Przebudzenie to kolejna powieść w dorobku Stephena Kinga. Książkę, na którą wielu fanów czekało z wypiekami na twarzy, z miejsca okrzyknięto arcydziełem o najmroczniejszym zakończeniu, jakie kiedykolwiek wyszło spod pióra autora. Nie trzeba chyba dodawać, że tego typu zapowiedzi bardzo skutecznie pobudzają wyobraźnię i sprawiają, że oczekiwania czytelnika są naprawdę duże. Czy Przebudzenie to rzeczywiście kolejny przebłysk geniuszu utalentowanego autora, czy też mamy tu do czynienia ze zręcznym zabiegiem marketingowym?
Wszystko zaczyna się w niewielkiej miejscowości w Nowej Anglii, w latach sześćdziesiątych. Jamie Morton, narrator książki, jest jeszcze małym, niewinnym chłopcem, który właśnie po raz pierwszy spotyka młodego, sympatycznego pastora, Charlesa Jacobsa. Mężczyzna, jak i cała jego rodzina, szybko aklimatyzuje się w nowym miejscu i zjednuje sobie sympatię całej okolicy. Być może nie jest to jeszcze spektakularny przełom, ale duchowe życie miasteczka za jego sprawą nabiera zupełnie nowych barw. Przed pastorem roztacza się perspektywa wielu satysfakcjonujących lat posługi. Niestety, los bardzo dotkliwie go doświadcza, bezlitośnie pozbawiając wszystkiego, co kiedykolwiek miało dla niego wartość. Mężczyna kompletnie nie potrafi poradzić sobie z bólem, odwraca się od wszystkiego, w co dotąd wierzył i bardzo szybko zmuszony jest opuścić małe miasteczko. Dla Jamiego jest to jednak dopiero początek ciągnącej się przez wiele lat znajomości z tym intrygującym człowiekiem, a każde kolejne spotkanie obu mężczyzn jest o wiele bardziej mroczne niż poprzednie. W głowie Charlesa rodzi się bowiem wyjątkowo chory projekt. Projekt, który planuje przeprowadzić do samego końca, niezależnie od wielkości szkód, jakie może ze sobą nieść. Nawet, jeśli stawką miałoby być jego własne życie...
Przebudzenie zapowiada się naprawdę znakomicie. Po raz kolejny King przenosi nas w lata 60-te, a doskonale czuje się w tym okresie. Realia niewielkiego miasteczka, monotonia życia, którą przerywa ogromna tragedia... Drastyczna przemiana jednego z bohaterów, która staje się dla czytelnika bardzo wyraźnym sygnałem – będzie mroczniej, znacznie mroczniej... I faktycznie, każde kolejne spotkanie z tymże bohaterem to jakby zetknięcie z zupełnie nową postacią, z których każda jest o wiele bardziej przerażająca od poprzedniej. Do pewnego stopnia można przewidzieć, co rodzi się w głowie szalonego kaznodziei, jednak czytelnik do samego końca łudzi się nadzieją, że może się myli, być może Charles nie posunie się do aż tak drastycznego czynu. King umiejętnie dozuje czytelnikom doznania, sprawiając, że z trudem odkłada się książkę na półkę. Mogłoby być tak dobrze - niestety, pewne aspekty sprawiają, że Przebudzenie raczej nigdy nie znajdzie się na szczycie listy najbardziej udanych powieści autora.
Pierwszy zarzut należałoby raczej skierować w stronę specjalistów od „elektryzujących zapowiedzi”. Arcydzieło o najbardziej mrocznym zakończeniu to bardzo poważna obietnica, której trudno sprostać nawet tak znakomitemu pisarzowi jak King. Zapowiedź nastawia nas na wyjątkowo mroczną opowieść, wciskający w fotel horror, którym książka z całą pewnością nie jest. Początek o wiele bardziej przypomina powieść obyczajową. Z czasem, co prawda, robi się bardziej mrocznie, jednak o horror otarły się co najwyżej 2-3 sceny. Specjaliści od marketingu pewnie wiedzą, co robią, szkoda tylko, że skoncentrowane na zysku kampanie wielu miłośnikom pisarza niesie spore rozczarowanie. Tym bardziej, że gdyby stworzyć opis książki o wiele bardziej zgodny z jej zawartością, powieść czytałoby się naprawdę przyjemnie.
Cóż, gdyby przesadzona kampania reklamowa była jedynym problemem, Przebudzenie nadal można by uznać za znakomitą książkę. Niestety, wad jest więcej. Początek powieści wypada całkiem przyjemnie. Odnosi się do tematów, w których King czuje się wyjątkowo dobrze. Tym razem jednak z jakiegoś powodu jakby nie chciał zaprezentować pełni swojego talentu. Nie doświadczymy tu magii lat 60-tych, charakterystycznej dla innych jego powieści. Również kreacje bohaterów dalekie są od tego, do czego King przyzwyczaił czytelników w swoich najlepszych powieściach.
Dla ścisłości: wszystko wypada poprawnie i w przypadku wielu innych pisarzy można by to uznać za naprawdę udaną bazę. W tym przypadku chodzi jednak o Kinga, autora, który tak wysoko podniósł sobie poprzeczkę, że ocena dobra w jego przypadku jest bardzo daleka od satysfakcjonującej. Co więcej, śledząc kolejne wydarzenia łatwo odnieść wrażenie, że pisarz niesamowicie spieszył się, by zaprezentować nam spektakularne zakończenie. Efekt tego pośpiechu jest taki, że losy Jamiego przypominają bardziej streszczenie niż pełną wersję powieści. Przeszło 500 stron zapisanych dużą czcionką to zdecydowanie za mało, by wyczerpująco przedstawić niemal całe życie narratora. Wreszcie: scena kulminacyjna, w moim odczuciu nieco za bardzo przekombinowana, by stać się naprawdę przerażającą. Tym razem, paradoksalnie, parę słów mniej zdecydowanie mogłoby poprawić wymowność zakończenia. Tym bardziej, że to, co chyba najbardziej mroczne i przerażające, kryje się nie w książce, ale w wydarzeniach, których narrator już nie opisze...
Przebudzenie z całą pewnością nie należy do najbardziej udanych powieści Kinga. To dobra pozycja, przy której można spędzić kilka udanych godzin, jednak porównując ją do najlepszych powieści autora to książka najwyżej przeciętna. Niestety, tym razem czegoś zabrakło. Powieść pozostawia z wrażeniem, że było nieźle, choć w tym przypadku potencjał był o wiele, wiele większy.
Sprawdzam ceny dla ciebie ...