Gdyby zapytać rodaków, z czym kojarzy im się Ludwik Jerzy Kern, większość zapewne odpowiedziałaby: z literaturą dla dzieci. Coraz mniej osób pamięta bowiem o satyrycznej działalności pisarza: świadomość o Kernie-humoryście przetrwała bowiem jedynie u osób „z branży” – satyryków, którzy pogodną twórczość i optymistyczne spojrzenie na świat łączą przeważnie z chęcią niesienia ludziom uśmiechu.
U schyłku XX wieku bardzo modne wśród satyryków stało się spisywanie memuarów, pamiętników, chwytanie refleksji codziennych i nadawanie im formy poważnej, tak odmiennej od naturalnego żywiołu humorystów. Ludwik Jerzy Kern wydawałoby się, uległ tej modzie, pisząc „Moje abecadłowo”. Piszę: wydawałoby się, bo jednak wspominki Kerna różnią się od większości opublikowanych. Kern przyznaje, że bezpośrednią inspiracją dla jego książki był wydany ćwierć wieku wcześniej „Alfabet wspomnień” Antoniego Słonimskiego. „Moje abecadłowo” to zbiór króciutkich, uszeregowanych alfabetycznie minifelietonów-wspomnień. O kim? Przede wszystkim o ludziach związanych z „Przekrojem”, o bliskich Kerna, o satyrykach i znanych osobach, z którymi Kern się zetknął. Poza tym jest kilka nadprogramowych haseł: Kern pisze o ekstrakorzyściach, jakie płynęły z publikowania satyrycznych tekstów, pisze o surrealizmie w socrealizmie, znalazła się też wzmianka o Łódzkim Klubie Sportowym. Poza tym – same sławy z różnych dziedzin – Broniewski, Dymsza, Eile, Gałczyński, Kisielewski, Lengren, Łomnicki, Sztaudynger, Tyrmand… Galerię wybitnych osobistości przedstawia Kern bynajmniej nie brązowniczo. O każdym opowiada pyszne anegdoty, wspomina z ciepłym humorem, z uśmiechem i życzliwością.
Poświęcone poszczególnym autorom felietony są krótkie – na dobrą sprawę nie da się nimi znudzić. Kern pozostawia – umiejętnie – lekki niedosyt. Opanował do perfekcji posługiwanie się w felietonikach anegdotą i dowcipem.
Kerna-humorysty nie sposób nie lubić. Moc dobrej zabawy w „Moim abecadłowie” przyczynia się do poprawy humoru największego ponuraka. W dodatku Kern uderza w tę strunę, która chyba najbardziej kusi w życiorysach sławnych i lubianych – w smakowite opowiastki z życia. Kern sypie nimi jak z rękawa. I to właśnie te anegdoty stanowią najcenniejszą rozrywkowo część „Abecadłowa”. Drugą częścią jest oczywiście dowcipny i gawędziarski styl Kerna.
Nie ulega wątpliwości, że „Moje abecadłowo”, choć jest jedną z wielu książek o podobnej tematyce, spełnia dobrze swoją rolę. Bawi, relaksuje, przynosi przyjemność i nie nuży. Sprawia, że środowisko „Przekroju” staje się bliskie każdemu, a galeria sław prezentuje się od strony „ludzkiej”, humorystycznej. Warto przeczytać, żeby się pośmiać…
Niezwykła książka, dzięki której mali czytelnicy i ich rodzice odbędą niezwykłą podróż w świat wierszy i marzeń Ludwika Jerzego Kerna....