Pierwsze wrażenie po lekturze tego dopełnienia standardowych przewodników po Prowansji a zarazem prywatnej opowieści o regionie jest przeświadczenie o niezwykłej plastyczności opisów. „Prowansja od A do Z” to przede wszystkim książka „smaczna” – urzekający w niej jest już sam styl, sposób pisania, rodzaj prowadzonej narracji – przez płaszczyznę tekstu wydobywa się z książki obraz Prowansji magicznej, wręcz baśniowej, oazy spokoju. Z pozoru zwykły leksykon-przewodnik zamienia się w ucztę dla ducha (a jeśli ktoś zechce wypróbować któryś z zawartych tu przepisów, to i ucztę dla ciała). Ale o książce Petera Mayle’a nie da się powiedzieć, że jest to „zwykły” przewodnik…
Autor świadomie i nieco przewrotnie odchodzi od tego, co wyczytać można w każdym folderze czy poradniku dotyczącym atrakcji Prowansji. Odkrywa przed czytelnikami zupełnie inne oblicze regionu. Rezygnuje z prezentowania najbardziej znanych zabytków i biografii tamtejszych twórców, wychodząc z założenia, że te, jakby nie było ogólnodostępne, informacje uzyskać da się bez większego wysiłku. Prowadzi za to odbiorców własnymi, przez siebie odnajdowanymi ścieżkami, nie oglądając się na turystyczne trendy. Trzeba przyznać, że takie ujęcie tematu wzmaga atrakcyjność tej pozycji wydawniczej. Zaznacza Peter Mayle, a właściwie uprzedza czytelników – „ułożyłem mozaikę własnych, osobistych zainteresowań, osobistych odkryć i osobistych dziwactw”. Nietypowe rozwiązanie pisarskie miało stanowić przeciwieństwo dotychczasowych sposobów mówienia o Prowansji – autor zrezygnował z podejścia naukowego, nie chciał zawężać tematu do jakiegoś jednego charakterystycznego dla miejsca motywu, nie chciał również powtarzać i przepisywać wiadomości przekazywanych przez – chociażby – biura podróży. Oczywiście istniał tu pewien zamysł kompozycyjny, przyznaje Mayle „w doborze tematów kierowałem się zestawem prostych pytań. Czy ten temat mnie interesuje? Czy mnie bawi? Czy jest w nim coś, czego jeszcze dobrze nie poznano? (…) Każda osoba i każda rzecz mogą się nadawać do opisania, jeśli tylko wzbudziły moją ciekawość”. Ta strategia okazała się strzałem w dziesiątkę i znacznie poszerzyła grono odbiorców – po „Prowansję” sięgnąć bowiem mogą nie tylko ci, którzy chcieliby się tam wybrać, ale również całkowicie niezainteresowani zagranicznymi wojażami. I jedni i drudzy będą się tak samo dobrze bawić przy lekturze. Bo „Prowansja od A do Z” stanowi źródło wiedzy o regionalnej kulturze i zwyczajach, ale jest też doskonałym zbiorem anegdot oraz pysznych opowieści.
Mayle sprawia wrażenie jakby wiedział o wszystkim, jakby znał wszelkie sekrety Prowansji. Pisze o tamtejszej kuchni (obok specjalnych miejscowych składników – gatunków serów, oliwy czy winogron przedstawia charakterystyczne potrawy, podając przepisy i oceniając smaki), o zachowaniu sąsiadów, o urzekających widokach, o postrzeganiu i prowadzeniu samochodu, o wycieczkach po winnicach, o wotach rybackich, wizycie w kuźni i kandyzowanych owocach, o gołębnikach, ogrodach, gestykulacji i targach sezonowych, o wydobywaniu ochry i o organach, o oszustwach i polowaniach. A to tylko niektóre tematy…
Alfabetyczna wędrówka zorganizowana jest według nazw prowansalskich i pozbawiona spisu treści, co wskazuje na przeznaczenie książki – nie encyklopedyczny przewodnik, po który sięga się, by zdobyć konkretne informacje, nie słownik, a beletryzowana opowieść o regionalnej kulturze, a właściwie: o prywatnym odczytywaniu tej kultury. To jednak nie koniec. Przyjemność czytania zapewnia także przyjęta przez autora konwencja – przytaczanie mnóstwa anegdot, dowcipne komentowanie rzeczywistości i zabawa zdobywanymi informacjami. Mayle zrównuje ze sobą anegdoty i fakty, najbardziej nieprawdopodobne przesłanki wysuwa na pierwszy plan, nie weryfikuje zasłyszanych twierdzeń (jeśli dwaj eksperci dają sprzeczne rady Mayle przytoczy obie albo da wiarę tej mniej prawdziwej), legendy i plotki traktuje z taką samą powagą jak fakty. Ta postawa ma swoje wytłumaczenia, jak przyznaje Mayle we wstępie: „w trakcie moich poszukiwań często musiałem sobie przypominać o prowansalskim zamiłowaniu do anegdoty, ubarwiania wypowiedzi w rozmowach i niewiarygodnych historii. Nie czuję się winny, że zapisałem większość z tego, co mi mówiono, nawet jeśli brzmiało nieprawdopodobnie (…). Jeśli czasem zdarzało mi się przekraczać granicę wiarygodności, miałem ku temu dobry powód – rozbawienie czytelnika”. Miejscami ulepszane historie nie przeszkadzają jednak w odbiorze książki – Mayle dąży w końcu do tego, żeby jak najlepiej przedstawić życie i obyczaje w Prowansji, atmosferę tamtych stron próbuje oddać poprzez naśladowanie charakterów mieszkańców.
Poczucie humoru nie opuszcza autora nawet na chwilę, a przezabawne komentarze ubarwiają jeszcze historię o Prowansji nieznanej. Nie da się ukryć, że zacięcie gawędziarskie, unikanie dłużyzn narracyjnych i wysoka świadomość sedna dowcipów bliskie są twórcy „Prowansji od A do Z” i sprawiają, że książka przemienia się w błyskotliwą i intrygującą opowieść.
Peter Mayle, autor znanych już czytelnikom Roku w Prowansji, Jeszcze raz Prowansja i Hotelu Pastis, i tym razem nie sprawia swym wielbicielom zawodu. Zawsze...
To miał być wyjątkowy dzień w życiu Maksa Skinnera, młodego rekina finansjery z londyńskiego City. Właśnie zamierzał przedstawić swoim pryncypałom zapiętą...