Na temat tej książki w ciągu ostatnich kilku miesięcy zrobiło się na tyle głośno, że sięgnąć po nią musiało także wielu czytelników, którzy na co dzień nie czytują fantastyki. Wielu czytelników zarzuca dziś powieści Tolkiena rozwlekłość opisów, nadmiar przygód spotykających bohaterów niemal jedna po drugiej, zbytnią infantylność i oczywiste przesłanie. Warto jednak dzisiaj pamiętać, że w pierwotnym założeniu Hobbit miał być powieścią dla dzieci. Rozumie to doskonale zapewne większa część czytelników na całym świecie, którzy pokochali opowieść o przygodach tytułowego niziołka, doceniając bogactwo i dopracowanie wykreowanego przez Tolkiena świata, baśniowość przedstawianej fabuły, która wciąga już od pierwszych słów oraz niebywały, barwny język czy gawędziarski styl prowadzenia narracji. Nie ukrywam, że sama zaliczam się do tej drugiej grupy. Którko mówiąc: uwielbiam Hobbita.
Wydana po raz pierwszy w 1937 roku (w Polsce w 1960 r.) powieść Tolkiena opowiada o przygodach Bilbo Bagginsa, który, wydawać by się mogło, trochę wbrew swej woli, dołącza do wyprawy „pechowej” trzynastki krasnoludów, aby wyrównać i zaokrąglić źle wróżącą już na starcie liczbę uczestników. Tytułowy hobbit, domator, wielbiciel dobrego jadła, napitku, nie grzeszy zbytnią odwagą i nie wyrywa się na poszukiwanie przygód, bo życie we własnej przytulnej norce satysfakcjonuje go całkowicie. Bagginsową opinię dotyczącą wszelkiego rodzaju niebezpiecznych wypraw poznajemy już na pierwszych stronach powieści, podczas spotkania z Gandalfem: Przygody! To znaczy: nieprzyjemności, zburzony spokój, brak wygód. Przez takie rzeczy można się spóźnić na obiad.
Chyba jednak w niewysokim bohaterze drzemie przynajmniej żyłka poszukiwacza przygód, bowiem z dnia na dzień podejmuje on decyzję o wyruszeniu wraz z wesołą kompanią Thorina Dębowej Tarczy i Gandalfem w kierunku Samotnej Góry, gdzie na śmiałków czekają niezliczone skarby oraz niebezpieczny smok. Naszym bohaterom przyjdzie się zmierzyć z wieloma niebezpieczeństwami, które czyhają na nich za każdym zakrętem zawiłej ścieżki wiodącej do leża Smauga. Paradoksalnie to właśnie niepozorny hobbit, dzięki sprytowi i głęboko skrywanej odwadze, która da o sobie znać w chwili zagrożenia, niejednokrotnie znajdzie wyjście z pozornie beznadziejnej sytuacji, czym zasłuży (w końcu!) na szacunek towarzyszy. Bo krasnoludy, jak zapewne i większość czytelników, nie podzielały osądu Gandalfa co do słuszności zabrania Bagginsa na wyprawę. I choć Bilbo kilkakrotnie z utęsknieniem marzył o powrocie do ciepłego i komfortowego mieszkania, narzekając na trudy i niewygody podróży, w głębi duszy nie żałował podjętej decyzji, bo oto stał się panem swego losu, ruszył na spotkanie przygody, przełamując stereotypy.
Tolkien stworzył od podstaw całkiem nowy świat, z własną mitologią, legendami, krainami – jak często ma to miejsce w literaturze fantasy. W tym przebogatym świecie rozgrywa się historia prosta, pełna ciepła i uroku. Hobbit to opowieść o przygodzie, która może nas spotkać w najmniej oczekiwanym momencie życia i tylko od nas zależy, czy zdecydujemy się wyjść z przytulnej norki i mimo niesprzyjających okoliczności pokazać innym, na co nas stać. Ale Hobbit to również opowieść o rodzącej się przyjaźni i zaufaniu, w które przeradzają się początkowe uprzedzenia. A także o tym, że czasem odrobina przemyślności i inteligencji może nam pomóc o wiele bardziej niż najlepsza broń. Hobbit to - wreszcie - napisana pięknym, bogatym językiem powieść drogi. Polecam każdemu – zwłaszcza jako prolog do bestsellerowego Władcy Pierścieni.
recenzja pochodzi z bloga:
http://missfeather.wordpress.com/2013/01/15/john-ronald-reuel-tolkien-hobbit-czyli-tam-i-z-powrotem/
J.R.R. Tolkien przetłumaczył ,,Beowulfa", staroangielski poemat z ok. VIII w., a spisany prawdopodobnie na początku XI w., w 1926 roku, kiedy miał 34 lata...
While the evil might of the Dark Lord Sauron swarms out to conquer all Middle-earth, Frodo and Sam struggle deep into Mordor, seat of Sauron’s power...
Słyszałem nieraz pieśni o bitwach i wyobrażałem sobie, słuchając ich, że klęska może być pełna chwały. Ale teraz widzę, że to rzecz straszna, by nie rzec: rozpaczliwa.
Więcej