Recenzja książki: Pusta przestrzeń

Recenzuje: Damian Kopeć

Zakończenie trylogii Trakt Kefahuchiego

Światło i Nova Swing, a teraz Pusta przestrzeń - trylogia Trakt Kefahuchiego M. Johna Harrisona zmierza ku końcowi, ku czarnym dziurom w odległej galaktyce. Tych, którzy znają poprzednie części, niczym nie zaskoczy. Tych, którzy ich nie znają, raczej tak, bowiem to nie jest najlepszy pomysł, aby zaczynać podróż z Harrisonem od końca, od Pustej przestrzeni. Powieść budzi skrajne uczucia, jest trudna w jednoznacznej ocenie. Z jednej strony fascynuje opisywanym światem, klimatem, wieloma pomysłami, z drugiej - zniechęca dziwną ponurością wizji, agresywnością obrazu, nierzadką tu wulgarnością - zarówno słowną, jak i wizualną. Kwestią gustu pozostaje, czy taka proza się nam spodoba, czy też nie.

Pusta przestrzeń to wędrówka po świecie, który znamy już z poprzednich tomów. Po świecie na swój sposób pustym, choć pozornie pełnym. To, że niektórzy najbardziej lubią nowości, które już dobrze znają, nie oznacza, że inni nie lubią być pozytywnie zaskakiwani. Tu specjalnych zaskoczeń nie ma. Trzy wątki snują się obok siebie jak ogrodowe węże, leniwie, zmierzając ku jednemu punktowi. Anna stawia czoła coraz gorszym stanom psychicznym. Miota się, szuka, wędruje, rozmawia, nie nawiązuje kontaktu. Załoga Nova Swing stawia czoła nowym przeciwnościom. Wplątują się w kolejne afery, przewożąc podejrzane artefakty. Była asystentka detektywa Aschemanna prowadzi śledztwo równie mętne jak świat, który ją otacza. Czas płynie, choć dojmujące jest wrażenie, że na pewnym poziomie śmiało stoi w miejscu.

Największym problemem książki jest dla mnie warstwa emocjonalna. Mamy wrażenie, że ludzie pojawiający się na jej kartach wyzbyli się ich, że o emocjach w powieści się mówi, pisze, ale ich nie odczuwa. Owszem, postaci rozmyślają, patrzą, działają, uprawiają seks, giną, są interesujący, ale prawdziwych emocji, uczuć jest w tym niewiele. Bowiem nie kochają, nie nienawidzą, nie angażują się bez reszty. Są chłodni, letni, ale nie zimni czy gorący. Rozmowy sprawiają wrażenie pogawędek toczonych przez programy sztucznej inteligencji. Sens w nich błąka się gdzieś w tle, a słowa płyną, płyną - jak statki kosmiczne po niebie. Fabuła kołysze się spokojnie. Postaci coś robią, albo nic nie robią, ale głębszy sens tego wszystkiego jest ukryty przed nimi i przed nami, czytelnikami. Owszem, można się go doszukiwać we wszystkim, wszak patrząc na powierzchnię wody/soku/kawy w szklance też można snuć wielogodzinne rozważania. Teoria, że im bardziej coś jest niejasne, tym mądrzejsze i głębsze, wydaje się ciekawa, ale w takim wypadku wielu bełkocących coś pijanych żuli należałoby uznać za wybitnych myślicieli.

Pusta przestrzeń, podobnie jak wcześniejsze części trylogii, wyróżniają autora. Z mojego punktu widzenia niezbyt pozytywnie. Wykreowany przez niego świat i bohaterowie są mi obcy. Są dla mnie puści jak chochołowi ludzie u T.S. Eliota. Snująca się leniwie w tle fizyka kwantowa, miast fascynować i porywać, zaledwie czasami budzi zainteresowanie. Jest jak mętna woda w kałuży, czasami odbijająca lazur nieba.

Trudno jednoznacznie ocenić tę książkę. Z pewnością nie jest to lekka, łatwa proza. Lektura przypomina brnięcie przez zaspy słów, przeszkody złożone z dziwacznych wydarzeń, niejasnych dialogów, niejednoznacznych sformułowań. Klimat jest ponury, negatywnie oddziałujący na psychikę, nie ułatwiający czytania. Trudno identyfikować się z bohaterami, są oni w jakiś sposób czytelnikowi obcy. Postaci żyją, ale ma się wrażenie obserwowania ich zza grubej szyby. Trudno wobec nich okazywać uczucia - tym bardziej, że sami nie wykazują wyraźnej empatii w stosunku do innych. Ich życie emocjonalne jest skarłowaciałe.

Postaci, zdarzenia, sytuacje są w jakiś sposób zgodne z teorią nieoznaczoności Heisenberga - im bardziej próbujemy je zrozumieć, tym bardziej coś nam umyka. Nie możemy pojąć wszystkiego w pełni, im bliżej końca, tym początek jest mniej jasny. Wszystko ma tendencję do komplikowania się. Może to efekt panoszącej sę na stronach powieści entropii? Czytając książki, przeważnie chcemy nie tylko komplikacji - chcemy przeżywać zaciekawienie, emocje, identyfikować się z bohaterami. Czytanie beletrystyki wszak powinno być przyjemnością połączoną z pożytecznym, rozrywką łączącą się z refleksją nad światem i życiem. Sama warstwa intelektualna to za mało, tak jak dla Bonda za mało było samego świata. Najlepiej, gdy książkę można odbierać jednocześnie w kilku warstwach: intelektualnej, emocjonalnej, estetycznej. Gdy można ją przeżywać w różnych wymiarach. Z Pustą przestrzenią nie było mi to dane.

Kup książkę Pusta przestrzeń

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Pusta przestrzeń
Książka
Pusta przestrzeń
M. John Harrison
Inne książki autora
Nova Swing
M. John Harrison0
Okładka ksiązki - Nova Swing

Wielkie turystyczne statki wędrują od gwiazdy do gwiazdy. Wszystko jest osiągalne. Można kupić sobie nowe ciało. Albo nową osobowość. Każdy może stać się...

Światło
M. John Harrison0
Okładka ksiązki - Światło

Pod rozjarzonym nie do wytrzymania Traktem Kefahuchiego – potężnym, nieprzewidywalnym oceanem promieniującej energii w głębi galaktyki, na jałowej...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy