„Jak oswoić włoskiego rumaka. Zwierzenia Georgii Nicolson” to siódma część cyklu autorstwa Louise Rennison, książek dla młodszych nastolatek. Powieści nieco kontrowersyjnych z punktu widzenia starszych czytelników. Książka utrzymana jest w formie pamiętnika młodej szalonej dziewczyny. To jakby książkowa wersja kolorowych pism dla nastolatek, połączona z serialem dla dziewczyn i opisem najgłupszych zachowań ich bohaterek, skumulowane w powieści. Takie nasycenie niektórym czytelniczkom może się spodobać, innym nie. „Zwierzenia Georgii Nicolson” da się albo kochać, albo nienawidzić. Utrzymany w konwencji pamiętnikowej tok książki oznacza, że nie ma miejsca na zewnętrzne komentarze i czytelniczki są skazane na relacje bohaterki – Georgii. A te nie zawsze należą do ciekawych…
Georgia Nicolson zakochuje się w przystojnym Włochu, Masimo. Mówi mu, że chciałaby zostać jego dziewczyną, w odpowiedzi słyszy, że chłopak powie jej o swoich zamiarach za tydzień. Najbliższe dni będą zatem wypełnione nerwowym oczekiwaniem. Poza tym Georgia uczestniczy w nudnym życiu szkolnym – wygłupia się z przyjaciółkami, wspólnie przygotowują się do wystawienia sztuki Szekspira – i do kolejnych imprez. Wszystko przenicowane jest cierpieniem z miłości. To znaczy – Georgia co jakiś czas próbuje sobie to wbić do głowy i powtarza sobie, że przecież cierpi, nie może się więc nadmiernie cieszyć. Zapomina o tym zresztą zaraz po napisaniu. Koncentruje się na szalonych tańcach z przyjaciółkami i na konfliktach między dziewczynami czy kolegami. Stosuje przy tym swój prywatny słownik, piersi z uporem nazywając „dyndakami”, wykrywa gen orangutanizmu. Swojego byłego chłopaka określa mianem Boga Seksu, nowego charakteryzuje jako Boga Całowania. Co pięć minut zmienia zdanie, co udokumentowane jest przez podawanie godzin „zapisków”. Georgia nie cierpi dorosłych, nauczycieli i niektórych koleżanek, uważa się za najmądrzejszą, najważniejszą i najlepszą, czego zresztą nie ukrywa. I to może się okazać z lekka niestrawne, jeśli przypadkiem sięgnie po książkę czytelniczka, która wyrosła już z „Bravo Girl”.
Jednym celnym motywem jest humor – ale też nie w wersji młodzieżowej, a ironicznej – zdarzają się u Georgii przebłyski wartych zauważenia dowcipów, ciętych i dobrze puentujących sytuację komentarzy. Poza przygodami Georgii znajduje się w książce kilka nieco filmowych charakterystyk szkolnej społeczności – są złośliwe rywalki, dążące do zdobycia serca ukochanego, starsi uczniowie, których zadaniem jest dokuczanie młodszym, oceny nauczycieli i… postać woźnego, opętanego manią gaszenia pożarów. Georgia jest za to opętana myślą o konieczności pójścia do lesbijskiego klasztoru – to ma być alternatywa, jeśli nie znajdzie sobie chłopaka. Czasami zbyt ostre nietolerancyjne zachowania przemyca Rennison pod płaszczykiem opisywania młodzieńczych przeżyć. A przecież młodość nie musi być głupia…
„Jak oswoić włoskiego rumaka” to książka, która nie spełni poza rozrywkową żadnych innych funkcji – no chyba że uzmysłowi nastolatkom, jak idiotycznie potrafią się czasem zachowywać. Autorka przesadza z próbami wniknięcia w świat dojrzewających dziewczyn, a ta przesada jest momentami niesmaczna. Ale nie wątpię, że Rennison swoje zwolenniczki znajdzie. Tyle że z jej książek szybko się wyrasta.