Połączeni przeznaczeniem
Całkiem nieźle w swoim skromnym mniemaniu wykształcony, z dużego ośrodka - czyli z grodu - członek rządzącej elity. Do tego typowy w tych kręgach kłamca i tchórz, erotoman i cwaniaczek, który jakiejkolwiek uczciwej pracy boi się jak ognia. Oto książę Jalan Kendeth, światowiec pełną gębą. Cierpi, musząc obcować z głupkami, którymi jego zdaniem są wszyscy poza nim samym. Pozbawiony wielkich ambicji, uzależniony od zabawy, alkoholu, hazardu, seksu, używania życia i wykorzystywania innych. Aż dziw, że w owym życiu coś poza chwilowymi przyjemnościami dostrzega. A ma to rzadkie szczęście/nieszczęście widzieć Milczącą Siostrę, wiedźmę stojącą obok Czerwonej Królowej. To ona wywołuje w mieście pożary, w których giną wrogowie królowej. To ona zastawia magiczną pułapkę na pewną niebezpieczną istotę, z której to pułapki szczęśliwie uchodzi książę Jalan. Uchodzi, choć nie tak cały, jak by tego pragnął.
Snorri Ver Snagason to prosty Wiking z Północy. Obdarzony wielką siłą mężczyzna, który nie boi się własnej śmierci, a dla rzeczy ważnych potrafi poświęcić zdrowie i życie. Niewykształcony, z prowincji, żadna tam elita. Do tego silny, uparty, twardy, wbrew pozorom - łagodnego serca, choć kiedy trzeba, to i ciężkiej ręki. To właśnie z nim zostaje połączony zaklęciem/klątwą książę Jalan, co przerywa jego ciąg niekończących się zabaw. I, chcąc nie chcąc, zmuszony zostaje do wędrówki ze Snorrim. Wędrówki ku Srogim Lodom. Celem głównym wydaje się uwolnienie porwanych bliskich Wikinga. Celem Jalana jest ratowanie siebie, uwolnienie się od krępującego zaklęcia. A za wszystkimi tymi celami stoją jeszcze inne, takie, których początkowo żaden z bohaterów Księcia głupców sobie nie uświadamiają.
Połączeni ze sobą, dopóki śmierć bądź wypełnienie się klątwy ich nie rozłączy, ruszają jako skazani na siebie nawzajem towarzysze podróży. Misja wygląda na ratunkowo-odwetową, gdzieś na końcu lodowego świata. Z czasem jednak uświadamiają sobie - dzięki coraz częściej rzucanym im pod nogę różnorakim kłodom - że cel ich misji jest o wiele poważniejszy niż mogłoby się wydawca, a oni sami stali się pionkami w naprawdę wielkiej grze.
Powieść drogi? Czemu nie. Wszak jej główny bohater - i jego towarzysz - idą, jadą, płyną, no, krótko mówiąc: posuwają się naprzód, choć nie zawsze prostymi lądowymi drogami. Przemierzają świat wymyślony przez Marka Laurence’a, który pojawił się już wcześniej w bestsellerowej trylogii Rozbite Imperium. Świat podobny do dawnej Europy, choć solidnie wymoczony w magicznej zalewie. Świat, w którym chodzą żywe trupy, nienarodzeni wstają z grobów, a w lasach straszą sosnowi ludzie (i wcale nie są to wyznawcy jedynie słusznej ekologii).
Cechą charakterystyczną powieści jest jej przyciągający uwagę styl: relacjonowanie wydarzeń głównie z punktu widzenia księcia-utracjusza, duża dawka ironicznego humoru (również nihilizmu) Jalana, kontrastowa wobec księcia postać słusznej postury i słusznego serca Snorriego, solidna dawka walki, wymieszanej ze szczyptą rozmyślań nad życiem, opisy przemierzanych krain i spotykanych po drodze nietuzinkowych postaci. Świat to na poły baśniowy, na poły realny, opisany barwnie i wyraziście. Towarzyszenie bohaterowi książki wciąga od pierwszej strony i zachęca do dalszego śledzenia jego pogmatwanych losów. Ciekawym zabiegiem jest obdarzenie każdej z dwóch najważniejszych postaci diabłem/aniołem (osobowym głosem sumienia lub jego braku), próbującym równoważyć dominujące w jej przypadku cechy. Jest to sięgnięcie do klasycznego motywu nieustannie toczącej się w każdym człowieku walki dobra ze złem, w dzisiejszej kulturze jednakże mocno rozmytym, rozmazanym, strywializowanym. A przecież to właśnie owa refleksja nad tym, kim jesteśmy, jacy jesteśmy, jak zmagamy się z tkwiącymi w nas sprzecznościami i napięciami napędzała przez lata kulturę i prowadziła do tworzenia wspaniałych dzieł. Refleksja nad dobrem i złem, konfliktami wewnętrznymi człowieka rodziła bowiem coś więcej niż chwilową, płytką, nie pozostawiającą w pamięci żadnych „osadów” rozrywkę, która skutecznie próbuje wypłukiwać z nas wszelką krytyczną samoocenę czy wymagania wobec siebie.
Książę głupców może wydawać się powieścią stricte rozrywkową, lecz tak nie jest. Zestawienie obok siebie dwóch odmiennych charakterologicznie postaci skłania do porównań, do refleksji. Nie tylko nad problemem dobra i zła, zmagających się w każdym człowieku, ale też nad sensem życia, relacjami z innymi, znaczeniem pozornie mało istotnych życiowych wyborów i ich wpływem na wydarzenia. Warstwa filozoficzna ujęta jest w atrakcyjne szaty, które mogą niektórych zmylić. Książę głupców opowiada również o zawsze możliwej przemianie człowieka, która jednakże nie jest wcale drogą łatwą, drogą dla tchórzy, sybarytów czy zwyczajnych leni, z wprawą i przebiegłością potrafiących pseudofilozoficznie uzasadnić każde - nawet najbardziej niegodziwe - postępki.
Książę głupców nie jest książką wybitną - i nie musi nią być. To powieść bardzo sprawnie napisana, zapewniająca sporo przyjemności w trakcie lektury. Główny bohater jest mało pozytywną postacią, budząc sprzeczne uczucia, ale nawet on, wykorzystujący innych jak chusteczki higieniczne, dokonuje małych kroków na drodze ku byciu choć trochę lepszym człowiekiem. Uczy się mimo woli od sympatycznego Wikinga, dzielnie stawiającego czoła trudnemu losowi. Tragikomiczność Jalana, powolne dojrzewanie przyjaźni między nim a Snorrim sprawiają, że z uwagą śledzimy ich losy i ciekawi jesteśmy, dokąd zaprowadzi nas Mark Lawrence w kontynuacji Księcia głupców. Ta książka bowiem jest ewidentnie tylko wprowadzeniem do większej całości, czego dobitnie dowodzi otwarte zakończenie.
W sztuce kłamstwa ważne jest by pamiętać główne punkty zmyślonej historii.
By zdobyć tron, trzeba odbyć podróż. Droga, którą podążasz, nawet ta wybrukowana dobrymi intencjami, może prowadzić do piekła. Ja nigdy nie kierowałem...
Autor bestselerowej trylogii "Rozbite imperium" przedstawia kolejną część cyklu "Wojna Czerwonej Królowej". Trylogia Wojna Czerwonej Królowej...