Schulz na nowo
Wydane przed II wojną światową opowiadania, pisane z perspektywy dorastającego chłopca, mogą z pozoru wydawać się współcześnie mało aktualne. Kogo obchodzi życie w małym miasteczku blisko sto lat temu? A jednak po wejściu do tego świata zatapia się czytelnik w jego niezwykłości, wręcz magii, która upaja, kołysze, szumi. Dzieje się tak za sprawą poetycznego języka, który miękko i subtelnie opisuje zawiłości życia, pierwsze młodzieńcze fascynacje, wrażenia, niecodzienne skojarzenia.
Całości patronuje archetyp Księgi, którą bohater – nastoletni Józef – próbuje sam uzupełnić, zapisać, a raczej przepisać na nowo, gdyż z owego Dzieła pozostały zaledwie resztki. Kartki Księgi służyły za papier do pakowania mięsa. A tymczasem Księga zawiera wszystko, całą wiedzę o życiu i jego wszelkich przejawach. Ktoś mógłby podejrzewać, że chodzi tu o Biblię, sponiewieraną przez ludzi, którym nie zależy na Piśmie. Ale nie. Księgą w oczach młodego chłopca jest jakaś popularna publikacja, pełna reklam, artykułów o codziennym życiu, sensacyjnych treści, ogłoszeń i anonsów. Krótko mówiąc: tego wszystkiego, co nas zwykle otacza, a co uznajemy za błahe, nieistotne. W oczach chłopca urasta to jednak do rangi symbolu. Z wypiekami na twarzy wczytuje się Józef w resztki, jakie pozostały po Księdze. Pobudzają one jego wyobraźnię i inspirują do własnej, gorączkowej twórczości, wyrażającej się w nerwowym rysowaniu. Rodzice zostawiają go na dwa tygodnie pod opieką gosposi i wyjeżdżają do rodziny na święta. Nie są w stanie oderwać chłopca od wykonywania kolejnych rysunków, które mają być zapisem jego marzeń sennych, a zarazem próbą dopisania brakujących rozdziałów do Księgi.
Józef nie jest zwykłym chłopcem. Nie biega z kolegami, nie psoci. Jest zbyt wrażliwy, zbyt wiele odczuwa, jego życie koncentruje się na wewnętrznych przeżyciach, dogłębnym odczuwaniu zmieniających się pór roku, odcieni przyrody w ogrodzie. Wątłe zdrowie zresztą nie pozwala mu na typowe chłopięce rozrywki. Jest więc Józef przedwcześnie dojrzały, jakby był starym człowiekiem w ciele młodzieńca. Jednocześnie docenia uroki młodości, widząc zmiany, jakie zachodzą pod wpływem upływającego czasu.
Do tej lektury trzeba mieć odpowiednie nastawienie, trzeba się jej oddać w pełni. Nie można traktować jak kolejnej książki „do zaliczenia". Sanatorium pod klepsydrą pozostawia w czytelniku ślad – subtelny, ale trwały. Obecne wydanie książki jest wzbogacone rysunkami samego autora, pozwala to wprowadzić się głębiej do jego świata, zajrzeć niemalże do duszy artysty.
Bruno Schulz. Przedmowa Artur Sandauer. Opracowanie listów Jerzy Ficowski. – Kraków: Wydawnictwo Literackie, 1964. –...
Pierwsze wydanie ilustrowanych "Sklepów cynamonowych" "Sklepy cynamonowe" to zbiór opowiadań, których akcja usytuowana jest w niewielkim...