Powrót niedoskonały Marcina Bruczkowskiego jest jak otwarcie kapsuły czasu: po kilkudziesięciu latach chcemy znaleźć tam nienaruszone wspomnienia i na powrót powołać je do życia. Ale czy to możliwe?
Robert Brakat wraca do rodzinnej Warszawy po osiemnastu latach przemieszkanych najpierw w Japonii, a potem w Shanghaju. Wiele się zmieniło od jego wyjazdu. I nie chodzi tylko o ustrój. Zmienili się ludzie, rozwinął język, jakim się posługują, zmieniły się zwyczaje, pojawiły się nowe gwiazdy i nowe wartości. Robert uczy się swojej ojczyzny na nowo i zdaje się, że wciąż ponosi klęski. Spotkanie klasowe okazuje się klapą. Wszyscy są starsi, grubsi, łysi, brak im licealnej fantazji i tematów do wspólnych rozmów. Mieszkanie także jest porażką - kolejne ekipy remontowe zostawiają Roberta z niczym. Pozostaje jeszcze praca. Ma doświadczenie, zna języki, w tym japoński. Ale nie potrafi "przetłumaczyć" swoich kompetencji na polskie realia. I co robić? Wracać nie chce. Czuje, że mimo wszystko tu jest jego dom. Choć rodzice mieszkają w Arizonie, on chce być Polakiem w Polsce, a nie gdzieś tam, na wygnaniu.
Kiedy spotyka pod mostem dobrze ubranego Japończyka, jego życie ulega diametralnej zmianie. Japończyk, koczujący w namiocie pod warszawskim mostem, jest zjawiskiem tak absurdalnym, że Robert zaprasza go do swojego mieszkania. Jest jakimś elementem jego dawnego życia, chce mu więc jakoś pomóc. Wkrótce zaprzyjaźniają się i będą wspólnie stawiać czoło nowej dla nich rzeczywistości. Okazuje się, że Japończyk znacznie lepiej się już zaaklimatyzował.
W życiu Brakata walczą o jego uwagę dwa światy: opuszczona smutna rzeczywistość PRL-u i nowa, ale nieznana - IV RP. Robert ma wrażenie, że wpadł w "dziurę kulturową": przez okres jego nieobecności powstawały filmy, pojawiały się gwiazdy, grano przeboje, na scenę polityczną wchodziły kolejne osoby. Nie sposób tego wszystkiego nadrobić. Jesteśmy zlepkiem przeszłości i nadziei na przyszłość. Bohater zapisuje nowopoznane zwroty i pojęcia, tworząc swoisty słownik, który ma mu pomóc się odnaleźć. PRL będzie się jednak upominał o jego uwagę, aż wreszcie Robert skapituluje i odda mu swoje umiejętności. Ale najpierw będzie musiał zmierzyć się z zagadnieniami ekonomii i znaleźć pracę. W końcu nasz bohater, odgrzebując przeszłość, starał się będzie zacząć budować przyszłość. Ale czy to się może udać? Czy Robert przestanie być "gajdzinem" - obcym, przybyszem, bez domu?
Powieść daje pewną perspektywę. To, co mamy na co dzień, okazuje się nie być rzeczą oczywistą. Powstało bowiem jako efekt pewnej umowy społecznej, obyczajów, zmieniającej się mody, na którą nie zawsze mamy wpływ, a którą akceptujemy bezrefleksyjnie. Brakat może nie dosłownie, ale zadaje pytania o tożsamość. Czy można być zawsze sobą, gdy otoczenie za każdym razem uważa, że jesteś kimś innym? Wystarczy tylko zmienić kulturę, by przekonać się, że to, co dobrze wychodzi nam w domu, poza nim wcale już nie jest takie proste. A przecież podobno chodzi tylko o owo mocno reklamowane "bycie sobą". Czymkolwiek owo "bycie sobą" jest, nie zawsze okazuje się tak łatwe czy oczywiste.
- Sean! - No...? - Opowiedz mi, gdzie w Tokio o trzeciej rano można kupić piwo w nielegalnym automacie. I jak napić się w pubie, kiedy się nie ma ani...
Trzecia książka autora bestsellerów "Bezsenność w Tokio" i "Singapur czwarta rano". Powieść współczesna o charakterze sensacyjno-przygodowym...