Sięgnęłam po zbiór opowiadań Stanisława Srokowskiego „Nienawiść” zachęcona notą wydawcy, że to o Kresach Wschodnich. Lubię te tematy, choć wiadomo, że zwykle są to historie dramatyczne. Wiedziałam, że opowiadania o latach 1939-45 też takie być muszą. Jednak to, co zawarte jest na stronach tej książki przekroczyło moją granicę wrażliwości.
Losy Żydów, Polaków, Ormian i Ukraińców mieszkających na Podolu i Wołyniu do czasu wybuchu wojny mocno się ze sobą splatały. Wspólne obchodzili święta, zawierali mieszane małżeństwa, dzieci mogły się bawić razem. I nagle cała ta sielanka ulega zniszczeniu. Rozpoczyna się czystka, sumiennie realizowana przez Ukraińców w imię wolnej Ukrainy. Tak naprawdę wszyscy znamy te historie. Wiemy jak bandy UPA rozprawiały się z tamtejszymi mieszkańcami, a następnie my Polacy szukaliśmy zemsty. Srokowski tą książką szokuje, porusza tak bardzo, że nie sposób czytać jej bez uczucia niesmaku, szoku i wewnętrznego sprzeciwu. Czytałam wiele na temat ludzkiego okrucieństwa, ale te opowiadania poruszyły mnie najbardziej. Czytając zastanawiałam się, po co, dlaczego Srokowski w ogóle tę książkę napisał.
Komu mogą służyć obrazy, w których z dokładnością pokazywane jest jak morduje się ludzi, z dokładnością i szczegółami? I kiedy kończę jedno opowiadanie z myślą, że już nic gorszego człowiek nie jest wstanie wymyślić w „sztuce” zadawania bólu, że to, co przeczytałam to granica zwyrodnienia, rozpoczynam następną opowieść i już wiem, że się myliłam. Zgroza i szok. Szok tym większy, że opowieści te snuje, ośmioletni chłopiec, który tam był, widział i słyszał. Odpowiedzią na pytanie, czemu ma służyć ta książka jest posłowie. Autor wyjaśnia, dlaczego musiał ją napisać. Powód pierwszy jest osobisty, potrzeba uwolnienia się z obrazów, uczuć i koszmarów. Drugi powód to chęć przypominania, nie jątrzenia, jak sam zaznacza, lecz przypominania historii Kresów. Niestety na Ukrainie do dziś członkowie UPA wyrastają na narodowych bohaterów. Naród Ukraiński zna zakłamaną historię i niewiele się robi by ten stan zmienić. Dziś już nawet nie pozostały groby zamordowanych tam ludzi. Na ich prochach porastają trawy na których wypasa się bydło.
Z tej książki przebija straszna prawda, że w człowieku wystarczy zaszczepić chore idee by w ich imieniu szedł, niszczył i mordował. I nie ma to znaczenia czy jest to wiek XVIII, II wojna światowa, Kresy,Bałkany, Afganistan czy Czeczenia. Dziś już wiem, że sięgnę po następną pozycję Srokowskiego, bo pisze dobrze. Mam jednak nadzieję, że inne jego książki są tylko dobre, a nie dobre i szokujące.
Jeśli nie umiemy się upomnieć o tych, którzy ginęli w okrutny sposób, tylkodlatego, że byli Polakami, nie zasługujemy...
Stanisław Srokowski, ceniony za takie prozatorskie utwory jak „Ukraiński kochanek”, „Strach”, czy „Nienawiść” ( ekranizacja...