Co z tą magią?
Magia linii niesie ze sobą olbrzymią siłę, a jej użycie może doprowadzić czarownicę do szaleństwa. Bezpieczeństwo zwiększa się, kiedy wykorzystany zostanie famulus, moc magicznej linii jest wówczas filtrowana przez prostsze umysły zwierząt, a nie przez rośliny, jak to bywa w przypadku magii ziemi. Z oczywistych powodów famulusami są tylko (a przynajmniej powinny być nimi) zwierzęta i teoretycznie nie istnieją zaklęcia, dzięki którym można by jako famulusa wskazać człowieka.
Działająca w pośpiechu i niewiele wiedząca o magii linii Rachel, bohaterka książki Kim Harrison „Każda magia jest dobra”, bezwiednie uczyniła swoim famulusem swego chłopaka, Nicka. I choć próbowała temu zaradzić, to w ten sposób tylko jeszcze pogorszyła sytuację, czerpiąc poprzez niego ogromną ilość magii linii, by poskromić Piscary’ego.
Nic zatem dziwnego, że w kolejnej już części przygód czarownicy ziemi, której magia pochodzi od roślin, Rachel Mariano Morgan, Nick pojawia się rzadko. Wszystkie magiczne wydarzenia poprzedniego tomu dotknęły go na tyle, że odseparowanie się od dziewczyny wydaje mu się jedynym rozwiązaniem. Czarownica, była pracownica korporacji, prowadząca obecnie swój biznes, nie ma jednak czasu, by zbyt długo roztrząsać rozstanie. Właśnie zakończył się proces Piscary’ego, wampira kontrolującego większość podziemia, który został skazany na pięć wieków za zamordowanie najlepszych czarownic i czarowników magicznych linii w mieście. To, niestety, oznacza, że demon Algalierept jest zwolniony z zobowiązań, a te nałożone są teraz na nią. Trzy miesiące temu nasza bohaterka zgodziła się bowiem dobrowolnie zostać jego famulusem, jeśli demon złoży zeznanie przeciwko Piscary’emu. I choć teoretycznie miała zachować duszę, to kontakt z demonem nie należy do najprzyjemniejszych.
W tej części książki znów spotykamy Trenta Kalamacka, z którym Rachel łączy specyficzna, trudna do zdefiniowania więź. Pojawia się także wojownik pixy, partner w interesach czarodziejki, ważka Jenks oraz grono starych przyjaciół Rachel. Oczywiście, nie zabrakło również Ivy, która mimo rezygnacji z przekonania współlokatorki, że ukąszenie to nie seks, uznała, że jeśli ona nie może dostać krwi Rachel, to nikt inny nie będzie jej pił. Poświęciła się zatem pilnowaniu, by wampiry nie zrobiły z Rachel swojego cienia, co jest o tyle trudne, że na horyzoncie pojawia się Kisten, żywy wampir w sexownym, skórzanym stroju, a czarownica jest pod wyraźnym wpływem wydzielanych przez niego feromonów.
Kim Harrison znów dała się poznać jako specjalistka od paranormalnych powieści, choć dla mnie „Każda magia jest dobra” to raczej harlequin z dreszczykiem. Ten tom przygód Rachel nieco rozczarowuje, a przytłacza już sama objętość książki (prawie 700 stron), z której większość opisów, utrzymanych w stylu „obcisła góra bez ramiączek, spódnice były eleganckie, a materiał miękki w dotyku i wystarczająco gruby na zimę (…)”, jest zupełnie niepotrzebna.
Pomijając nadmierną fascynację autorki strojem każdego z bohaterów, irytują także sercowe rozterki Rachel. Miotając się pomiędzy kolejnymi mężczyznami, czarownica zupełnie nie przypomina przedsiębiorczej kobiety z wiedzą magiczną, ale - naiwną nastolatkę. Mimo moich wątpliwości co do poziomu inteligencji bohaterki, wiem jednak, że po kolejny tom przygód Rachel sięgnę, chociażby po to, żeby przekonać się, w jakie tarapaty Kim Harrison jeszcze zdoła czarownicę wpakować. No i przede wszystkim: by dowiedzieć się, czy mój ulubiony Jenks wróci. Na majtki Blaszanego Dzwoneczka - jak sam mówi - żądam uroczego pixy z powrotem!
Anioły ciemności i światła od wieków walczą o ludzi. Nieważne, który zwycięży, i tak oznacza to śmierć - ciała albo duszy. Ale Madison Avery, strażniczka...