Kosmos pełen wrogów
W Kosmosie wcale nie jest tak pięknie, jak mogłoby się wydawać, słuchając opinii optymistycznych poszukiwaczy przyjaznego nam życia pozaziemskiego. Przynajmniej nie w Kosmosie opisywanym w powieści Król złodziei. Niedawno z krańców galaktyki inwazji na Ziemię próbowała dokonać rasa Drasinów. Kosztowało to życie milionów ludzi i zaskakująco dobrze wpłynęło na stosunki między mieszkańcami Błękitnej Planety. Dotychczasowi wrogowie odłożyli miecze (choć nie wzajemną niechęć), by stawić czoła przybyszom z gwiazd. Najeźdźcy zostali odparci, zniknęli gdzieś w czeluściach Kosmosu. Ciągle jest żywa obawa, że mogą powrócić. Ziemianie pragną temu zapobiec, a najlepszą metodą obrony jest - jak się powszechnie głosi - wyprzedzający atak. Chcesz pokoju - szykuj się do wojny.
W kierunku odległych gwiazd wyrusza Autolikos, okręt klasy Włóczęga, którym dowodzi kapitan Morgan Passer. Jego celem jest zbadanie miejsc, które wzbudzają podejrzenia. Autolikos nie ma podejmować walki, ma przeprowadzić rozpoznanie i w razie potrzeby wezwać okręt taki jak Odyseusz. Podejrzenia wojskowych okazują się słuszne, choć to, co napotykają zwiadowcy, nie jest tym, czego się spodziewali. W Kosmosie czeka na nich kolejna agresywna rasa, gotowa zniszczyć intruzów.
Król złodziei Evana Currie to fantastyka militarna rozgrywająca się w świecie serii Odyssey One. To proza aż kipiąca od opisów technicznych i scen walki. Problemy naukowe, polityczne czy społeczne nie są tu tematem numer jeden, choć pojawiają się jako tło bieżących wydarzeń. Pewne zaszłości mają bowiem bezpośredni lub pośredni wpływ na postawy bohaterów powieści, pozwalają lepiej zrozumieć animozje pomiędzy nimi, trudności w komunikowaniu się i współpracy. Tematy te są poruszane jednak tylko jako wytłumaczenie niektórych problemów.
Tego typu prozę trzeba po prostu lubić, by czerpać przyjemność z lektury. Niekoniecznie przy tym analizując naukowe podstawy pojawiających się tu rozwiązań technicznych czy technologicznych. Opisy procedur, rozmów służbowych, łańcuchów dowodzenia są mocno rozbudowane. Dużo jest specyficznego żargonu, niezbyt ułatwiającego lekturę. Evan Currie obficie korzysta ze schematów takich jak przykładowo konflikt żołnierze-naukowcy czy podziały na Ziemi. Początek książki jest trochę męczący i niejasny, potem akcja nabiera tempa. Autor w sumie wrzuca czytelnika na głęboką wodę i komuś, kto nie czytał innych powieści z tego uniwersum, może przez moment nie być łatwo. Opisy walk powinny się spodobać, choć nie dotyczą spektakularnych, epickich bitew, a raczej taktycznych potyczek w dość niezwykłych warunkach. Nie każdemu spodoba się przerysowanie postaci, dialogów czy maniera ciągłego tłumaczenia różnych spraw - nie naturalnie, jakby mimochodem, lecz wprost.
Podstawową zaletą powieści jest sam pomysł na nią. Wymyślenie tajemniczego obiektu w Kosmosie i kryjącej się w jego zakamarkach drapieżnej, dziwnej rasy. Jej atutem są liczne - bardzo wyraziste, barwne - postaci, które jako silne osobowości nieustannie się ze sobą ścierają. Ciekawość budzą opisywani w Królu złodziei zdawkowo Drasinowie, wysoko rozwinięta rasa współpracująca z ludźmi (może książka zachęci do lepszego ich poznania). Ich społeczność tworzy intrygujący umysł zbiorczy. Ciekawym zabiegiem Evana Currie jest przedstawianie czytelnikowi kilku punktów widzenia tego samego. Nie czytałem innych książek tego autora, co pozwoliłoby mi spojrzeć na Króla złodziei w trochę szerszym kontekście. Nawet jednak w takim przypadku jak mój ktoś, kto lubi militarne akcje w przestrzeni kosmicznej powinien być usatysfakcjonowany tą pozycją. Jest tu akcja, są zagadki, jest duża dynamika i nagłe zwroty wydarzeń. Jest solidna rozrywka na całkiem niezłym poziomie.
Przegraliśmy wojnę. Nadeszła zguba. Czas na rewanż. Po upadku cywilizacji władzę w dawnej domenie ludzi objęły demony. Wspaniałe dzieła ludzkości zostały...
Zazwyczaj to „Odyseja” była źródłem kłopotów sprowadzanych na Ziemię z głębi kosmosu, ale tym razem ten niesławny zaszczyt przypadł...