Mity otaczające walki na Froncie Wschodnim podczas drugiej wojny światowej są naprawdę liczne. W książce „Obrona Leningradu”, białoruski pisarz Władimir Bieszanow próbuje walczyć z tradycyjnym, radzieckim przedstawianiem walk pod miastem Lenina, pokazując jak naprawdę wyglądało sławione bohaterstwo Armii Czerwonej. Jest to dokładny opis wydarzeń na Froncie Leningradzkim i Wołchowskm od czerwca 1941 r. do sierpnia 1943 r., w którym autor stara się odpowiedzieć na pytanie, dlaczego pomimo druzgocącej przewagi liczebnej wojsk radzieckich Niemcy mogli utrzymać blokadę miasta.
Władimir Bieszanow to jeden z historyków byłego ZSRR, którzy zadają kłam oficjalnej historii Wielkiej Wojny Ojczyźnianej – tej historii którą pisano i przepisywano wielokrotnie pod dyktando Stalina, później Chruszczowa. Podobnie do Suworowa i Sołonina demaskuje przekłamania w statystykach, encyklopediach i wspomnieniach dowódców, pokazując prawdziwe oblicze Armii Czerwonej – jak wskazuje polski podtytuł książki, „Historia bez retuszu". Autor skupia się głównie na sowietach, nie jest więc to książka pokazująca całokształt walk – ruchy i plany wojsk III Rzeszy są rozpatrywane tylko i wyłącznie w kontekście radzieckiego przygotowania do nich. Co ciekawe, Bieszanow dotarł nie tylko do tomów pisanych przez Żukowa czy innych oficerów, ale do zwykłych żołnierzy którzy brali udział w walkach pod Leningradem i to ich wspomnienia często cytuje, co ubarwia miejscami monotonny opis ruchów poszczególnych korpusów i dywizji armii. Nie koncentruje się też tylko na lądowej części walk, opisując zmagania flot bałtyckich obydwu krajów i, choć to trudne z powodu małej aktywności radzieckich lotników, zmagania powietrzne.
Trochę irytuje swoiste gloryfikowanie, przez skądinąd bardzo krytycznego autora, niemieckich żołnierzy i dowódców, którzy, przeciwstawieni radzieckim odpowiednikom, urastają nagle do rangi geniuszy strategii i taktyki. Jest to jednakże powszechna praktyka w rosyjskich i radzieckich książkach historycznych - stosowana albo by usprawiedliwić porażkę „wspaniałej Robotniczo-Chłopskiej Armii Czerwonej”, albo żeby pogrążyć już i tak zmieszanych z błotem dowódców takich jak Żukow. Bieszanow posługuje się słowem bardzo swobodnie, sprawiając że „Obronę…” czyta się przyjemnie – pomaga w tym na pewno specyficzne poczucie humoru autora, który z właściwą sobie ironią czy wręcz sarkazmem komentuje wydarzenia tamtych lat. Wielokrotnie wskazuje absurdy w oficjalnych wersjach wydarzeń i nie waha się postawić mocnych oskarżeń wobec historyków i głównodowodzących obroną Leningradu.
Książka ta broni się jako osobna pozycja, ale najlepiej czytać ją po lekturze „Roku 1942. Poligon czerwonych generałów”, kolejnej książki Bieszanowa, w której dokładnie wyjaśnione jest wiele faktów (o tych w „Obronie…” znaleźć można jedynie wzmianki). Wielkim plusem tej książki są mapy, pokazujące rozwój sytuacji pod miastem nad Newą, choć mogłyby być bardziej czytelne. Książką bardziej usatysfakcjonowani będą czytelnicy obeznani już z tematem, których nie przerazi ciągle wymienianie brygad i dywizji wchodzących w skład armii i grup operacyjnych – znajdą oni wiele ciekawostek związanych z życiem w oblężonym mieście i warunkami życia na froncie.
Ludzie którzy zaczynają dopiero przygodę z tym epizodem Wielkiej Wojny Ojczyźnianej powinni uzbroić się w cierpliwość, choć książka jest w dużej mierze napisana przystępnym językiem. Władimir Bieszanow po raz kolejny odkrywa przed czytelnikiem prawdzie oblicze II wojny światowej na Froncie Wschodnim. „Obrona Leningradu” to jedna z ciekawszych pozycji na półkach w księgarniach, którą powinien przeczytać każdy zainteresowany tematem.
Nowy bestseller czołowego rosyjskiego pisarza-historyka młodego pokolenia Władimira Bieszanowa jest kontynuacją jego poprzedniej znakomitej książki o...
Niezwyciężona i legendarna Armia Czerwona - jej historii Władimir Bieszanow poświęca swoje najnowsze dzieło, w którym ukazuje powstawanie tej armii w...