Historia wielkich wojen przez wiele lat była przede wszystkim historią mężczyzn. Zainteresowanie tak męskim zajęciem jak wojowanie mogło kobiecie przynieść przede wszystkim posądzenie o obłęd albo wręcz oskarżenie o kontakty z diabłem. Nic więc dziwnego, że tylko nieliczne niewiasty stawały na polach bitew. Odnalezienie kobiet-dowódców wojskowych wydaje się jeszcze trudniejsze. Iwona Kienzler w swej książce Kobiety wojowniczki przybliża sylwetki kilkunastu kobiet, które mimo wszystko spróbowały swoich sił w wojaczce. Niektóre z nich przeszły do legendy.
Właśnie – legendy. Wszyscy słyszeliśmy o Amazonkach, ale niewielu czytelników wie, że w opowieściach o nich mogło być co najmniej ziarno prawdy, te słynne kobiety-wojowniczki mogły mieć również polski rodowód. Artemizja nie jest już postacią tak znaną, ale historia pierwszej kobiety-admirała z pewnością również zasługuje na uwagę. W galerii kobiet-wojowniczek ważne miejsce zajmuje Agryppina Starsza, ale też Joanna D'Arc. Święta? Szalona? A może będąca prawdziwym demonem wojny? Za sprawą publikacji Iwony Kienzler czytelnicy poznają kresowe wilczyce, które życie na „dzikim Wschodzie" ukształtowało na niezwykle silne kobiety. Jest Katarzyna Sforza i Emilia Plater, a także Joanna Żubr, Anna Henryka Pustowójtówna czy legionistki Piłsudskiego.
Szkice o każdej z kobiet zajmują po kilkanaście, najwyżej – kilkadziesiąt stron, w zależności od dostępności materiału źródłowego. Nie są to więc pełnoprawne biografie – wiele spośród kobiet, których historie prezentuje Iwona Kienzler w Kobietach wojowniczkach zasługiwałoby na odrębną książkę.
Autorka skupia się na popularyzacji, przybliżeniu historii danej postaci – tak, by jej nazwisko przestało być jedynie suchym, encyklopedycznym hasłem. Czasem odziera swoją bohaterkę z mgły mitu, jaka wokół niej narosła. Jest tak choćby w przypadku Emilii Plater – kobiety nie tak pięknej i heroicznej, jak nauczeni jesteśmy z dzieł wielkich poetów. Innym razem Iwona Kienzler wydobywa daną postać z otchłani niepamięci, sytuuje ją w szerszym kontekście, wybiera anegdoty, szczególnie barwne wydarzenia – tak, by nikt nie mógł odnieść wrażenia, że obcuje z biografią świętej.
Co ważne – Iwona Kienzler nie skupia się na uwypuklaniu faktów najbardziej sensacyjnych czy ploteczek. Korzysta z obszernej bibliografii, ważne fragmenty opatruje przypisami. Jest rzetelna, choć pisze zaś językiem bardzo przystępnym, barwnym, żywym, atrakcyjnym dla czytelnika.
Nie da się ukryć, że w ostatnim czasie zapanowała moda na publikacje przybliżające sylwetki kobiet i dziewczyn, które trwale zapisały się w historii. Bardzo często, niestety, są to publikacje które rezygnują z rzetelności na rzecz sensacji i atrakcyjności dla czytelnika. Na szczęście w przypadku Kobiet wojowniczek Iwony Kienzler jest zupełnie inaczej. To popularyzacja wiedzy historycznej w bardzo dobrym wydaniu.
Na rok 2016 przypada 1050 rocznica chrztu Polski. Jest to wydarzenie bardzo doniosłe w historii naszej państwowości, bowiem Mieszko I, przyjmując chrzest...
Choć królowie i książęta najbardziej cieszyli się z narodzin synów, córki też okazywały się przydatne, bowiem, wydając je odpowiednio...