Niezwykle rzadko zdarza mi się przyznać, że zawiodłam się na publikacji Wydawnictwa Czarne. Tak jednak było właśnie tym razem. Tym gorzej, że miałam spore oczekiwania co do książki Ryzińskiego, która miała opowiadać o losach osób LGBTQIA+ podczas i po wojnie. Okazała się jednak nieznośnie chaotyczną i wybiórczą opowieścią, która niewiele wnosi do obrazu polskich homoseksualistów.
Zestawiam tu te dwa terminy, gdyż one najlepiej pokazują, jak dalece popłynęła moja wyobraźnia i jak blisko rzeczywiście zawędrował sam Ryziński. Owszem, nie sądziłam, że dotrze on do osób aseksualnych, które żyły w tamtych latach, jednak skupianie się przede wszystkim na homoseksualistach (mężczyznach) jest aż nazbyt selektywne. Spowodowała to albo trudność odnalezienia rozmówców, albo chęć pokazania wyłącznie strony homoseksualnej, przede wszystkim męskich wspomnień i przebojów spod „grzybków”. Szkoda, że to tak wykluczająca książka o wykluczeniu. Chociaż właściwie o homofobii i ostracyzmie także mówi niewiele.
Początkowo Ryziński skupia się na problematyce żydowskiej, getcie warszawskim i horrorze wojny. I opowiada o tym naprawdę bardzo długo. Rozumiem, że jego celem było ukazanie paralelności pomiędzy sytuacją Żydów a homoseksualistów, jednak ten wstęp okazał się wyłącznie „zapychaczem", mówiącym o tym, co w literaturze zostało powiedziane już niejednokrotnie. Chaotyczność tej publikacji na każdym kroku daje o sobie znać. Losy bohaterów ukazywane są naprzemiennie, bez żadnego konkretnego klucza i naprawdę nietrudno się w tym zgubić, choć autor nie rozmawiał z wieloma osobami. Czy to oznaka całkowitego braku pomysłu, czy raczej braku umiejętności? Trudno orzec – myślę, że obu po trochu.
Ryziński, żal to przyznać, jest także kiepskim pisarzem. Sili się na poetyckość, bawi się ze składnią, co ma świadczyć o doskonale wypracowanym stylu, narrację buduje chaotycznie i niechlujnie. Zwłaszcza początek Dziwniejszej historii to droga przez mękę. Później autor mięknie bądź po prostu zaczyna zajmować się ciekawszymi kwestiami (tymi, dla których ktokolwiek tę książkę kupił). Niestety, i tu wypełnia swój reportaż watą słowną zamiast skupiać się na codzienności homoseksualistów, ich życiu w czasach po wojnie i trudnych relacjach z władzą.
Ostatecznie książkę Ryzińskiego ratują właśnie te fragmenty dotyczące codzienności, zwykłego/niezwykłego życia gejów, poszukiwania seksu, zabawy, pieniędzy. W szarym PRL-u homoseksualiści zdawali się być barwnymi ptakami: pięknie ubrani, inteligentni, rozrywkowi, jak przystało na dusze towarzystwa. Oczywiście byli nie tylko tacy. Niektórzy seks uprawiali nie tylko dla przyjemności. Nadal jednak za mało tych ciekawostek, za mało prawdziwych portretów, za mało pomysłu na konkretny reportaż.
Autorka bloguje na http://okiemwielkiejsiostry.blogspot.com
PRL w latach osiemdziesiątych chwieje się w posadach. Najlepszym narzędziem do utrzymania kontroli jest zburzenie poczucia bezpieczeństwa i znalezienie...
Jak wygląda w Polsce seks bez tabu? Od dominacji i swingu, przez kina porno i kluby go-go, po zmysłowe rytuały shibari. ,,Moje życie jest moje" to opowieść...