Recenzja książki: Klub samobójców

Recenzuje: mrowka

Myślałam podczas lektury, że Daniel Koziarski niczym mnie nie zaskoczy. Że w swojej trzeciej książce będzie powtarzał to wszystko, do czego zdążyli się już przyzwyczaić jego czytelnicy. I że chociaż na czas „Klubu samobójców” odszedł od postaci Tomka Płachty (nieudacznika, który przez niewyparzony język i mało popularne poglądy powiększa wciąż grono swoich wrogów) to jednak nie potrafi na dobrą sprawę rozstać się z tym charakterem. Myślałam, że mnoży Koziarski literackie byty, obdarzając je jednym i ciągle tym samym typem osobowości. „Klub samobójców” to cztery opowieści, prezentowane w „odcinkach” – każdy rozdział książki składa się z czterech podrozdziałów, oznaczonych odpowiednio literami a, b, c i d. Nigdy nie zmienia Koziarski kolejności, nie o zabawy techniczne mu chodzi. Tworzy niby literacki warkocz, uważnie przeplatając kolejne partie historii, a z czasem pozwala z pozoru osobnym narracjom przenikać się i uzupełniać.

 

Bohaterów jest czworo. Michał to pracownik naukowy na wydziale prawa Uniwersytetu Gdańskiego. W wolnych chwilach loguje się jako Misiek_74 na czacie dla potencjalnych samobójców i toczy niemal bezproduktywne rozmowy ze zmanierowanymi w przeważającej części bywalcami Klubu Samobójców. Nikogo nie dziwi, że uczestnicy tej dyskusji, ci najbardziej zdesperowani, rozstają się czasem ze światem… Magda to dziewczyna Michała. Przedstawicielka emigracji zarobkowej. Jej pobyt w Londynie zamienia się z czasem w coraz większy upadek moralny. Absolwentka politologii chce łatwo dorobić się większych pieniędzy i nie dać się przy tym poniżać Anglikom. Kończy fatalnie, a sen o karierze zastępują upodlające doświadczenia. To jak do tej pory najostrzej potraktowana bohaterka Koziarskiego. Trzecią postacią jest Maciej Trybulski, pisarz, który w wydawnictwie Brązowe opublikował jedną książkę (książka okazała się gniotem) i nie potrafi znaleźć pomysłu ani formy drugiej powieści, żyje zatem wątpliwą sławą dostrzeżonego debiutanta, a wszystkie jego grafomańskie pomysły są odtwórcze. Wreszcie ostatni wątek należy do tajemniczego psychoterapeuty, człowieka, który wobec swoich pacjentów zachowuje się wręcz agresywnie. Niedyplomatycznie przedstawia im swoje racje i zamiast udzielać rad, osądza. Brutalnie, bez zahamowań. I gdyby na tym się skończyło, można by powiedzieć, że Koziarski się powtarza, w bardziej skarykaturalizowanej wersji. Że porządkuje wygłaszane wcześniej poglądy i wzmacnia je, żeby na pewno nikt nie przeoczył recepty na uzdrowienie świata. Tyle że ostatnie strony książki zmieniają absolutnie wszystko…

 

Jest Daniel Koziarski satyrykiem walczącym – i wbrew temu, co sądzili niegdyś teoretycy komizmu, reprezentując satyrę postępową, nie skłania się ku lewicującej. Bez wątpienia prezentuje satyrę drapieżną, bezpardonową, czarny humor przemienia wręcz w czarną agresję, śmiech zastępuje szyderstwem, którego nie ma ochoty łagodzić. Poza drobnymi nawiązaniami do rzeczywistości obiektywnej (wspomniane tu już wydawnictwo Brązowe jest takim czytelnym sygnałem), które przynoszą funkcję czysto rozrywkową, większość scen stanowi polityczno-filozoficzną arenę.

 

Koziarski chce być kontrowersyjny, musi być kontrowersyjny, to jest jego pomysł na literaturę. Jednocześnie może wywoływać odruchowy protest, ale też musi skłonić do myślenia. Rozwiązania z zakończenia odrobinę przesuną książkę ze sfery powieści psychologiczno-obyczajowej w stronę kryminału czy thrillera. To ukłon w stronę komercji, w końcu Koziarski, jak na „konsumenta popkultury” przystało, z talentem wykorzystuje ironię, wplatając do książki tanie sensacje i mimo wszystko nie sprowadzając fabuły do rangi czytadła niskich lotów. Wplata też do swojej książki komentarze dotyczące naszego rynku wydawniczego. Rozprawia się ze wszystkim, co budzi jego protest. Bawi się w krytyka i ostro ocenia ludzkie słabości. Z pewnością „Klub samobójców” to nie literatura rozrywkowa, nie da się przy nim odpocząć.

 

Koziarski jątrzy i podjudza, irytuje i prowokuje – ta strategia, wzmocniona w „Klubie samobójców” niemal do absurdu, niby już znana i przez tego autora stosowana z powodzeniem, zaskoczy jeszcze stałych czytelników tego autora. Przez niektóre fragmenty książki brnie się z trudem – ale dzięki temu ostateczny efekt jest piorunujący.

Kup książkę Klub samobójców

Sprawdzam ceny dla ciebie ...

Zobacz także

Zobacz opinie o książce Klub samobójców
Książka
Klub samobójców
Daniel Koziarski
Inne książki autora
Mój prywatny sąd ostateczny
Daniel Koziarski0
Okładka ksiązki - Mój prywatny sąd ostateczny

Mój prywatny Sąd Ostateczny to trzy przecinające się historie ludzi stojących w obliczu życiowego przełomu. W Sprawach niedokończonych adwokat, specjalistka...

Kłopoty to moja specjalność, czyli kroniki socjopaty
Daniel Koziarski0
Okładka ksiązki - Kłopoty to moja specjalność, czyli kroniki socjopaty

Jak odzyskać płytę od umierającego przyjaciela? Jak kilkoma odzywkami przekreślić swoje szanse w rozmowie kwalifikacyjnej? Jak popsuć przyjęcie urodzinowe...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Zły Samarytanin
Jarosław Dobrowolski ;
Zły Samarytanin
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy