Hotel Aurora wydaje się być wariacją na temat znanego i niezwykle popularnego nurtu w polskiej literaturze, w którym powieść rozpoczyna się przełomem w życiu bohaterki. Wraz z rozpadem jej związku pojawia się okazja do wyjazdu na geograficzną „prowincję”, gdzie wszystko może się zdarzyć.
I się zdarza.
Antonina, zwana przez przyjaciół Antkiem, jest dosyć skromną, uroczą początkującą panią manager. W jej rodzinie, bardzo egzotycznej, w której na uwagę zasługuje ekscentryczna, choć już nieżyjąca babcia Maryna, pojawiająca się w snach Antka w intrygującej aureoli, prym wiedzie wujek o zgrabnie brzmiącym imieniu Soledad, który jest dla dziewczyny duchowym oparciem. A zna się na rzeczy, bowiem nie tylko potrafi porozmawiać z nią o przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, ale wysyła jej w paczce to, co każda kobieta chętnie przyjmie – dużo kosmetyków i pachnideł, aby nigdy nie patrzyła w lustro z niechęcią.
Bohaterka, wraz ze swoją jeszcze bardziej ekscentryczną przyjaciółką Grażyną, rusza do Jakuszyc, do podupadającego, ale uroczego hotelu, prowadzonego przez jeszcze bardziej ekscentrycznego ojca Grażyny, parazytologa z wykształcenia, hotelarza z zamiłowania. Na miejscu pojawia się także brat Grażyny, powodujący nagłe przyspieszenie rytmu bicia serca Antoniny, pisarz i ojciec małej Kleopatry. Oprócz seksownego brata, ojca i naszych dwóch bohaterek, hotel zapełni jeszcze cały korowód ciekawych postaci. Tajemnicza Debora, podróżnik Pędziwiatr, jakby wyjęte z Cepelii dwie kucharki i niezwykły barman, którzy postawią podupadającą Aurorę na nogi. Jednak zanim do tego dojdzie, na jaw wyjdą dawno skrywane tajemnice, z niejednej szafy wyleci trup i niejedna noc upłynie pod znakiem płomiennego romansu.
Emilia Teofila Nowak ma niezwykły talent do tworzenia postaci. Nikt w jej powieści nie jest zwyczajny, każdy bohater swoją osobowością mógłby obdarzyć jeszcze trzy osoby, a sporo z nich niepokojąco przypomina znane osoby z kręgu kultury popularnej w naszym kraju. Co więcej, jeden z bohaterów wydaje się być nawet męskim wariantem samej autorki. Ot, taka zabawna gra z konwencją. W tym przypadku całkiem udana.
Oprócz nietuzinkowych postaci warto też zwrócić uwagę na fabułę. Pełna zwrotów i niezwykłych zapętleń akcji sprawia, że nie sposób się przy Hotelu Aurora nudzić. Od pierwszej do ostatniej strony jesteśmy zaskakiwani, nie brak tu niczego: jest groza, humor, erotyka i mnóstwo scen, w których na Antoninę spadają kolejne plagi egipskie, z których nasza bohaterka każdorazowo wychodzi z wdziękiem.
Hotel Aurora to pełna czarnego humoru powieść terapeutyczna. Porusza ważne tematy, nie unika tematów oskarżeń o sekciarstwo, pedofilię, chciwość i bezwzględność, ale też mówi o wartości prawdziwej przyjaźni i sile, jaką daje rodzina. Sile, której nie sposób przecenić. Jednak te trudne sprawy analizowane są niejako przy okazji, podczas gdy czytelnik podąża za losami zabawnych bohaterów powieści, a ci, choć nieco dziwaczni, wydają się zupełnie naturalni.
Książka Emilii Nowak to lektura wakacyjna. Czyta się ją szybko, choć nie brak w niej refleksji nad feminizmem i miejscem młodej kobiety we współczesnym świecie, zdominowanym przez jasno określone relacje damsko-męskie. Antonina jednak nie byłaby sobą, gdyby nie postanowiła złamać kilku konwencji i postawić paru spraw na głowie. W końcu żyje się raz i warto żyć z rozmachem, nawet jeśli komuś się to nie podoba. To dzięki tej postaci Nowak udało się uniknąć męczącej ckliwości, tak częstej w tego typu literaturze. Autorka zastąpiła ją brawurą w fabule i języku. Ta pełna ostrych zwrotów i zabawnych powiedzonek książka na pewno trafi do niejednej wakacyjnej walizki. Kto wie, może nawet pojedzie z kimś do Jakuszyc?
Głównej bohaterce „Piromanów” pali się grunt pod nogami. Lidia dopiero co uciekła przed współlokatorką-psychopatką z zamiłowaniem do ostrych...
Niepozorny romans otwiera Antoninie drzwi do jednego z najbardziej ekskluzywnych hoteli w Polsce, ale w Grand Hotelu Granit nic nie jest takie, na jakie...