Recenzja książki: Kobieta w Berlinie

Recenzuje: Mariusz Kołodziejski

Anonyma, Kobieta w Berlinie

 

Zapiski, które przeczytałem z takim zaciekawieniem, stanowiące relację przeżyć wojennych mieszkanki Berlina na przełomie od kwietnia do czerwca 1945 roku, są wstrząsające pod kilkoma względami. \r\nPo pierwsze grozą napawają relacjonowane ad hoc wydarzenia, których nasza autorka była naocznym świadkiem i niestety zarazem główną bohaterką. Po drugie sposób samej relacji, czyli od początku do końca chłodny, nienacechowany niemalże żadnymi emocjami język, przypominający ten z obozowych opowieści Tadeusza Borowskiego. Charakter dzienniku, bo takim mianem należy określić tą książkę, nasuwa jeszcze jedną znaną w literaturze polskiej pozycję, a mianowicie „Pamiętnik z powstania warszawskiego” Mirona Białoszewskiego. Cała opowieść zaczyna się 20 kwietnia 1945 roku na kilka dni przed ogłoszeniem kapitulacji Berlina, który nękany ciągłymi bombardowaniami, znajduje się pod nieustannym obstrzałem zbliżającego się ze wschodu frontu. Codzienne życie berlińczyków toczy się zwyczajnym trybem. Chlebem powszednim było wówczas ukrywanie się w piwnicach, stanie w kolejkach za żywnością, której wciąż brakowało lub po wodę i ponowne schodzenie po schodach w czeluście zimnych kryjówek. Całej tej krzątaninie towarzyszył nieustanny strach, głód i złość na Hitlera, za los, jaki im zgotował.

 

Następnie obserwujemy, jak armia niemiecka stopniowo wycofuje się z dzielnicy zamieszkanej przez naszą bohaterkę, pozostawiając po sobie propagandowe ulotki, broszury, (z których można wyczytać o nadciągającej pomocy, w postaci niezwyciężonej armii niemieckiej), wiszące trupy dezerterów, próbujących przerwać upiorny krąg całej wojennej maskarady, i magazyny pełne jedzenia. Pojawia się również scena plądrowania koszar Schupo, gdzie wystraszone i wygłodzone tłumy ludności cywilnej, depcząc sobie wręcz po głowach, zdobywają ukrywane przez żołnierzy skarby w postaci chleba, konserw i butelek najlepszego francuskiego wina. I nagle zapada cisza. Cisza jak przed burzą, kiedy ludzie ukryci w zrujnowanych mieszkaniach, piwnicach czekają z niecierpliwością na nieznane, wiedząc, że nie niesie ono w sobie nic dobrego. W pierwszym momencie czytając relację z dnia 27 kwietnia, w podtytule nazwanym „dniem katastrofy”, a odnoszącym się do wkroczenia żołnierzy rosyjskich, przypomniała mi się przepowiednia St. I. Witkiewicza przenikająca powieść „Nienasycenie”, mówiąca o tym, iż cywilizacja zachodu jest zagrożona najazdem armii ze Wschodu. Cóż, chociaż w opisach wyzwalającej Berlin rosyjskiej armii, zawartych w dzienniku, aż roi się od typów o urodzie kaukaskiej czy mongolskiej, to nie jest to armia mongolsko-chińska, jak chciał tego autor „Szewców”. Tak czy inaczej ekspansja się dokonała, a Rosjanie swymi czynami wtórowali niejednym znanym z kart historii, barbarzyńcom.

 

W miarę postępu lektury, towarzyszyć mi poczęły już tylko dwa uczucia: litość i wstręt. Wstręt bynajmniej nie spowodowany jakością słownictwa, a opisywanymi obrazami poczynań żołnierzy w zielonych mundurach, gwałcących każdą napotkaną kobietę, bez względu na wiek, bez względu na nic. W całym tym bestialstwie liczył się jedynie „ukaz Stalina”. Pohańbienia udało się uniknąć tylko nielicznym, które uciekły się do forteli. Jedna opisana młoda kobieta przez cały czas stacjonowania wojska radzieckiego chodziła ubrana w męskie ciuchy, inna ucharakteryzowała się na staruszkę i tak udało jej się przeczekać czas w ciemnej piwnicy. Jeszcze inną, przed gwałtem uratowała ciąża, lub małe dzieci, do których Rosjanie żywili dziwną słabość. Najbardziej niezwykły był chyba przypadek Stinchen ukrywanej na antresoli na czwartym piętrze. Nie byłoby w tym nic zaskakującego, gdyby nie fakt, że żołnierzom radzieckim nie chciało chodzić się po schodach, więc kobieta wyszła z całego zamieszania jako dziewica.

 

Jedynym wyjściem dla zgwałconej kobiety było znaleźć sobie opiekuna (nasza bohaterka miała kilka prób), żołnierza wyższego stopniem, który za cenę cielesnej uległości nie dopuszczał innych do swojej zdobyczy. Jak się szybko okazało i ten sposób nie chronił kobiety. W armii rosyjskiej, inaczej niż w niemieckiej, szlify wojskowe nie były uzależnione od pochodzenia, znaczna większość Rosjan wywodziła się z warstwy chłopskiej, a zatem respekt, żywiony dla zwierzchnika nie leżał w ich naturze. Z drugiej strony tacy opiekunowie szybko byli gdzieś przenoszeni, a na ich miejsce zaraz pojawiał się nowy. Drastyczne są zwłaszcza te sceny, gdy wyciągana z piwnicy kobieta próbująca się bronić, szukająca wsparcia, zostaje namawiana przez resztę uciekinierów, aby uległa i przestała się szarpać, by w ten sposób nie narażać ich bezpieczeństwa.

 

W ostatniej „czerwcowej” relacji przedstawiony zostaje obraz Berlina, który pod kuratelą zwycięskiej koalicji powraca (a przynajmniej stara się to robić), do normalności. I tak oto mamy tutaj zapisy na chleb w piekarni, smalec w sklepie i inne towary spożywcze. Pierwsze próby uruchomienia linii tramwajowej. W tym czasie nasza bohaterka w zamian za jedzenie, chodzi prać rzeczy rosyjskich żołnierzy lub ładować miedź i stal, wywożoną w głąb Rosji, jako łupy wojenne.

 

Ponad całym uczuciem wstrętu, jakie towarzyszyło mi podczas lektury, unosiła się jakaś aura nierozwiązanego konfliktu moralnego. I nie wiedziałem czy chodzi o problem zasłużonej winy niemieckiego narodu (nie państwa), który dzięki wkroczeniu zwycięskiej armii Stalina doświadczał w 1945 roku tego samego co Polska w 1939, czy raczej kwestię ukazania Niemców, jako ofiar żywiołu wojennego, na równi z tymi wszystkimi których wcześniej sami gnębili. Myślę, że zasługą tej książki jest to, iż nie zostaje on rozstrzygnięty, bo przecież nie ważne kto zaczął wojnę, jeśli jej bestialstwo dotyka najbardziej ludność cywilną.

 

Mariusz Kołodziejski

Kup książkę Kobieta w Berlinie

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Kobieta w Berlinie
Autor
Książka
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy