Pisarzy pragnących zrobić karierę i zbić fortunę na fenomenie powieści Dana Browna i nakręconego na ich podstawie filmów nie brakuje. Zwykle nie interesują ich literackie walory tworzonych książek – grunt, by temat był aktualny, tytuł – intrygujący, a całość – lekka, łatwa i przyjemna. Powieść „Ewangelia Judasza” Simona Mawera w pewnym sensie wpisuje się w ten nurt. Na szczęście jednak dzięki sporej wiedzy i erudycji autorowi udaje się miejscami schemat przekroczyć, „rozsadzić go”. A wówczas książka ta staje się naprawdę interesująca.
Wypadałoby zacząć od przybliżenia głównych wątków powieściowych. Pewien katolicki ksiądz, specjalista badający zwoje z pierwszych wieków chrześcijaństwa, erudyta znający wiele martwych języków, przechodzi kryzys wiary i wikła się w ognisty romans z zamężną kobietą. W tym samym czasie odnaleziony zostaje pochodzący z I wieku naszej ery zwój zawierający wersję życiorysu Chrystusa spisaną przez jego ucznia, Judasza. To dokument, który jest wcześniejszy niż ewangelie kanoniczne, w dodatku wyraźnie im zaprzeczający, rozpraszający wiele niejasności i tłumaczący pozorny brak logiki uznawanego przez Kościół Pisma Świętego. Jego upublicznienie oznaczać może więc koniec chrześcijaństwa. A do zbadania nieznanej wcześniej ewangelii zaproszony zostaje właśnie nasz przechodzący kryzys duchowy ksiądz, Leo Newman. Czy tytułowa „Ewangelia Judasza” jest autentykiem? Czy rzeczywiście jej znaczenie może być aż tak wielkie? I czy katolicki ksiądz podoła zadaniu upublicznienia jej treści? Czy zdecyduje się narazić na szwank fundamenty wiary milionów ludzi na całym świecie?
Fabuła to – jak widać – nieco naciągana, sklecona raczej ze stereotypów i wątków po wielekroć przetworzonych i przetrawionych przez kulturę popularną oraz jej odbiorców, niż dzieło autentycznie odkrywcze. „Ksiądz na manowcach” odnajdujący sens życia w ramionach kobiety jest przecież stałym bohaterem współczesnych mediów czy literatury drugiego sortu.
Tu jednak trzeba z miejsca zastrzec, że rys Leo Newmana nie ogranicza się bynajmniej do przedstawienia jego romansu. Simon Mawer równolegle, w kolejnych wątkach prezentuje przeszłość rodziny duchownego – szczególnie fragmenty historii rodu rozgrywające się podczas II wojny światowej, dzieje burzliwego romansu oraz wydarzenia mające miejsce wiele lat po jego zakończeniu Wbrew pozorom Leo nie jest więc tylko literacką kalką – to człowiek z krwi i kości. Wiele osób zirytuje pewnie fakt, że głównym problemem człowieka o tak wielkiej wiedzy jest seks i porady dotyczące technik ograniczenia popędu (czyli, mówiąc wprost, masturbacji) udzielana mu przez przełożonych w czasie studiów. Seksualność jest bowiem problemem duchownych, ale źródłem o wiele większych rozterek są na przykład osiągnięcia współczesnej nauki czy konieczność zmierzenia się z problemami, z jakimi wcześniej chrześcijaństwo nie miało styczności – jak choćby zagadnienie zapłodnienia In vitro – wątki raczej rzadko poruszane przez twórców literatury popularnej. Jeśli jednak spróbujemy zignorować ten fakt, lektura okazać się może całkiem przyjemna.
Tym bardziej, że o ile bohaterów większości tego typu książek z miejsca zaczynają ścigać członkowie tajnych lub quasi-tajnych organizacji – najczęściej są to tajemnicze zbiry działający na zlecenia wynaturzonych przedstawicieli hierarchii kościelnej – o tyle Mawer kładzie nacisk na zupełnie co innego. Nie ma w jego książce opisów efektownych pościgów, ostrych strzelanin czy brutalnych morderstw. Jest za to fascynujący opis procesu docierania do prawdy, tłumaczenia, przedzierania się przez gąszcz biblijnych symboli i żmudnego odtwarzania zniszczonych fragmentów tekstu. Być może dla biblisty proces ten oznacza codzienną rutynę, lecz dla przeciętnego czytelnika na kartach książki wypadnie po prostu fascynująco.
Nie jestem więc przekonany do prezentowanej na kartach powieści alternatywnej wizji historii Chrystusa. Nieszczególnie wierzę w możliwość odkrycia faktów, które byłyby w stanie bardzo gwałtownie i silnie zachwiać podstawami wiary – podobnie jak nie ufam ludziom, którzy twierdzą, że są gotowi udowodnić z absolutną pewnością istnienie Boga. Wszystko to raczej „spiskowe teorie dziejów”, naginanie faktów do własnych przekonań – wyglądające efektownie w literaturze popularnej czy filmie, natomiast niekoniecznie wiarygodne w życiu.
Nie całkiem przekonuje mnie też stwierdzenie, że „Ewangelia Judasza” to powieść o sprawach fundamentalnych – wierze i tożsamości, istnieniu Boga czy istocie miłości. W literaturze spod znaku rozrywki tego typu wątki „filozoficzne” czy „metafizyczne” muszą być siłą rzeczy mocno uproszczone. Tak też się dzieje w powieści Mawera, jednak nie czyniłbym z tego faktu oręża w ręku przeciwników książki. Ważne bowiem, że „Ewangelia Judasza” to powieść wciągająca i intrygująca. Ważne, że to świetna lektura na długie zimowe wieczory, przy której można – a nawet: warto – pozwolić umysłowi odetchnąć. Istotne, że książka Mawera oznacza kilka godzin znakomitego relaksu i dobrej rozrywki. Ważne, że w pewien sposób autor stara się też rozsadzać utarte schematy i stawiać sobie nieco ambitniejsze cele. Niemniej jednak specjalistom zajmującym się Pismem Świętym oraz osobom śmiertelnie poważnie podchodzącym do swojej wiary książki tej raczej bym nie polecił.
Doktor Benedict Lambert ma 127 cm wzrostu, zdeformowaną twarz i resztę ciała. To na zawsze zdeterminowało jego życie. Obdarzony wybitnym umysłem, poświęca...
Jest to - oparta na faktach - historia młodej kobiety, która trafia na szkolenie do tajnej bazy wojskowej, uczy się skakać ze spadochronem, przemyca broń...