Pieniądze szczęścia nie dają. Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Pieniądz rodzi pieniądz. Przysłowia związane z forsą można mnożyć i mnożyć. Tak jak mnożyć pieniądze pragnie Staszek Tondera, bohater książki Pawła Beręsewicza. Przezabawna, dynamiczna i zaskakująca historia Pieniądze albo kasa jest przy tym również solidną, dyskretnie edukacyjną opowieścią, kierowaną przede wszystkim do uczniów szkoły podstawowej.
Staszka obserwujemy w zasadzie od jego najmłodszych lat, gdy krzykiem, rykiem i płaczem próbuje wymusić na mamie kupno czekoladowego batonika. Gdy ryk okazuje się zupełnie bezcelowy, chłopiec odkrywa, że jedyną walutą, jaka rządzi światem, jest pieniądz. Ale, jak wiadomo, zdobycie satysfakcjonującej kupki pieniędzy dla kilkulatka (a później także nastolatka) jest raczej trudne.
Paweł Beręsewicz na stronach swojej opowieści opisuje przygody i perypetie Staszka, jego młodszego brata, Krzyśka, oraz szkolnych kolegów chłopców. Historie te zawsze są zabawne, a przy tym mocno prawdopodobne – zwłaszcza te opisujące przygody wieku wczesnoszkolnego. Wpadka z bankomatem, wyciąganie drobniaków spod sklepowych półek, znajdywanie monet na parkowych alejkach czy – wreszcie – pierwsze kieszonkowe i poczynione w ten sposób oszczędności przypominać będą – zwłaszcza rodzicom oraz ich dorastającym dzieciom – odnajdywanie się w świecie „finansjery”.
Nie jest (na szczęście!) książka Pawła Beręsewicza kolejnym podręcznikiem ekonomii dla najmłodszych. Autor nie szasta słownictwem i definicjami dotyczącymi sald, walut, oprocentowania, przychodów i rozchodów. Nie wplata „mimochodem” tych pojęć do opowiadanej historii, bo zupełnie nie ma takiej potrzeby. Paweł Beręsewicz udowadnia, że o pieniądzach można mówić bez zadęcia. Że można opowiadać o nich swobodnie, żartobliwie, a nie zawile i sztywno w odprasowanym, modnym garniturze, wykrochmalonej koszuli i spajającym to wszystko ciasno związanym krawacie. Dzieci (i większość dorosłych) nie rozpatrują swoich oszczędności w ten sposób. Dla Staszka liczy się to, czy i ile obecnie ma pieniędzy oraz w jaki sposób może je pomnożyć. Nie zastanawia się nad założeniem konta w banku. Nie analizuje stopy procentowej danej lokaty. Jest człowiekiem czynu – zabiera się do pracy, która (przynajmniej w założeniu) może sprawić, że w końcu będzie bogaty.
Za książką Pieniądze albo kasa nie niesie się nielubiany przez dzieci smrodek dydaktyczny. Nie znaczy to jednak, że autor nie przekazuje swoim odbiorcom ważnych treści. Trudno na stronach książki nie dostrzec zasady, głoszącej, że nie wolno kraść czy wyłudzać pieniędzy od innych. Autor dowodzi też, że kombinatorstwo, machlojki i nieuczciwość zawsze wyjdą na jaw, a za popełnione błędy trzeba będzie zapłacić (pieniędzmi, pracą albo poprzez poddanie się innej karze). Paweł Beręsewicz pokazuje, że pieniądze nie rosną na drzewach, że ich zarobienie wiąże się z wysiłkiem, często konieczna jest także uprzednia inwestycja w potrzebny do pracy materiał.
Pieniądze albo kasa to książka napisana w sposób bardzo przystępny, obfitująca w trafione żarty, z których czytelnik będzie szczerze i głośno się śmiał. Historia wciąga, a odbiorca zastanawia się tylko, w jakie jeszcze tarapaty wpadnie Staszek, planując kolejną grubą, finansową akcję. Świetnym zabiegiem było wprowadzenie na początku historii wątku dwóch złodziei samochodów. Przez całą bowiem opowieść czytelnik zastanawia się, kiedy postaci te znowu się pojawią i czy przypadkiem nie będą to opisywani w książce bracia Tonderowie – ale za kilkanaście lat.
Książkę polecić warto uczniom szkoły podstawowej (12-13-latkom). Powieść przypadnie do gustu zwłaszcza chłopcom, którzy na stronach książki znajdą całą plejadę bohaterów, z którymi będą mogli się utożsamiać, a także intrygujący wątek motoryzacyjny.
Każda rodzina ma swoje tajemnice. A już dzieciom to niczego się nie mówi. 12-letni Jasiek nie cierpi półsłówek i uśmieszków pod nosem - postanawia...
Pęka niebo i przez szczelinę wsuwa się Dłoń. Mieszkańcy Zylirii patrzą oniemiali, jak rośnie w oczach i zbliża się do miasta. Czy po to by zmieść je z...