Proza obyczajowa Stanisławy Kuszelewskiej-Rayskiej ukazuje w przejmujący sposób ludzkie losy pogmatwane przez wojnę. Jej opowiadania obrazują rolę polskich kobiet w ruchu oporu i Powstaniu Warszawskim. Kuszelewska-Rayska napisała je między lipcem 1945 roku i marcem 1946 roku, a więc wkrótce po zakończeniu Apokalipsy. Mamy do czynienia z najwartościowszą, kunsztowną literaturą - zapierającą dech w piersi i uczącą pokory. Tom opowiadań wydał tuż po wojnie, a więc bardzo szybko, Instytut Literacki. Sążniste recenzje poświęcili im między innymi Zofia i Melchior Wańkowiczowie. W swoim pamiętniku wspomniał o nich w ciepłych słowach Jan Lechoń. Czy trzeba innej rekomendacji?
Ukazanie się tych opowiadań w kraju po przeszło siedemdziesięciu latach (!) to ogromne wydarzenie w polskim życiu literackim. Można jednak odnieść wrażenie, że przechodzi ono bez echa. A powinno być głośno! Opowiadania te oddziałują świdrująco - nie dają spokoju, wyrywają z odrętwienia myślowego i uczuciowego.
Mimo niewoli i okrutnego terroru polskie kobiety heroicznie walczą o rzeczy elementarne. Jedna z bohaterek tak powie o tym ułomnym życiu, jakie starają się wieść w czasie wojny:
[…] nasze życie jest jakby odarte z kory, obłupane z łyka, został trzon, rdzeń. Liczą się tylko rzeczy najważniejsze, właśnie istotne, prawdziwe: żywność, miłość, odwaga, praca, śmierć. Reszta jest niepotrzebna. Człowiek […] nie ma już tutaj ram.
Owe ramy to stanowiska, pieniądze, strój, mienie… Wojna ogołaca człowieka z tego wszystkiego, za czym w czasach pokoju gonimy bez tchu. Jest, jaki jest, nie może nic udać - doda za chwilę ta sama bohaterka.
Ma albo nie ma: walor w przyjaźni, urok w miłości, talent pracy, odwagę walki, zdolność do zarobku, do przetrzymania, do uśmiechu na mrozie, do podzielenia się chlebem […].
Kobiety z opowiadań Kuszelewskiej-Rayskiej są obdarzone tymi talentami w mniejszym lub większym stopniu, żadna nie poddaje się, wszystkie walczą ze wszystkich sił o przetrwanie oraz zachowanie w sobie i wokół człowieczeństwa, choć często zdarza się, że przeżywają chwile zwątpienia i rozpaczy. Nie tracą czasu na błahostki, zresztą nie mogą sobie na nie pozwolić, co nie znaczy, że się nie śmieją i nie bawią. Małe przyjęcia, zabawy i bale też były formą buntu wobec okrutnej rzeczywistości, kiedy to tysiące szkieletów […] rozpełzają po Polsce w lagrowych pasiakach albo w kradzionych swetrach. Kobiety stawały na głowie, by zdobyć szynkę lub kwiaty, aby nimi ozdobić stół i godnie umilić czas gościom. Pełniły różne funkcje zarówno w życiu wojskowym, jak i cywilnym: każda jest bohaterką w tym, co robi, ale doświadcza upadków i momentów tchórzostwa. Dbają o swoich bliskich na różne sposoby, zdobywają pożywienie, walczą o w miarę normalną, zwyczajną codzienność, mimo że życie utraciło nie tylko obrzędowość i zaciszność, ale nawet pospolitą obyczajność. One przede wszystkim pomagają, jak stwierdzi Flora w jednym z najwspanialszych opowiadań pt. Naród. Kuszelewska-Rayska, przenosząc nas w sam środek wojny, ukazuje zarazem krajobraz duchowy polskiego narodu. Braterski łańcuch porozumienia - tak określa pisarka postawę Polaków jako narodu wobec terroru okupantów i jego walkę o niepodległość w czasie drugiej wojny światowej.
Ważnym, niejako symbolicznym szczegółem charakteryzującym stosunek pisarki do przedstawianych wydarzeń rozgrywających się w piekle wojny jest konsekwentne pisanie słowa „Niemcy” od małej litery. Jednak nie tylko niemiecki okupant jest ukazany w jej opowiadaniach. Znakomity utwór Czerwony Kraków obrazuje ostatnie dni wojny i pierwsze powojenne, gdy w kraju zaczyna panoszyć się drugi, sowiecki okupant i instalować swoje przyczółki za pomocą grupy inicjatywnej komunistów polskich przerzuconych z ZSRR z połączenia krajowych ugrupowań komunistycznych. Spacerujemy z Elżbietą po ulicach Krakowa, mijając między innymi berlingowców, i widzimy na przykład, jak kamienica koło Hawełki zaczerwieniła się […] obficie i zaczerniała ogromnymi literami płótna, przyczepnego do balkonu: PPR, a u wylotu Szewskiej, dokładnie na tle Sukiennic, stanęło pięć olbrzymich płócien, każde na dwóch kijach. Pośrodku Stalin, z każdej strony po dwóch marszałków. Bohaterka opowiadania chodzi do kościołów krakowskich na sumę, by badać nastroje społeczne po nastaniu „bolszewików” (tak określa sowieckiego okupanta) na podstawie tego, jak jest śpiewany znamienny refren pieśni Boże, coś Polskę.
O odwadze polskich kobiet pisarka opowiada metodą małego realizmu - proste losy okazują się doskonałym punktem wyjścia do przedstawienia tego, jak na głowami bohaterek rozgrywa się dramatyczna Historia. Groza i liryzm są tu wyważone w idealnych proporcjach. Fabuły opowiadań są utkane z niedopowiedzeń i napięć, a język - pełen niedomówień, subtelności i pozbawiony ozdobników. Obraz życia polskich kobiet w czasach terroru i walki o niepodległość wolny jest od aury martyrologicznej. Najbardziej wstrząsającymi walorami tych opowiadań są ich prawdomówność, szczerość, autentyzm i lapidarność. Cały tragizm przeżycia doświadczenia wojny z punktu widzenia kobiety, nie mający równego w literaturze polskiej, przedstawiony jest bez patosu i moralizatorskiego komentarza. W utworach Kuszelewskiej-Rayskiej nie brakuje wątków autobiograficznych, co nadaje im dodatkowego, wartościowego wymiaru.
Opowiadania Kuszelewskiej-Rayskiej odznaczają się wirtuozowskim artyzmem literackim. Wysmakowane kompozycja, język i fabuła nie pozwalają na obojętność i poruszają w czyteniku najczulsze struny.