Autostopowa włóczęga po Azji
Są różne sposoby wypoczywania. Różne sposoby zwiedzania, poznawania świata. Zależą one od wielu czynników, w tym od posiadanych pieniędzy, usposobienia, zdrowia, ilości wolnego czasu, przyzwyczajeń. Jednym z nich jest przemieszczanie się autostopem. Autostop dla większości z nas nie jest czymś, co byśmy wybrali jako sposób na dwutygodniowy urlop. Można jednak zrozumieć motywację ludzi z niego korzystających, –zwłaszcza tych młodych. Nie chodzi im bowiem tylko o pieniądze (choć to ważny czynnik przy podróżach zagranicznych). Ważne jest dla nich również swobodne, nie narzucone z góry zwiedzanie świata, w którym istotną rolę odgrywają spotkania z przypadkowymi ludźmi. Ważna jest nieprzewidywalność kolejnego dnia i chęć sprawdzenia samego siebie w mało komfortowych sytuacjach.
Ludwik Papaj, autor książki Kierunek Kitaj, czyli autostopem do Chin i dalej, jest zapalonym autostopowiczem. Jak sam zauważa, złapał tego bakcyla i nie wyobraża sobie go nagle porzucić. Wystawia więc kciuk i łapie „okazję”. W ten sposób zwiedził starą Europę. W ten sposób wyruszył z kolegą, Mariuszem, na podbój Chin i szeroko rozumianych okolic tego kraju. Z budżetem w wysokości przeciętnej pensji i kilkunastokilogramowym plecakiem. Z chęcią przemierzenia tysięcy kilometrów i szczęśliwego powrotu do domu. O przebytych kilometrach opowiada właśnie Kierunek Kitaj, książka napisana na podstawie notatek z podróży. Książka będąca zapisem wspomnień poddanych weryfikacji czasu. Inaczej się bowiem pisze na bieżąco, inaczej po pewnym czasie, z pełnym oglądem tego, czego się doświadczyło.
To nie jest dziennik - opis podróży dzień po dniu. To raczej migawki z wyprawy. Autor zdaje sobie sprawę z tego, że nie wszystkie sytuacje, przygody, myśli, wydarzenia muszą być ciekawe dla każdego sięgającego po tego typu książkę. Czytelnik bowiem nie do końca odczuwa pełny kontekst każdej chwili. Papaj koncentruje się zatem na tym, co jego zdaniem nietypowe, zwracające uwagę, obalające stereotypy czy wyobrażenia. Na tym, co go zaskoczyło, zdziwiło, zafascynowało. Umiejętnie dawkuje detale, starając się nie zanudzić czytelnika. Styl ma lekki, przyjemny, a język dosyć obrazowy i żywy, choć nie potoczny. Nie jest to może wielka literatura, ale książkę czyta się szybko, bez zgrzytów. Ciekawe są fragmenty opisujące relacje między towarzyszami podróży oraz te związane ze spotkaniami z innymi obieżyświatami. Wszystkie one są pozbawione agresywności, nadmiaru szczegółów, zbyt mocno wyrażonych ocen. To też wpływa na lekturę, pozytywnie.
Wiele sytuacji z podróży zostaje wzbogaconych o wyjaśnienia historyczne, polityczne, społeczne. O wiedzę posiadaną lub uzupełnioną. Ostatecznie podróżuje konkretny człowiek, ze swoim balastem doświadczeń i poglądów, który spotyka innych, ukształtowanych inaczej ludzi. Ciekawe zdarzenia, konfrontacje postaw są okazją do rozwinięcia tematów. Tak np. spotkanie potomków Polaków zesłanych na Sybir prowokuje do wyjaśnień z dziedziny historii, podobnie jak rozmowa o Chatyniu z podwożącym podróżników rosyjskojęzycznym kierowcą (zbieżność nazw z Katyniem). Ludwik Papaj nie pisze wprost o swoich poglądach. Wyraża je – co jest samo w sobie nieuniknione – nie bezpośrednio, choć w sposób nienachalny.
Tym, co sprawia, że wyprawę wspominamy jako udaną lub nie, są nasze relacje z ludźmi. Najważniejszym człowiekiem jest ten, który dzieli z nami najwięcej radości i niedoli, czyli towarzysz lub towarzyszka podróży.
Podróżowanie autostopem, to spotykanie ludzi. Bardzo różnych ludzi. Czasami miłych, uczynnych, życzliwych. Czasami wrogich. To widoki (często zza szyby) i obserwacje niedostępne w czasie zorganizowanych wycieczek. To więcej spotkań z prostym, zwyczajnym życiem. To – w końcu – wolność wyboru tego, co robimy danego dnia – o ile jakieś uzgodnienia, terminy nas zbytnio nie wiążą. To poznawanie świata i życia, mierzenie się z innymi sposobami przeżywania tego drugiego.
Kontrowersyjna zasada partyzantki podróżniczej mówi, żeby nie wydawać pieniędzy, o ile nie jest to absolutnie konieczne. Czasami można być w tak rozumianej oszczędności po prostu niezbyt nieuczciwym. Bo jak potraktować radość z niepłacenia za bilet w komunikacji publicznej traktowaną jako sukces – przechytrzenie systemu? W ten sposób wszyscy „gapowicze” świata mogliby zostać bohaterami walczącymi z ciemiężącym ich jakoby systemem. Czym innym wszak jest korzystanie z czyjejś życzliwości, nawet trochę naciągane i przekombinowane, czym innym korzystanie z czegoś, co nie jest bezpłatne lub świadome wprowadzanie innych w błąd. To jest ten moment w opowieści, który budzić może mieszane uczucia.
Niesamowita jest jednak ta wyprawa z plecakiem przez ogromny kawał świata. Do przełamania były bariery językowe, kulturowe, mentalnościowe. Przed naszymi oczami przesuwają się miasta, miasteczka, step, jeziora. I cała galeria przeróżnych postaci. Warto to wszystko poznać – zwłaszcza wtedy, kiedy sami nie mamy okazji wybrać się w podobną podróż. Kierunek Kitaj może dać nam przedsmak świata Azji, ale równie dobrze być zachętą do wybrania się samemu w podróż do tego świata, niekoniecznie autostopem. Dla naprawdę chcącego wszystko jest do zrealizowania.
(...) życie jest jak sen. Jeśli nie zapisujesz tego, co przeżywasz na bieżąco, fakty i niuanse teraźniejszości umykają świadomości rozpraszane codziennością. Zostaje wyłącznie pewne ogólne rozmyte wrażenie, pamięć o najważniejszych wydarzeniach (...)