Przyjęło się uważać, że historię spisują zwycięzcy. I rzeczywiście wydaje się to prawdą. Ale czy dziś można traktować prawdę jako coś obiektywnego? Czy nie żyjemy w czasach, gdy każda prawda możliwa jest do podważenia? Bez względu na wartościowanie tego zjawiska, trzeba odpowiedzieć twierdząco. W związku z tym mamy okazję do wielu rewizji skostniałych zapatrywań na historię.
Taką właśnie próbą "opowiedzenia na nowo" jest książka "Ostatni poganie". Pierre Chuvin stara się w niej opisać batalię pomiędzy chrześcijanami a poganami, jaka rozegrała się w Imperium Rzymskim ponad 1600 lat temu. Opisać niestandardowo, bo z punktu widzenia tych, którzy doznali klęski - pogan. W swojej narracji (o - trzeba to przyznać - nieco romantycznej proweniencji, przypominającej niekiedy np. Berwińskiego) Chuvin określa pogan jako "ludzi stąd". Takie (semantyczne) usytuowanie oznacza z jednej strony, że byli oni w jakiś sposób powiązani z zajmowanymi terenami - poprzez tradycję, misteria, wierzenia - ale z drugiej strony lokuje chrześcijan jako obcych, przyjezdnych, niemal zaborczych.
Obraz pogan i chrześcijan, jaki wyłania się z kart książki, jest niesamowicie kontrastowy i kontrowersyjny zarazem. Poganie zostali przedstawieni jako pełni życiowej energii, optymistyczni humaniści. Będący świadomi swojej kultury i dumni z osiągnięć filozofii. Dostrzegający moralne i etyczne prawdy wypływające z ich tradycyjnej religii, nie popadający zarazem w naiwność i literalne odczytywanie mitologii. Z kolei chrześcijanie to politycy zbliżeni do dzisiejszego wymiaru tego określenia (i dalecy od jego pogańskiej etymologii). Budujący biurokratyczne struktury, nietolerancyjni i antyintelektualni. Nieczuli na piękno poezji i prozy, ponieważ literatura ma dla nich znaczenie jedynie wtedy, gdy staje się świadectwem życia pisarza i jego poprawnych (z chrześcijańskiego punktu widzenia) poglądów - na wzór Ewangelii. Tendencyjność takich przedstawień jest jasna i rażąca dla każdego, kto chce traktować "Ostatnich pogan" jako dzieło naukowe a nie propagandowe.
Warto też mieć na uwadze to, kogo Chuvin określa poganami. Czy też ściślej: o jakich pisze poganach. Nie są to prości ludzie mieszkający na przedmieściach, związani z pogaństwem na wzór chtoniczny: poprzez cykl natury i tym podobne. Poganie Chuvina to inteligenci z wyższych warstw, mający dostęp do edukacji i władzy (dostęp z czasem ograniczany przez chrześcijan). To ta warstwa społeczeństwa, która z czasem ulegnie coraz dalszej marginalizacji (od 353 roku, który autor określa jako punkt zwrotny, gdy ucisk pogan staje się dyskursem dominującym). W przyszłych wiekach to właśnie oni stanowić będą grono intelektualistów realizujących się na gruncie estetyki, magii, mistyki i podobnych dyscyplin.
Książka ta stanowi zaczerpnięty z wielu źródeł, ciekawy choć tendencyjny zarys sytuacji w czwartym i piątym stuleciu naszej [sic!] ery. Aby go odczytać należy posiadać minimalną wiedzę z zakresu historii starożytnej, szczególnie jej późnej fazy. W Polsce publikacja ta z pewnością znajdzie grono zainteresowanych odbiorców, chociaż nie dotyczy pogaństwa rozumianego jako rodzimowierstwo (to znaczy nie jako słowiańskie rodzimowierstwo). Tytuł jest odrobinę mylący.