Zabierając się do jej lektury, byłem świeżo po obejrzeniu monumentalnego dzieła Claude’a Lanzmanna o Holokauście pod tytułem „Shoah”. Wielkość tego filmowego cyklu tkwi w tym, że stanowi on jeden z najobszerniejszych kompendiów wiedzy o zbrodniach nazistowskich popełnionych na narodzie żydowskim. Projekcja sfabularyzowanego dokumentu była zatem swoistym wprowadzeniem do zagadnień drugiej wojny światowej, omawiany wywiad zaś potraktowałem jako literackie jego uzupełnienie. A kto jak nie Władysław Bartoszewski kronikarz okupowanej Warszawy, przedstawiciel pokolenia Kolumbów, więzień Oświęcimia figuruje jako jedna z największych skarbnic wiedzy o niej. Wiedzy, dodajmy, którą bardzo chętnie dzieli się z czytelnikami.
Jeśli miałbym określić postawę autora „Kroniki Powstania Warszawskiego” , to użyłbym słów, które napisał Adam Czerniaków, prezes Judenratu w swoim dzienniku rejestrującym codzienne zmagania Żydów w stolicy, że dopóki człowiek żyje wciąż ma nadzieję. Tą dewizą przez całe swoje życie kierował się i nadal kieruje Władysław Bartoszewski. Owa nadzieja pozwala mu, pomimo swoich osiemdziesięciu lat wciąż być aktywnym i ruchliwym, jak sam siebie określa, staruszkiem. Ale jest i druga siła, kto wie czy teraz w dobie zapominania o zbrodniach hitlerowskich nie ważniejsza, która determinuje jego działania – pamięć o przeszłości. Ta faktograficzna pasja przydała się autorowi zaraz po wojnie, gdy pomagał w sporządzaniu dokumentów w procesie norymberskim, tam też jako dowody w sprawie dołączył własnoręcznie zebrane raporty komórki więziennej i zbiór niemieckich obwieszczeń o ulicznych egzekucjach w okupowanej Warszawie. W samym kotle oblężonego miasta któż myślał o zbieraniu późniejszych dokumentalnych świadectw w sprawie zbrodni wojennych? Chyba tylko Bartoszewski.
W dalszej części wywiadu poznajemy między innymi kuluary życia więziennego w komunistycznej ojczyźnie. Autor „1859 dni Warszawy” kilkakrotnie aresztowany i ostatecznie skazany na osiem lat więzienia opowiada o braku zaufania jakie żywili między sobą więźniowie. Co było oczywiście efektem podstępnych metod stosowanych przez komunistyczny aparat. Ale, jak powiada autor, rodziły się tam również nowe znajomości, jak na przykład przyjaźń z młodszym od siebie Januszem Krasińskim, twórcą tetralogii „Na stracenie”, „ Twarzą do ściany”, Niemoc” i ”Przed agonią”, późniejszym prezesem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Po wyjściu na wolność, Bartoszewski oddaje się pracy publicystycznej i naukowej. Wygłasza serię tajnych wykładów o historii Polski w Krakowie, Wrocławiu i Poznaniu, jak również angażuje się w działalność solidarnościową.
Czas biegnie dalej, kończy się komunizm, upada mur berliński, Polska zostaje członkiem NATO, a Władysław Bartoszewski angażuje się w wielką politykę, obejmując teczkę ministra spraw zagranicznych w rządzie Jerzego Buzka. Działa na rzecz pojednania polsko-niemieckiego, a jak wiadomo poprzez zgłaszane roszczenia Związku Wypędzonych w Niemczech, dialog ten skomplikował się. Jest przewodniczącym Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej i wciąż udziela się jako historyk, sprawozdawca i naoczny świadek czasów Holokaustu. O większości prezentowanych tutaj wydarzeń nasz bohater opowiada jakby od kuchni, od wewnątrz, zdradzając nam tajemnice, o których zwyczajny zjadacz chleba nie ma pojęcia.
Całość publikacji uzupełnia wiele interesujących z historycznego punktu widzenia zdjęć, uchwytujących jakby z za kulis najważniejsze chwile naszego narodu z udziałem Bartoszewskiego. Odnajdziemy tutaj również teksty jego wystąpień wygłoszonych na rocznicach, sympozjach, konferencjach naukowych czy spotkaniach intelektualistów z całego świata. Perełką wieńczącą jest płyta CD z fragmentem wywiadu dodana do książki.
Niezwykle przejmujący opis realiów obozu w Auschwitz, a także tych w Oranienburgu, Mauthausen-Gusen, Dachau i Ravensbrucku. Scharakteryzowano je w przeszywający...
Drugi tom Pism wybranych Władysława Bartoszewskiego zawiera teksty rozproszone z lat 1958-1968. Przy ich lekturze pomocna może być znajomość trzech ważnych...