Zajmowanie się matematyką podczas wakacji niektórym może wydać się zajęciem co najmniej dziwnym. W końcu po co zaprzątać sobie głowę obliczeniami, skoro większość potrzebnych w życiu obliczeń potrafi wykonać pierwszy lepszy telefon komórkowy? To prawda, telefon, kalkulator czy komputer są w stanie wykonać nawet bardzo trudne obliczenia, choć jest chyba coś niepokojącego w fakcie, że nawet w przypadku bardzo łatwych obliczeń wolimy zdać się na elektroniczne "pomoce", niż przez moment się zastanowić. Oczywiście, nie ma niczego złego w korzystaniu ze zdobyczy techniki, jednak nie wolno zapominać, że mózg, podobnie jak ciało, potrzebuje różnorodnych ćwiczeń, by człowiek mógł przez lata cieszyć się jego formą. Nie oznacza to jednak, że od dzisiaj powinniśmy godzinami ślęczeć nad obliczeniami. Matematyka może być dobrą, stymulującą zabawą, jeśli jej tylko na to pozwolimy.
Zamiłowaniem do matematyki zaraził mnie mój tata. Z sentymentem wspominam wielki zeszyt, w którym pojawiały się kolejne matematyczne wyzwania, ilekroć zdołałam sprostać poprzednim. Dobrze pamiętam również parę "trików", których ojciec mnie nauczył, a dzięki którym z pozoru skomplikowane obliczenia stały się banalnie proste. Choćby podnoszenie do kwadratu liczb dwucyfrowych zakończonych na 5. Właśnie ten "trik" znalazłam już na początku książki Matemagia. Autorzy przywołują tutaj postać znanego matematycznego "magika". Człowieka, który opanował techniki szybkiego liczenia do tego stopnia, że prezentuje swoje umiejętności niczym sztuczki magiczne, wprawiając w osłupienie widzów, wyposażonych w kalkulatory. O ile prawdziwi magicy zazdrośnie strzegą sekretów swoich sztuczek, o tyle ten magik bardzo chętnie się nimi dzieli. To człowiek, który szczerze pokochał matematykę i pragnie, by inni ludzie również zapomnieli o monotonni szkolnych lekcji, a dostrzegli niezwykłe właściwości liczb i związaną z nimi zabawę.
I tak w kolejnych rozdziałach poznamy szereg sztuczek, które pozwolą zmierzyć się z najróżniejszymi obliczeniami. Wśród nich znajdziemy i takie, które szybko uda się zastosować w codziennym życiu. Po ich opanowaniu szybko zapomnimy, że nasz telefon posiada funkcję kalkulatora.
Książki nie da się przeczytać "od deski do deski". Najlepiej czytać ją fragmentami i dopiero, gdy opanujemy konkretne "triki", przechodzić dalej. Właściwie większą korzyścią będzie praktyczne opanowanie 10 procent zawartych tu technik, niż poznanie całości jednynie w teorii. Warto zaryzykować przygodę z tą książką, która może okazać się nie tylko świetną zabawą, ale również zbawieniem dla naszych szarych komórek. Gorąco polecam.