W języku nomadów Waris znaczy kwiat pustyni. Zakwita z rzadka i na krótko na piaskach, kiedy spadnie deszcz - takie imię nosi bohaterka tej opowieści. Jej kariera jest naprawdę niewiarygodna i budzi zdumienie faktem, że zdarzyła się naprawdę. Waris urodziła się w Somalii, w plemieniu pustynnych wędrowców, wychowała się pośród kóz, bydła i wielbłądów, w otoczeniu dzikiej przyrody. W wieku 13 lat dziewczęta z tego plemienia są poddawane rytuałowi obrzezania i wydawane za mąż. Te dwa wydarzenia zaważyły na całym przyszłym życiu Waris.
Dziewczyna ucieka z plemienia i rozpoczyna przedziwną wędrówkę, którą po wielu przygodach i drastycznych wydarzeniach kończy w Nowym Jorku. Obecnie występuje jako modelka obok Naomi Campell oraz Claudii Schiffer. Szukałam tej książki dość długi okres czasu., niestety bezskutecznie. W końcu jednak udało mi się ją zdobyć i natychmiast zabrałam się do czytania. Niestety już po jednej czwartej lektury poczułam lekkie znudzenie.. tematem, historią, bohaterką… ogólnie całą książką. Byłam strasznie zawiedziona. Z początku nie wiedziałam, czy to z powodu „przejedzenia” się taką lub podobną tematyką, czy może raczej 'Kwiat Pustyni' tak negatywnie na mnie oddziaływał. Po wmuszeniu w siebie reszty książki, a zostało jej niestety dużo, znalazłam odpowiedź na gnębiące mnie pytanie. Wina leżała w książce. Jest to swoisty głos w sprawie okrutnego i nieludzkiego zabiegu obrzezania małych dziewczynek w wielu krajach Afryki. Zgodny z kilkusetletnią kulturą i wierzeniami afrykańskich społeczności, proceder stosowany jest po dziś dzień, ponieważ tylko obrzezana kobieta warta jest zamążpójścia. I właśnie ze względu na ten wątek postanowiłam przeczytać książkę do końca. Jako kobieta, podczas czytania opisów obrzezania nie tylko dokładnie wyobrażałam sobie cały zabieg, ale dosłownie czułam ten ból na swoim ciele. Myślę, że nie ja jedna odebrałam to w taki sposób. W końcu nieważne, gdzie mieszkamy, wszystkie jesteśmy kobietami, tak samo jesteśmy zbudowane i potrafimy odczuwać ból. Może zadaniem tej książki jest zjednoczenie kobiet, zjednoczenie ich w bólu. Lecz czy kobieta mieszkająca w Europie, w ślicznym, wygodnym mieszkaniu z kochającym mężem, który traktuje ją jak księżniczkę, jest w stanie poczuć upokorzenie, ból, strach i przerażenie ogarniające kilkuletnią dziewczynkę, która leży pod drzewem, a którą jakaś nawiedzona kobieta okalecza nieodwracalnie na całe życie pod sztandarem kultywowania tradycji i obyczajów Afryki? Nie, niestety nie. Dlatego wydaje mi się, że zadaniem książki jest zmuszenie czytelnika do refleksji i zabrania głosu w tej oficjalnie nieistniejącej sprawie! „Kwiat Pustyni” to typowa feministyczna literatura. Niestety poza wyżej wspomnianym rytuałem obrzezania, dla mnie była niezbyt ciekawa, a wręcz trochę nudna.
Język i styl jest prosty, bo prostolinijna jest również autorka. W szczególności książkę polecam kobietom, to o nich i dla nich, ale mężczyznom nie zabraniam, w końcu może to przynieść coś pożytecznego, jeżeli nie dla świata, to może chociaż dla jednej kobiety…