiada Maria Tudor, później znana jako Krwawa Maria. Królowa bezwzględnymi metodami próbuje przywrócić w Anglii katolicyzm...