Powieść kryminalna Markarisa jest przyjemną odmianą po zalewie, często bardzo udanych, kryminałów z północy Europy. Autor nie tylko tworzy przekonującą intrygę z logicznie uzasadnionym wątkiem kryminalnym, ale także w ciekawy sposób prowadzi czytelnika po ulicach miasta, które rzadko staje się bohaterem nowoczesnego kryminału – przynajmniej na polskim rynku wydawniczym. Tym bardziej cieszy, że Noir sur Blanc sięgnęło po taką pozycję.
Kostas, komisarz ateńskiej policji, w godzinach pracy zrezygnowany stróż prawa, w domu jest greckim filozofem, poświęcającym się temu, czemu poświęcają się myśliciele. Kostas Charitos chętnie rozmyśla, analizując nie tylko rozpracowywaną zbrodnię, ale także rzeczywistość, w której przyszło mu żyć. A świat Kostasa i jego bliskich jest naprawdę skomplikowany. Kryzys finansowy spowodował w Grecji znaczny spadek jakości życia obywateli. Ateńczycy masowo tracą pracę, a co za tym idzie – dochody. Gorączkowo poszukuje się winnych tego stanu rzeczy. Kto odpowiada za trudne, nieciekawe, pozbawione możliwości spędzania czasu w tawernach życie Greków? Naturalnie – bankierzy. Jeśli ktoś w Atenach zabija bankowców, to bogini sprawiedliwości ma wielki kłopot. Czy karać winnych i kto naprawdę jest tu winny?
Czy wolno zmuszać Greków do gwałtownej zmiany stylu życia? I za co? Za to, że byli po prostu sobą? Podróżujący zatłoczonymi ulicami Aten Charitos chciałby spokoju, ale wie, że nie ma nań szans. Gigantyczne korki i wielodniowe strajki powodują, że życie w zagrożonej niestabilnością finansową Grecji jest nie do zniesienia. Przejazd przez niewielki fragment od placu Konstytucji do Pangrati może trwać piętnaście minut albo osiem godzin, jak zauważa Kostas. Ale czy niedogodności komunikacyjne są gorsze od braku regularnej pensji? Grecy w powieści Markarisa wypowiadają się jednoznacznie. Są oszukani, a zatem wcześniej ustalone reguły gry przestają obowiązywać.
Charitos obserwuje ten wywrócony do góry nogami świat, milcząc, czasami tylko komentując go w rozmowie z żoną, Adriani. Oboje przyglądają się z niepokojem przyszłości Grecji, widząc ją w osobie ich córki, która od lat nie może znaleźć stałej pracy. Na domiar złego świat sportu także jest skorumpowany. I tego już trochę za wiele, nawet jak na spokojnego Kostasa. Kto chciałaby codziennie oglądać upadek filarów swojego świata? Nawet oskarżenie o wszystko słynnej Trojki nie przynosi ulgi. Pieniędzy i nadziei jak nie było, tak nie ma.
Fascynujące jest to śledzenie codzienności kraju, który dotychczas kojarzył się z wakacjami i zabawnymi komediami. Petros Markaris przypomniał, że Grecja to także rodzina tragedii antycznej, w której każdy wybór wydaje się zły. I taka też jest pierwsza część trylogii Zbrodnie w cieniu Akropolu. Przypuszczam, że kolejne będą równie dobre. Czekam na nie z niecierpliwością.
W trzeciej części kryminalnej trylogii kryzysu Petros Markaris zabiera nas do alternatywnej Grecji: 1 stycznia 2014 roku kraj porzuca euro i wraca do drachmy...
Zamożni Grecy nie przejmują się płaceniem podatków. Ubogiej i nie mającej wyboru większości pozostaje wściekłość i desperacja w obliczu sytuacji bez...