Dzieciństwo, to słowo, które skłania do marzeń ale nie dla dzieci wojny. Dla nich to koszmar drepczący im po piętach, tak jak Romie Ligockiej, autorce książki Dziewczynka w czerwonym płaszczyku”. W niej, gęstym od emocji językiem, maluje niepewność i grozę, dominującą w jej wojennych przeżyciach. Miała wtedy 3 lata, była Żydówką i jak pisze: "przyglądałam się życiu na dworze, w którym nie miałam prawa brać udziału. Przyglądała się zza zasłony, bo wszystko było zabronione, nawet wyglądanie przez okno."
Książka Ligockiej bardzo wyraziście przedstawia działanie mechanizmu obronnego dziecka otoczonego przez zagrożenie czające się na około. Każde uderzenie do bramy, zwłaszcza nocną porą, krzyki uliczne, widok policji niemieckiej, wyprowadza ją z równowagi. Bohaterka książki ostro wypowiada się, że nienawidzi języka niemieckiego, bo zawiera wyrazy, które oznaczają strach. Bez tej mowy byłby on po prostu nie możliwy, ponieważ miał na celu zniszczyć osoby, których dotyczyła. Dla małego dziecka odgłos kroków panów ze złotymi guzikami i w błyszczących oficerkach był czymś koszmarnym, co wzbudzało ogromny lęk. Aktywność obronna dziecka w wieku od 3 do 6 lat nie jest duża. Jak twierdzą psychologowie nie potrafi ono jeszcze myśleć logicznie, nie rozumie związków przyczynowo-skutkowych ani następstw wydarzeń ale potrafi udawać. Tę strategię przyjęła również Roma Ligocka. Wyobraźnia jest dla niej kluczem do wyjścia ze stresu. Zawsze gdy czuje lęk zaczyna fantazjować, że jest niewidzialna, więc nic jej się nie może stać.
" […] próbuje stać się niewidzialna. Czasem nawet mi się to udaje, a wtedy rozpuszczam się i zlewam w jedno z lodowatym wiatrem, z wrzaskiem i z zimną, drobną dłonią mojej babci. Trzyma mnie mocno, ale mnie z nią wcale nie ma. Dawno już opuściłam moje ciało."
Czyni tak bardzo często nawet, kiedy idzie ulicą i wydaje jej się, że patrzą na nią trupy albo gdy krzyczy pani Kiernikowa – kobieta, która ukrywa ją i jej matkę. Ligocka zaprzeczyła rzeczywistości, używając do tego fantazji. Przekształciła otoczenie, żeby lęk przed zagrożeniem z zewnątrz nie przynosił cierpienia. Fantazjowanie więc nie zastępowało jej całkowitej rzeczywistości tylko w określonych momentach „usuwało” fragment. Robiła tak wtedy, kiedy już nie miała sił się bronić, a lęk paraliżował każdy jej ruch. Nie ma się jednak czemu dziwić, ponieważ Roma była świadkiem jak „błyszczące oficerki” wynoszą jej babcię i zrzucają ze schodów, jak zostaje zastrzelona na ulicy.
"Dziewczynka w czerwonym płaszczyku" to książka, która przeprowadza czytelnika przez bramę getta krakowskiego oczyma dziecka, ponieważ cały świat jest przedstawiony z perspektywy małej Romy. Wiele spraw jest dla niej niezrozumiałych ale przecież to naturalne dla 3-letniej dziewczynki. Mimo otaczającego ją zła potrafiła sobie poradzić wymyślając zabawę w „niewidzialną”, która jak się okazuje jest bardzo dobrym pomysłem. Taka mała istota a instynktownie wiedziała jak sobie pomóc i to jest w tej książce fantastyczne.
Kolejna część "Dziewczynki w czerwonym płaszczyku" nie jest już tak bardzo pasjonująca, gdyż opisuje powojenne losy Romy. Wiadomo, że tak jak wszystkie dzieci wojny, tak i ona, nosi w sobie traumatyczne wspomnienia, z którymi mniej lub bardziej stara sobie radzić w miarę normalnym już życiu. Zabawa w „niewidzialną” już nie pomaga ale są tabletki, które niestety uzależniają i wpada się w błędne koło depresyjne. Jednak ze wszystkie można się podźwignąć, bo jak sama mówi życie może być piękne nawet dla kogoś, kto przeszedł piekło, a cuda się zdarzają.
Autorka opowiada o swoim niezwykłym spotkaniu z nieżyjącym ojcem, o trudnej walce o jego dobre imię, o niełatwej miłości do ukochanego mężczyzny, o podróżach...